OPOWIADANIA - CIĄG DALSZY
Skipper:
Na szczęście miło mnie przyjęli w watasze chociaż Foreverby nie był zbytnio zadowolony, że jestem opiekunem młodych. Był bardzo fajny i się z nim za kumplowałem. Pewnego dnia spytał mnie.
- Nie jesteś taki zły. Im nas więcej tym lepiej.
- Ciężko jest się przyłączać do nowej watahy. Wtedy wszyscy myślą, że jesteś jakimś szpiegiem czy coś. - powiedziałem. - Ale ja miałem łatwiej, ponieważ Chester mnie zna. Jesteśmy przecież rodziną.
- Mam do ciebie pytanie i żądam szczerej odpowiedzi. - powiedział. - Czy Suki ci się podoba?
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież Suki była tylko koleżanką z pracy.
- Nie - powiedziałem stanowczo
Foreverby się uśmiechnął i klepnął mnie po plecach. Rozmawialiśmy o kilku mniej ważnych sprawach. Nagle podeszła do nas Heaven.
- Skipper chodź na chwilkę.
Pożegnałem się z kolegą i ruszyłem za samicą Alfa.
- Słucham?
- Mam dla ciebie zadanie na początek. Czy mógłbyś się zaopiekować Arashi?
- Oczywiście - powiedziałam.
- Zaprowadzę cię do niej.
Na początku było niezbyt fajniem, bo Arashi myślał,a że jestem wrogiem .ale kiedy wszystko się wyjaśniło było bardzo fajnie. Miło mi się z nią rozmawiało. Zaprzyjaźniliśmy się razem.
Nagle przyszedł do nas Czesiu (tak mówię na Chester'a) i pytał o amulet. Powiedziałem mu, co wiedziałem i poszedł. Wróciliśmy do rozmowy. Po chwili przyszła Dangerous.
14 października 2012 roku
Jasper:
Szedłem nad Rzekę... Jane rozmawiała z Layą, nie chciałem im przeszkadzać. Nagle zobaczyłem tego nowego, jak mu tam...? A tak Skipper!
- Ej! Zaczekaj chwilkę! - krzyknąłem.
- Tak, Jasper? - zdziwiłem się, znał moje imię! - Doszły mnie słuchy, że będziesz ojcem, gratuluję. - Uśmiechnął się szczerze. Już go lubiłem, tyle o mnie wiedział. Odwzajemniłem uśmiech.
- Dzięki.
- Wiesz, jestem opiekunem młodych... Będę pomagał Suki opiekować się twoimi pociechami. - Mówił.
- Poprawka; moimi i Jane. To dobrze, wreszcie ktoś jej pomoże. - Machnąłem lekko ogonem.
- Choć mam co do tego wątpliwości...
- Dlaczego? - W tym momencie mnie wystraszył.
- Sądzę, że będziesz się nimi zajmował w każdej wolnej chwili. I nie prędko oddasz je w moją i Suki opiekę. - zaczerwieniłem się, a Skipper zaczął się śmiać.
14 października 2012 roku
Foreverby:
Postanowiłem odwiedzić Jane. Zrobiłem dla niej specjalny eliksir z poziomek, który miał zmniejszyć ból przy porodzie.
- Dzień dobry! - zawołałem wchodząc do jaskini w której była Jane i Jasper.
- Hej. - odpowiedzieli równocześnie.
Położyłem przed Jane wydrążony kamień z różowym eliksirem.
- Wypij, na pewno ci pomoże. - powiedziałem.
- Co to? - zapytała zaciekawiona wilczyca.
- Twój poród na pewno nie będzie przyjemnym przeżyciem, to złagodzi ból. - odpowiedziałem.
Przyszła matka wypiła ze smakiem napój.
- To jest pyszne. - uśmiechnęła się. - Ty mnie wrabiasz, to zwykły sok. - dodała.
- Tak właściwie to jest sok z eliksirem, chciałem, żeby był smaczny. - powiedziałem
- Dziękuję. - odparła.
14 października 2012 roku
Arashi:
Miałam mętlik w głowie. Co się stanie jeśli ludzie odnajdą naszą watahę? Jak Jane urodzi będzie jeszcze więcej szczeniaków. Jako rodzice będą mniej walczyć i zajmować się obowiązkami ze względu na wilczątka. Co z Dangerous? Aaa...Skipper...czuję...nawet sama nie wiem co czuję...
Poszłam samotnie jeszcze, utykając na tylną łapę do Sosnowego Strumienia. Wiedziałam, że nie będę tam bezpieczna, ale...nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Usiadłam na miękkim mchu przy brzegu. Rozmyślałam tak kilka godzin, nie zwracając uwagi na nic. Obok mnie przeszły już cztery wilki. Nie zauważyły mnie, chociaż nie kryłam się.
Nagle ktoś mnie dotknął. Strasznie się wystraszyłam. Poślizgnęłam się na wilgotnym mchu i wpadłam do lodowatej wody, uderzając chorą łapą o ostry głaz na dnie. Nurt był strasznie silny, nie potrafiłam wyjść z wody. Co jakiś czas uderzałam o wystający kamień w strumieniu. Wilkiem, który mnie wystraszył okazał się Skipper.
Wskoczył za mną do wody i razem wypłynęliśmy na brzeg. Zauważył nas jakiś wilk, ale szybko zawrócił i uciekł.Wydawało mi się, że skądś go znam. Nie umiałam sobie przypomnieć skąd. Byliśmy cali mokrzy, moja łapa jeszcze bardziej się rozdrapała. Skipper zawył kilka razy i w końcu przybiegł Shadow .Razem zanieśli mnie na półkę skalną. Nie byłam w stanie sama iść. Samiec Alfa szepnął tylko coś do Skippera i odbiegł.
W pobliżu nie było żadnego wilka z watahy. Czułam, że dzieje się coś, o czym nie wiem. Gdy próbowałam coś powiedzieć, mój towarzysz zasłaniał mi pysk i mówił: Ciii. Widać było, że był czymś przestraszony, ale także nie umiał usiedzieć w miejscu.
Kiedy poszedł tylko kilka metrów dalej po kociołek z wywarem przypomniałam sobie: Ceremonia Chestera i Layi! Doczołgałam się do krzaków i doszłam - sama nie wiem jak - do Jeziora Łez. Szłam na dwóch przednich łapach, ciągnąc dwie tylne i przezwyciężając ból. Nie wytrzymałam i padłam. Widać było, że wszystko zostało przygotowane do uroczystości, jednak nikogo tu nie było. Słyszałam tylko jakieś warczenie i wycie. Nie miałam już siły. Zemdlałam.
14 października 2012 roku
Foreverby:
Joseph wrócił. Ze swoją żoną i pisklakami. Zrozumiałem, że zaczął się okres godowy u ptaków. To wyjaśniało jego nieobecność. Uśmiechnąłem się, a przyjaciel przyfrunął do mnie. Zdawało mi się, jakby przedstawiał mnie swojej rodzinie. Małe były do niego bardzo podobne. Tylko piórka były jeszcze całe czerwone.
- Leć, zajmij się rodziną. - powiedziałem do towarzysza. Ten odleciał, a trójka piskląt jeszcze za mną patrzyła. Czyżby mnie polubiły?
14 października 2012 roku




Heaven:
Atak! Nie ze strony wilków, nie ze strony niedźwiedzi. O wiele gorszy - zaatakowali nas ludzie. Foreverby na chwilę gdzieś zniknął, ale wrócił, zdziwiony tym, co zobaczył. Jedynie Skipper i Arashi nie walczyli. Byli przecież nad Sosnowym Strumieniem. Nawet poszkodowana Dangerous i Jane starały się coś zdziałać.
Ludzie wygrywali i zapędzali nas coraz dalej od Górskiej Jamy, w której schowały się wilczęta. Pozostała nadzieja, że ich nie znajdą... Huk strzałów rozlegał się w całym lesie, płosząc mieszkające w nim zwierzęta. Byliśmy głodni i zmęczeni, ale przeciwnicy nie przestawali walczyć.
Postanowiłam podejść do nich od tyłu - ludzi było przecież tylko czterech. Zaczaiłam się w krzakach i skoczyłam na jednego. Ugryzłam go w bark, ale ten zrzucił mnie i uderzył w brzuch kolbą strzelby. Zawyłam, ale i tak nikt nie mógł tego usłyszeć.
Nie dawałam za wygraną. W końcu, człowiek obok wycelował ze mnie. Spomiędzy drzew wyskoczył Shadow i ugryzł lufę, przesuwając ją. Rozległ się strzał. Poczułam straszny ból w tylnym udzie, nie mogłam się nawet ruszyć.
Ludzie najwyraźniej przerazili się mojego partnera, który warknął na nich groźnie. Opuścili nasz teren, ale nie wiadomo było na ile. Mieliśmy nadzieję, że pójdą za spłoszoną zwierzyną na teraz Zachodniej Watahy. Nie mieliśmy jednak pewności....
14 października 2012 roku

Suki:
Kiedy ludzie odeszli stan był taki: Nikt nie był za bardzo ranny oprócz Heaven i na szczęście ludzie nie znaleźli szczeniąt.
- Słuchajcie - zaczęłam przemowę. - Moje dzieci już tego nie wytrzymają. Są za małe. Musimy się chyba przenieść gdzieś niedaleko...bo...- nieskończyłam.
- Bo co? - spytał Black.
- NIE CHCĘ STRACIĆ WILCZĄT! - wybuchłam. - Słuchajcie kocham je... nie chcę ich stacić! Zrozumcie to!
- Niby, gdzie mamy się wynieść? - spytała Lilia.
- Nie wiem. - odpowiedziałam. -Ej, ja sie opiekuje moimi szczeniętami i Jane, bo urodzi niedługo. Niech Alfa i Beta się tym zajmą. Ja dłużej nie mogę...- po raz drugi krzyknęłam.
14 października 2012 roku

Heaven:
Opiekował się mną Foreverby. Noga całkowicie zdrętwiała i całą posadzkę zalała krew. Zamknęłam oczy, nie chcąc na to patrzeć. "Szaman" robił, co mógł, ale udo coraz bardziej szczypało.
- Ałłł! - krzyknęłam, gdy przyłożył do rany jakiś bandaż z liści.
- Za chwilę przestanie. - odrzekł i zawiązał roślinę wokół mojej łapy.
Przez półgodziny ból nie ustawał. Wilk cały czas ze mną rozmawiał, żebym o nim nie myślała. Opowiedział o decyzji Suki - żeby opuścić te tereny.
- Nigdzie nie będę iść! - zaprotestowałam. - Zostaniemy tutaj! Ludzie już nie wrócą, Zachodnia Wataha nie zaatakuje. Nie ma się czego bać... Poza tym Jane jest w ciąży. Zanim byśmy coś znaleźli, urodziłaby. Wilczątka nie mogą dużo wędrować.
- Rozumiem, Heaven. Ty też nie możesz się ruszyć. Przekażę jej to.
- Dobrze, Foreverby. - przytaknęłam i zawyłam. - Coś dalej boli, jak piekli!
- To może trwać cały dzień. Nic nie poradzę. Miałaś kulę w nodze.
- Racja... - mruknęłam śpiąco i zaczęłam zamykać powieki. Po chwili zasnęłam z głową opartą na kamieniu.
14 października 2012 roku

Foreverby:
Rannych wilków było coraz więcej, co oznaczało coraz więcej pracy i siedzenia przy garach. Poprosiłem więc Arashi, aby uzbierała mi dużo ziół, najwięcej jak znajdzie. Laya też pomagała. W końcu uzbierał się całkiem pokaźny stosik trawy. To mnie ucieszyło, bo teraz nie musieliśmy szukać wszędzie roślin. Oczywiście małe stale przynosiły mi coś do wywarów. Musiały przecież pomagać "szamanowi". Mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ ludzie od dawna nie zawitali na nasz teren. Wszystko powoli układało się tak jak dawniej.
14 października 2012 roku
Chester:
Zostaliśmy nagle zaatakowani przez ludzi. Ich atak był szybki i precyzyjny. Walczyliśmy z nimi najlepiej jak się da. Nie było z nami tylko Skippera, Arashi i szczeniaków. Reszta próbowała w jakiś sposób przeciwdziałać czwórce ludzi. Było ich mało, ale dzięki strzelbom byli godnymi przeciwnikami.
Walczyliśmy wyczerpani i głodni. więc trzeba było coś szybko wymyślić. Pierwszy krok zrobiła Heaven. Schowała się w krzakach i czekała na odpowiedni moment. Zauważyłem to, dlatego skierowałem jednego człowieka specjalnie w jej kierunku. Wtedy Heaven wyskoczyła z krzaków i rzuciła się na niego. Ugryzła go w bark. Człowiek zareagował bardzo szybko i natychmiast zrzucił z siebie samicę Alfa. Jakby tego było mało, dodatkowo uderzył ją lufą prosto w brzuch. Wilczyca zawyła z bólu.
Heaven natychmiast podniosła się z ziemi i zaczęła walczyć z ludźmi. Chciałem jej pomóc i już ruszyłem do przodu, kiedy nad moją głową przeleciała kula. Rzuciłem się na tego człowieka i obnażyłem kły. Drugi kopnął mnie w brzuch i sturlałem się z niego. W tym momencie zobaczyłem, że ten co mnie kopnął wycelował w Heaven. Skoczył na niego Shadow i złapał w pysk lufę. Człowiek strzelił i trafił przywódczynię prosto w udo. Jej partner zawarczał na nich. Ja również. Ludzie uciekli.
Podbiegłem razem z samcem alfa do Heaven. Zobaczyłem krew cieknącą z jej łapy. Kula tkwiła głęboko w mięśniu. Wtedy Shadow powiedział do mnie:
- Pomóż mi ją zanieść do jaskini.
Natychmiast mu pomogłem. Gdy ją zaciągnęliśmy, podbiegł do nas Foreverby.
- Zajmiesz się nią?- spytał Shadow.
- Oczywiście. Lecę tylko po potrzebne rzeczy.
Patrzyłem jak Foreverby odbiega. Spojrzałem na Heaven. Było widać, że strasznie cierpi. Kiedy zanieśliśmy ją do Jaskini "szaman" był już w środku. Zajął się poszkodowaną, a ja odbyłem rozmowę z Shadow'em.
15 października 2012 roku
Chester:
Rozmawiałem z Shadow'em o atakach ludzi.
- Jak tak dalej pójdzie to ktoś w końcu zginie. - odrzekłem.
- Wiem, też o tym myślałem - powiedział
- Tak. Heaven nie chce się przenosić, ale musimy jakoś zapewnić członkom watahy bezpieczeństwo jako samiec Alfa i Beta. Wiesz, o czym mówię?
- Rozumiem, ale co niby mamy zrobić, aby ludzie dali nam spokój? - spytał Shadow, patrząc na mnie uważnie.
- Hmm... nie wiem, czy to dobry pomysł, ale może by tak nastraszyć ich?
- Nastraszyć? W jaki sposób?
- Powiedzmy tak - zacząłem - ty, ja, Jasper, Foreverby, Anubis, Black i Skipper poszlibyśmy do obozowiska ludzi, kiedy będą ucztowali. Nie będą wtedy uważni. Wszyscy rozstawimy się wokół nich i zaczniemy jak najgłośniej wyć. Potem zaczniemy się do nich powoli zbliżać cały czas, warcząc i obnażając kły. Zapewne będą przerażeni i spróbują uciec. Wtedy ty, ja i Foreverby ruszymy do przodu, kierując ich w stronę Blacka i Anubisa. Pomiędzy nimi uciekną ludzie.
- Plan dobry, ale pamiętaj, że mają strzelby - powiedział Shadow.
- O tym też pomyślałem. Jasper i Skipper umieją się dobrze skradać, dlatego oni podkradną się do ludzi i zabiorą im broń.
- A, co jeżeli będą mieli jakieś ukryte narzędzia, jak nóż?
- Wtedy pokażemy im, że taka mała broń na nic im się nie przyda i zrobimy ,,atak pozorowany'' czyli Jasper i Anubis skoczą im na plecy, przewracając ich i natychmiast wrócą do okręgu. - powiedziałem/
- To w takim wypadku mi się wydaje, że wszystko jest w porządku. Musimy jednak powiedzieć o tym Heaven.
- Dobrze, to chodźmy do niej.
14 października 2012 roku
Skipper:
Trwały przygotowania do ślubu Chestera i Layi. Wszyscy byli podekscytowani. Poszedłem po Arashę ponieważ ona też jako członkini watahy powinna być obecna na tej uroczystości. Zobaczyłem ją na skale i podszedłem po cichutku. Lekko puknąłem ją w plecy. Wystraszyła się i ześlizgnęła się do wody. Wpadłem w panikę. A. co jeśli coś jej się stanie?
Natychmiast wskoczyłem do lodowatej rzeki. Nurt był strasznie silny. Podpłynąłem najszybciej jak się da do Arashi. Wpłynąłem pod nią tak, że leżała na moich plecach. Płynąłem w stronę brzegu. Wszędzie było stromo. Powoli opadałem z sił. Lodowata woda wciągała mnie w swoją otchłań.
W ostatniej chwili zobaczyłem w miarę łagodną skarpę. Podpłynąłem do niej. Położyłem Arashi na ziemi i zawyłem kilka razy. Wiedziałem, że ktoś jest w pobliżu. Byliśmy niedaleko Jeziora Łez, gdzie trwały przygotowania.
Po chwili przybiegł Shadow i pomógł mi zanieść Arashę na półkę skalną. Kiedy wilczyca była już bezpieczna szepnął mi na ucho:
- Zaraz przyniosę ci wywar od szamana. Zanieś go na miejsce ślubu i poproś Chestera, aby zajął się Arashą. Ludzie są w pobliżu.
Byłem przerażony, że te wredne dwunogi nie dadzą nam spokoju. Wilczyca, co chwilę wstawała i chciała się czegoś dowiedzieć. Zamiast ją martwić, zamykałem jej pysk łapą i mówiłem "Cii", żeby nie pomyślała sobie czegoś złego.
Odszedłem, żeby przynieść jej kociołkiem z wywarem, ale Foreverby gdzieś zniknął. Wszyscy gdzieś zniknęli. Udało mi się samemu zaciągnąć Arashi do Górskiej Jamy, gdzie spała Heaven z kulą w nodze. Zaatakowali nas ludzie...
15 października 2012 roku
Caspella:
Siedziałam z Shine'm w lesie. Opowiadaliśmy sobie różne historie... O ludziach i dzieciństwie. Ten wieczór był najweselszym dniem w roku. Wilk był bardzo podobny do mnie; z charakteru i w ogóle. Ale gdzieś w głębi siebie czułam do niego słabość, której bałam się przyznać .
W pewnym momencie Shine zapytał, czy mogę mu dać na chwilę bliźniaczy amulet. Ściągnęłam z szyi złotego wilka i dałam mu. Członek watahy wziął talizman i położył na ziemi.
Słońce zachodziło. Jego promień oświecił amulet i pojawił się nad nim napis: "Szczęście nie smutek, smutek nie szczęście". Długo zastanawialiśmy się, co to znaczy.
Gdy wróciliśmy już do "domu" pokazaliśmy to samicy Alfa, ale ona również nie odkryła jego znaczenia. Razem z Shin'em poszliśmy spać.
15 października 2012 roku
Caspella:
Gdy obudziłam się miałam świadomość, co się stało wczoraj. Spałam z Shine'm. Wilk leżał obok mnie i jeszcze drzemał. Wyślizgnęłam się z groty, żeby go nie obudzić i poszłam coś upolować. Wróciłam z łosiem. Znaczy z jego połową.
Weszłam do Jamy i obudziłam Shine'a. Ucieszył się. że upolowałam taką zwierzynę i zjadł trochę. Poszedł wypełnić swoją prace.
Poszłam do Suki. Bardzo lubiłam tą wilczycę i traktowaliśmy się jak rodzone siostry. Musiałam się komus wygadać. Nie mogłam sama unieść tego psychicznie. Suki była trochę zdziwiona. Myślała, że Shine lubi samotność. Jednak myliła się.
Podreptałam do Groty pomyśleć o tym wszystkim.
15 października 2012 roku
Black:
Szłam sobie po lesie, węsząc. Nagle poczułam dziwny zapach. Poszłam za nim, chociaż wiedziałam, że to bardzo niebezpiecznie.
Dreptałam z nosem blisko ziemi, kiedy zobaczyłam niedźwiedzia. Nie mogąc nic zrobić, rzuciłam się na niego. On walnął mnie łapą. Dopiero się wkurzyłam! Trzymałam zębami jego szyję, gdy znowu mnie uderzył. Padłam.
15 października 2012 roku
Chester (z pomocą Layi):
Trwały przygotowywania do ślubu.
- Layo, jak się czujesz? - spytałem.
- Tremuję się, ale nie martw się o mnie. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jak na razie przygotowania idą dobrze.
- Tak, to prawda.
- Czy masz jakieś życzenie w sprawie dekoracji? - spytałem z ciekawością.
- Może... białe róże.
- Wszystko dla mojej ślicznotki - cmoknąłem ją w czoło. - A gdzie one mają być?
- Przy ołtarzu. - liznęła mnie po policzku.
- Dobrze. - powiedziałem i powtórzyłem Jasper'owi życzenie mojej parterki.
Szpieg tylko się uśmiechnął i kiwnął głową.
- Dziękuję. - odrzekła do niego wilczyca.
Spojrzałem na nią i również wyszczerzyłem zęby. Odwzajemniła uśmiech.
- Jeszcze jakieś życzenie?
- Już nie - odpowiedziała.- A twoje?
- Tak jedno. - zastanawiałem się chwilkę.
- A jakie?-zapytała.
- Chciałbym, abyś była tego dnia najszczęśliwszą wilczycą na świecie. Tak jak ja jestem najszczęśliwszym wilkiem świata.
-Twoje życzenie zostało spełnione.
- Bardzo dziękuję - powiedziałem i przytuliłem Layę.
- Mam małe pytanie...-zaczęła.
- Słucham, skarbie?
- Czy jesteś przygotowany na to, że będę chciała mieć szczeniaki i spędzisz ze mną całe życie aż do śmierci? - wydusiłam.
- Trudne... - powiedziałem, śmiejąc się - Wiesz, co? Chyba jestem gotów na taki obrót spraw.
- Chyba? -przestraszyła się.
- No jasne, że na pewno!
- Ufff- odetchnęła z ulgą i przytuliła się do mnie. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - powiedziałem - Kochanie? Powiedz mi w, co będziesz wystrojona?
- Nie mogę, bo to przynosi pecha.- mrugnęłam do niego.
- To zobaczymy się na ślubie - powiedziałem i cmoknąłem Layę.
Ona uśmiechnęła się i gdzieś poszła. Ja podszedłem do Jaspera i omawiałem sprawę róż. Nagle podbiegł do nas Skipper z kociołkiem. Opowiedział mi o Arashi, która nagle gdzieś zniknęła.
- Pomógłbyś mi ją znaleźć? - błagał.
- Dobra, to ja lecę - powiedziałem i pobiegłem w kierunku wskazanym przez Skippera.
Na miejscu nikogo nie było. Zobaczyłem tylko krwawy ślad. Postanowiłem podążać jego tropem. Na jego końcu znalazłem półprzytomną Arashi.
- Co ty tu robisz, dziewczyno? - spytałem.
- Chciałam pójść na twój ślub - powiedziała, ledwo mówiąc.
- Oczywiście, że na nim będziesz! Przecież po to przyszedłem, aby zabrać cię. - odrzekłem.
- Naprawdę? Dziękuję.
- Nie ma za co. Teraz wezmę cię na plecy i zaniosę do Foreverby'ego, aby ci pomógł.
Po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Wytłumaczyłem szamanowi, co się stało. Natychmiast zajął się poszkodowaną.
- Do ślubu się zagoi - odrzekł. - a nawet na nim będziesz.
Arashi się uśmiechnęła.
- Pójdę zobaczyć, co u reszty. - dodałem na koniec.
15 października 2012 roku
Shadow:
Poszliśmy z Chesterem do Heaven, aby powiedzieć jej o naszym planie. Mieliśmy nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko. A nawet jeśli, to... Zrobimy to wbrew jej woli. W końcu nie można dawać się zabijać ludziom. Te potworne istoty z łatwością zabiłyby szczenięta! U wilków - nawet nie ma takiej możliwości! Przynajmniej w naszym stadzie...
Gdy dotarliśmy do Samicy Alfa, wilczyca nas wysłuchała. Potem niepewnie rzekła:
- Zastanowię się. Dajcie mi czas od namysłu...
15 października 2012 roku
Heaven:
Mimo protestów "szamana" Foreverby'ego doczołgałam się na ślub Chestera i Layi, który prowadził - w zastępie za mnie - Shadow. Jak wszystkie uroczystości odbył się nad Jeziorem Łez. Usadowiłam się obok Skipper'a, żeby usłyszeć nowe wieści. Wilk nie musiał mieć żadnej zachęty i, gdy pojawiłam się w zasięgu jego wzroku od razu zaczął mówić:
- A wiesz, że Arashi prawie utonęła? Tak ją przestraszyłem, że wpadła do wody. Przepraszam, że nie uczestniczyłem w walce, ale półgodziny ją wyciągałem. - odrzekł zdyszany.
- Na szczęście wygraliśmy.
Nagle rozległo się głośne wycie. To Shadow uciszał zgromadzonych, wskakując na skałę. Na środek wyszła "para młoda" ustrojona w wiosenne kwiaty. Wyglądali razem przepięknie...
Po odmówieniu formułki i zawycia wszystkich wilków, Chester i Laya pocałowali się. Od teraz byli już małżeństwem. Aż do śmierci, przez wszystkie dobre i złe sytuacje. Mimo to wyglądali na bardzo szczęśliwych.
Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć czy są wszyscy. Wydawało mi się są, chociaż tak naprawdę Black gdzieś zniknął... Nie zwróciłam jednak na to uwagi. Stało się coś strasznego.
15 października 2012 roku






Chester:
Bardzo się cieszyłem, że wszystkie wilki były na ślubie moim i Layi. Nawet przyszła Heaven, chociaż nikt by się nie obraził, gdyby jej nie było. Ceremonię poprowadził Shadow. Było cudownie. Wszystko poszło po naszej myśli.
Po odmówieniu formułki wszystkie wilki zaczęły wyć. Kiedy skończyły pocałowałem Layę. W tym momencie nad naszymi głowami przeleciały kule. Spojrzałem w kierunku, z którego przyleciały. Stało tam dwóch ludzi.
"Tego już za wiele" - pomyślałem.
- Shadow ruszamy! - krzyknąłem i pobiegłem w ich kierunku.
Za nami ruszyli Jasper i Foreverby. Samiec Alfa biegł równo ze mną. W moich żyłach buzowała wściekłość. Tym razem ludzie przesadzili.
Nagle pojawili się pozostali dwaj. Ja i Shadow skoczyliśmy na tych ze strzelbami, a szpieg i tropiciel na drugich. Szarpałem faceta za rękę. Wszędzie było pełno krwi. Kątem oka zauważyłem biegnącego Shine'a. Zmierzał ku Jasper'owi, najwyraźniej chcąc mu pomóc.
Niespodziewanie facet odepchnął Jasper'a i złapał Shine'a w worek. Zaczął z nim uciekać. Spojrzałem na Shadow'a. Ruszyliśmy za nim, ale zniknął nam z oczu.
- I co teraz? - spytałem.
15 października 2012 roku

Heaven:
Patrzyłam na wszystko bezsilnie. Ludzie wykorzystali chwilę nieuwagi Chestera i Shadow'a, zaczynając do nich strzelać. Na szczęście wszystkie cztery wilki uciekły pomiędzy drzewa.
Człowiek z workiem na ramieniu, wrzucił bagaż na przyczepę. Biedny Shine szamotał się w nim, nie mogąc uwolnić z materiału. Samochód ruszył po błotnistej ścieżce w stronę terenów Zachodniej Watahy. Nie mogliśmy nic zrobić.
Foreverby, Arashi, Lili i Iluzja ruszyli po chwili za śladem zapachowym. Zatrzymali się jednak przed granicą i zaczęli warczeć w przestrzeń przed sobą. Zastanawiali się, czy tam wejść. W końcu zrezygnowali i wrócili na trawę przed Jeziorem Łez. Wszyscy mieli żałośnie opuszczone głowy. Chester leżał przy Layi, a Jasper przy ciężarnej Jane. Obok mnie stał Shadow, który musiał podjąć jakąś decyzję. Całkowicie zapomniałam o Black'u.
15 października 2012 roku

Black:
Ocknęłam się po upływie... może godziny, a może dnia? Nie potrafiłam tego określić.
- Ała. - mruknęłam do siebie. - Nie mogę myśleć. Tak mnie boli głowa.
Wstałam i poszłam w kierunku pobliskiej farmy. Tak daleko się zapędziłam? Chciałam upolować cielę zamiast tego niedźwiedzia. Podkradałam się, wzięłam rozbieg i przeskoczyłam przez ogrodzenie.
W końcu znalazłam odpowiedniego cielaka. Zaczaiłam się na niego i zaczęłam go gonić. Po chwili przegryzłam mu gardło. Wtedy inne krowy zaczęły muczeć. Usłyszałam szczekanie psów.
Chwyciłam w zęby martwe ciało mojej zdobyczy i zaczęłam uciekać. Zanim zdążyłam ukryć się w lesie, usłyszałam huk wystrzału. Noga zaczęła mnie boleć. Myśliwy trafił, ale wciąż biegłam.
Po godzinie wpadłam do Górskiej Jamy. Położyłam się koło cielaka i zemdlałam. Podbiegł do mnie Foreverby.
15 października 2012 roku

Shadow:
Zacząłem się zastanawiać nad odpowiedzią, którą miałem udzielić Chesterowi. W końcu powiedziałem:
- Musimy iść do nich po śladach. Niestety ludzie są bardzo niebezpieczni o czym się już przekonałeś, więc... możemy nie wyjść z tego cało. To będzie naprawdę trudne zadanie... Musimy szybko ustalić, kto idzie. Ja na pewno, podejrzewam, że ty też...
- Oczywiście, że idę! Heaven niestety nie da rady. Suki nie pójdzie, bo musi zostać ze szczeniętami. Odpada także Jane. Chodźmy się poradzić Foreveby' ego kogo mamy zabrać...
15 października 2012 roku
Anubis:
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że Jasper spędza bardzo dużo czasu z Jane (bardzo ładną samicą) Wiedziałem, że to musi być jego dziewczyna. Chciałem mu zrobić na złość, więc zacząłem się nią opiekować i spędzać z nią dużo czasu. Widziałem, że szpiegowi się to nie podoba, a mi wręcz przeciwnie.
Pewnego dnia poszliśmy z Jane na spacer.
- Zauważyłam, że nie za bardzo lubicie się z Jasper'em.- powiedziała.
- Masz rację. -odpowiedziałem.
- Od jakiegoś czasu zauważyłam w was jakieś podobieństwo.- powiedziała, uśmiechając się.
-Że niby ja mam coś wspólnego z nim? No proszę cię.- odrzekłem ze śmiechem .
- Właśnie, że macie. Podobny charakter ,taki sam kolor oczu. Aaaaał! - krzyknęła z bólu. Nie wiedziałem, co mam zrobić, więc położyłem ją na ziemi. Bóle nie chciały przejść. Podniosłem ją i zaprowadziłem do watahy.
- Co się stało!?- zaczęli wszyscy.
- Chyba ma skurcze.- powiedziała Laya.
Po godzinie Jane się polepszyło. Cały czas przy niej czuwałem i oczywiście Jasper też. Ale jego mina nie wróżyła dobrze. Spoglądam na mnie spode łba, jakbym był winny temu, co się stało.
- Co ty sobie wyobrażasz? Na początku się nią opiekujesz, a potem zaprowadzasz do lasu i się nad nią znęcasz?!- wykrzykiwał Jasper. - Ona jest w ciąży! Jeśli... - dramatycznie zawiesił głos.
- Po pierwsze; byliśmy na spacerze, bo Jane nie chciała już siedzieć cały czas w tym samym miejscu. Potem złapał ją skurcz! To nie była moja wina.- odpowiedziałem spokojnie.
- Czy ty myślisz, że ja jestem taki głupi?
- Nie, nie myślę tak, choć miewam takie sugestie.- próbowaliśmy się powstrzymać od bójki. Nagle weszła Alfa.
- Chciała bym z wami porozmawiać.- patrzyła na nas, więc nie mieliśmy wyjścia.
Ruszyliśmy za Heaven, której zaczęło się poprawiać.
15 października 2012 roku
Suki:
-Foreverby! -krzyczałam. - Foreverby! Foreverby! Foreverby!
- No co się dzieje? - spytał zmęczony "szaman". Od rana biegał z jednego miejsca na drugie, ponieważ wszędzie był potrzebny.
- Kazanowi coś jest! - powiedziałam piskliwie.
- O mój wilczy boże! -krzyknął, spoglądając na szczeniaka.
-Co, co?
- Skąd on to ma?- spytał, wskazując na parę owoców obok niego.
- Nie wiem. Chyba coś ci niósł... albo od ciebie.
- To są jagody ,,śmierci" - odrzekł z przestrachem.
- Że co?- nie potrafiłam w to uwierzyć.
- On... on niedługo umrze- spuścił pysk i powiedział.
Na początku rozpłakałam się, a potem...zemdlałam. Znowu wszystko przeciwko mnie.
15 października 2012 roku

Heaven:
Zaczęłam podliczać rannych. Postrzelony przez właściciela farmy Black, szczeniak od Suki Kazan oraz prawie "utonięta" Arashi. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na Jasper'a oraz Anubisa.
- Shine został porwany. Nie możecie się ciągle kłócić! Mam wam coś do przekazania. To... może wami trochę wstrząsnąć. Zauważyliście jakieś podobieństwo między sobą?
Zdziwieni zaczęli się mi się przyglądać.
- Otóż - ciągnęłam dalej. - okazało się, że... jesteście braćmi.
- Że co?! - krzyknął Anubis i odskoczył od Jasper'a. - Jesteśmy spokrewnieni?!
- Tak. Spotkałam waszą matkę.
15 października 2012 roku
Foreverby:
Szczeniak, który niósł jagody, nie obudził się przez cały dzień. Na szczęście jego serce biło. Musiałem pożyczyć amulet od Layi. Niestety nie przewidziałem nic podczas snu, więc poprosiłem o to samicę Beta. Przekazał mi, że to Shine uratuje biedne szczenię. Musiałem poszukać malucha. Spędziłam na tym pół nocy.
Blisko Łąki Dobrobytu zobaczyłem wielki namiot. Tam musieli zabrać Shine'a! Zakradłem się tam samotnie. Słyszałem żałosne wycie wilka. To mógł być on! Podszedłem do wielkiego wora na ziemniaki.
- Shine? - szepnąłem niepewnie.
- Skąd znasz moje imię? - zapytał wilczek.
- To ja, Foreverby! - cicho odpowiedziałem.
- Naprawdę? - ucieszył się. - Uwolnisz mnie?
- Głupie pytanie. - powiedziałem, rozplątując węzły.
Gdy wilk był już wolny, pobiegliśmy do Jamy.

- Co to jest? - zapytał zaciekawiony wilk.
- Co? - zdziwiony spytałem.
- Ten zapach... - zawołał podniecony. Podbiegł do wielkiego krzaka. Rosły na nim wielkie owoce podobne do ogórków. Zerwał kilka i mi je podał.
- Co to? - zapytał.
Nie mogłem uwierzyć oczom! Jedyna roślina niwecząca działanie jagód śmierci!
- Szybko! - wziąłem w zęby zielsko i pobiegłem, ile sił w nogach do Jamy. Maluch biegł za mną. Gdy byłem już blisko, krzyczałem na całe gardło.
- Wstawajcie! Wstawajcie! - obudziłem tym całą watahę.
Gdy zaspane wilki podeszły do mnie, wyjaśniłem im działanie zdobyczy. Wszyscy się ucieszyli. Powiedziałem, że gdyby nie Shine, maluch Suki mógłby umrzeć. Matka pobiegła po syna. Sporządziłem wywar i wlałem go do pyszczka maluszka. Ocknął się, jakby zapadł tylko w zwykły sen.
15 października 2012 roku
Anubis:
Wieczorem rozmyślałem nad swoim zachowaniem w pierwszych dniach w stadzie. Nie były za ciekawe. Zachowywałem się niemiło,samolubnie.... Miałem nadzieję, że po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z Jane ona mnie polubiła, ale nie chciałem się dopytywać. Trochę mi się zrobiło żal Jasper'a. Nie był to dobry pomysł.
W pewnej chwili wymyśliłem, żeby nie męczyć łowców. Sam upoluję śniadanie dla watahy w ramach przeprosin. Wstałem bardzo wcześnie, gdy wszyscy jeszcze spali, i wyruszyłem na polowanie. Złapałem chyba pięć saren i cztery łasiczki! Ach, i oczywiście dziesięć zająców. Tylko miałem kłopot z przyniesieniem ich do stada. Po paru przechadzkać udało mi się je przetransportować. Poukładałem je ładnie przed Jamą i przygotowałem specjalny napój dla Jane.
Po kwadransie wszyscy wstali. Byli trochę zdziwieni, ponieważ leżałem na nadgryzionej sarnie z wielkim brzuchem. Zjadłem prawie wszystko, co przygotowałem na śniadanie! Gdy się obudziłem było mi strasznie wstyd. No, nie licząc tego, że przez pół dnia wymiotowałem. Kolejna przeprosinowa niespodzianka nie wypaliła.
15 października 2012 roku
Heaven:
Próbowałam zasnąć, ale nie udawało mi się to. Gdy rozmawiałam z Jasper'em oraz Anubisem chciałam powiedzieć coś jeszcze... Ale nie dałam rady. Tak, spotkałam ich matkę. Na wspomnienie o tym aż ciarki przeszły mi po plecach. Była umierająca. Doczołgała się tu, chcąc ostatni raz zobaczyć swoich potomków. Nie udało jej się to. Zmarła na moich oczach, szepcąc tylko trzy słowa: "Jasper... Anubis... bracia....".
Wiedziałam, że wilki w to nie uwierzą, ale cóż miałam zrobić? Nie chciałam im mówić, że ich matka nie żyje. Jednak kiedyś musiałam to zrobić... To będzie trudna rozmowa. I nie wiem, kiedy się na nią zdobędę.
15 października 2012 roku

Jane:
W środę miałam urodzić... Stresowałam się. Jasper mnie uspokajał, ale dalej martwiłam się jak wcześniej. Rozmyślałam o imionach naszych wilczków, ale nic nie przyszło mi do głowy.
- Jasperku! -krzyknęłam.
- Co się stało?! - przybiegł wystraszony od razu.
- Idę się przejść. Zawołasz Lilię?
- Nie ma mowy! Zostajesz tu! Musisz odpoczywać.
- Ale ja tylko się przejdę i zaraz wrócę. -stwierdziłam
- No dobra, idź. - odrzekł niezbyt przekonany.
Poszłam po towarzyszkę spacerów, bo Jasper popędził w inną stronę. Wilczyca siedziała na kamieniu wraz z Iluzją i rozmawiały o czymś szeptem.
- Macie ochotę się przejść? - spytałam ich.
- Ja muszę iść do Heaven. - odpowiedziała Lilia i wstała.
- A ty Iluzjo? Chcesz ze mną iść?
- Nie, dzięki. Ale chyba Jasper nie pozwolił ci na ruszanie się bez powodu?
- Wiem, wiem. Miałam po prostu ochotę się przejść.
Zrobiło się chłodno i ciemno, więc poszłam do Jaskini. Mój partner czekał tam na mnie z bukietem jakichś kwiatów oraz pomysłem na imiona:
- Może będą się nazywać Water, Vitani i Nizuri?
- Piękne są! - pocałowałam go w czoło.
15 października 2012 roku

Shine:
Po zdobyciu ziół dla wilczątek, udałem się do Heaven. Powiedziałem jej o tym, że Foreverby mnie uratował. Samica Alfa uśmiechnęła się, ale w jej oczach dostrzegłem zaniepokojenie.
- O, co chodzi? Czy coś się stało?
- Bo widzisz… Niedawno Caspella wyznała mi, że się w tobie zakochała, ale… Nie widzę, żebyś odwzajemniał jej to uczucie. – Heaven spojrzała prosto w moje oczy. Zdziwiony zacząłem się zastanawiać nad tą kwestią. Ja miałbym być zakochany?! Przecież mam dopiero rok! Nie pragnę jeszcze miłości! Ja uważałem Caspellę za przyjaciółkę – myślałam, że ona czuje do mnie to samo!
- Heaven, nie czuje do niej nic oprócz zwykłej przyjaźni!
- Ostatnio Caspella opowiadała mi, że spaliście razem…- zaczęła, obserwując uważnie mój pysk, ale ja jej gwałtownie przerwałem:
- Ja?! Z nią?! Co za bzdury opowiada! To, że spałem z nią w jednej jaskini, nie znaczy, że spałem…. Z nią! Muszę to z nią wyjaśnić! – krzyknąłem zdenerwowany i udałem się na poszukiwania zakochanej we mnie wilczycy…
16 października 2012 roku
Skipper:
To straszne, co ci ludzie wyprawiają. Przecież nic im nie robimy. Nie dość, że wtargnęli na nasz teren to jeszcze do nas strzelają. Ktoś w końcu musi coś z nimi zrobić. Jak na razie na pewien pomysł wpadł tylko Chester. Shadow i większość członków zgodziło się z nim. Ja też. Całą akcję mieliśmy wykonać po ślubie pary Beta.
Niestety ludzie nas zaskoczyli.
Podczas ślubu zaczęli do nas strzelać i porwali Shine'a. Na szczęście w porę uratował go Foreverby. Przy okazji roczniak wyleczył Kazana. Chociaż jedno szczęście w nieszczęściu. Jednocześnie Heaven powiedziała o tym, że Anubis i Jasper są braćmi. To był wielki szok dla wszystkich, ale największy dla samego rodzeństwa.
Jak na razie wszystko jest w porządku. Czekałem z niecierpliwością, kiedy Chester i Shadow przekażą nam dalsze informacje o walce. Gdy tak sobie czekałem na tą wiadomość,


chodziłem cały czas po terenie watahy. Po którymś okrążeniu spotkałem Jane. Zagadałem do niej.
- Cześć, co u ciebie? Jak się czujesz?
- Witaj Skipper. Czuję się bardzo dobrze. - powiedziała.
- To rewelacyjnie. A co robisz tutaj sama? - spojrzałem na jej ciężarny brzuch.
- Chciałam się trochę przejść. - odparła - Podreptasz ze mną?
- Jasne!
Chodziliśmy tak wspólnie, rozmawiając o różnych tematach. A to imieniu dla szczeniaków, a to czy będę mógł się nimi zajmować... Kiedy zrobiło się chłodno i ciemno, Jane poszła do jaskini. Ja też ruszyłem do swojej.
Po drodze zobaczyłem coś świecącego z zajęczej nory. Wsadziłem tam łapę i wyciągnąłem zielony talizman. Amulet Wszechwiedzy który pozwala właścicielowi na czytanie w myślach innych zwierząt, a także zwiększenie swoich umiejętności motorycznych, psychicznych i sprawnościowych. Pobiegłem do Heaven powiedzieć jej o moim znalezisku.
16 października 2012 roku
Shadow:
Siedziałem obok Górskiej Jamy. Niedaleko mnie wylegiwała się reszta watahy. Nie było z nami tylko Foreverby’ ego, Suki, Shine’ a i Heaven.
Po chwili przyszedł do nas roczny łowca. Był cały spięty. Podszedł do Caspelli i zapytał czy może z nią porozmawiać na osobności. Ona, ucieszona energicznie, wstała i za nim poszła. Po niedługiej chwili przebiegła obok nas zapłakana. Iluzja za nią ruszyła, a ja jako jedyny zauważyłem Shine’a przyglądającego się niepewnie uciekającej wilczycy. Powoli do niego podszedłem i cicho zapytałem:
- Coś jej zrobiłeś…?
16 października 2012 roku
Shine:
Shadow wpatrywał się we mnie intensywnie, jakby chciał odczytać wszystkie moje myśli. Pod wpływem tego spojrzenia skurczyłem się w sobie i przylgnąłem do podłoża.
- Ja tylko…powiedziałem jej, że nie jestem w niej zakochany! – wyszeptałem rozpaczliwie.
Samiec Alfa się rozpogodził. A może mi się wydawało? Był tak tajemniczy, że nigdy nie można było dostrzec, w jakim aktualnie jest nastroju. Cały czas spokojny, poważny… Po chwili obiekt moich rozmyślań mruknął coś pod nosem i oddalił się w stronę Górskiej Jamy.
16 października 2012 roku


Heaven:
Rana w nodze zaczęła się goić, więc powoli zaczynałam normalnie chodzić. Okazało się, że misja ratunkowa nie jest potrzebna i Shine został już uratowany (zresztą sam mi to powiedział) przez Foreverby'ego. Młody wilczek był bardzo wdzięczny i cały dzień chodził za "szamanem", żeby mu w czymś pomagać.
Z radością oglądałam poczynania wilcząt Suki, które zaczęły polować na łososie w Rzece. Najlepszy był w tym Kaminari, chociaż i jemy ryby wyślizgiwały się z powrotem do wody. Gdy Youksi wpadła do strumienia, jej matka skrzyczała szczeniaki, żeby odeszły od Rzeki. Posłuchały na chwilę, ale kiedy wilczyca zniknęła im z oczu, z powrotem zaczęły polować.
Podążyłam za Suki, żeby zobaczyć, jak się miewa Jane - przecież jutro miała urodzić! Łowczynie wyglądała na bardzo podenerwowaną, więc obok niej stał Jasper i starał się ją uspokoić.
- Wszystko będzie dobrze. - mówił, a Foreverby energicznie mu przytakiwał. Najwyraźniej "szaman" zjawił się na chwilę, bo nie zajmował się swoimi wywarami.
- Witaj, Heaven! - zawołał szpieg z uśmiechem. - Coś się stało?
- Nie, nic. Chciałam tylko zobaczyć, co się u was dzieje.
- Na razie jest spokój.
Nagle usłyszałam wołania Skipper'a. Na jego szyi wisiał jakiś zielony amulet, więc pewnie o niego chodziło. Spojrzałam na talizman z zainteresowaniem.
- Cóż to jest? - zapytałam.
- Pozwala właścicielowi na czytanie w myślach innych zwierząt, a także zwiększenie swoich umiejętności motorycznych, psychicznych i sprawnościowych. - odrzekł.
- Widziałeś go kiedyś?
- Owszem. Nosił go mój tato.
Wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Amulety, rodzina... To było to! Już wiedziałam, dlaczego nagle pojawiło się aż tyle talizmanów. Pobiegłam nad Jezioro Łez, żeby zwołać zebranie i wszystko opowiedzieć.
16 października 2012 roku
Heaven:
- Jak wiecie, od pewnego czasu zaczęły się pojawiać amulety. Prawie każdy wilk widział już wcześniej swój u jakiegoś członka rodziny. Tak więc doszłam do wniosku, że nie przyniósł je byle kto. Po odwiedzinach matki Anubisa i Jasper'a nasunęła mi się jedna myśl. - spojrzałam na zgromadzonych. - Talizmany dla każdego przyniosły nasze, własne Duchy Czasu, czyli zmarli członkowie rodziny, poprzez Josepha. Dla ciebie, Anubisie, też.
Wilk zdziwił się.
- Przecież nie mam żadnej rodziny oprócz rodziców. Oboje żyją. - spojrzał na mnie z przestrachem. - Chyba, że...
- Przykro mi, ale twoja matka już opuściła ten świat.
Podeszłam do niego i nałożyłam na szyję amulet. Czarne kółko ze srebrną gwiazdą w środku.
16 października 2012 roku

Chester:
Skipper znalazł amulet. Kiedy się o tym dowiedziałem Heaven zrobiła zebranie, na którym opowiedziała skąd biorą się znane nam wcześniej amulety. Przykrą wiadomością było również to, że matka Jaspera i Anubisa nie żyje. Poszedłem pocieszyć chłopaków. Dzielnie się trzymali.
Nagle podszedł do mnie Shadow.
- Mogę cię prosić na stronę?
- Jasne - powiedziałem
Poszedłem za samcem Afa. Zatrzymał się z dwadzieścia metrów od członków watahy.
- Chester, słuchaj. Sam wiesz, jaka jest sytuacja. Według mnie powinieneś ogłosić wszystkim swój plan.
- Też się nad tym zastanawiałem, ale nadal czekam na odpowiedź Heaven.
- To teraz spytaj jej się jeszcze raz.
- Dobra
Podszedłem do samicy Alfa.
- Mogę ogłosić, że dzisiaj wieczorem ruszamy do boju?
16 października 2012 roku

Laya:
Pobiegłam do Caspelli pocieszyć ją. Sama o tym incydencie dowiedziałam się dość późno. Gdy weszłam do Górskiej Jamy zastałam ją i Jane.
- Chciałabym, żebyś się nie martwiła. - powiedziałam.
Zapłakana wilczyca podeszła do mnie i po przyjacielski wtuliła głowę w moja sierść.
-Już, dobrze... Nie martw się.
Traktowałam ją, jak córkę, która zmarła w dniu jej narodzin. Wilczek był dzieckiem moim i pewnego wojownika. Ale stało się to dawno temu... Byłam bardzo młoda i nie wiedziałam, co ten wilk ze mną robi.
Rozmawiałam z wilczycami aż do późnego wieczora.
-Dobrej nocy! -zawołałam. -Idę do Chestera.
16 października 2012 roku
Heaven:
Zgodziłam się na propozycję Chestera. Tak, trzeba było to zrobić. Z chęcią sama poprowadziłabym watahę do bitwy, ale Shadow mi nie pozwolił z powodu nogi. Uśmiechnęłam się, gdy to usłyszałam - to oznaczało, że się o mnie troszczy.
- Zwołaj zebranie. - odrzekłam, a wilk pędem pobiegł wypełnić rozkaz.
16 października 2012 roku

Foreverby:
Chester i Shadow ogłosili nam swój plan. Mieliśmy zrobić skok następnego dnia. Wszyscy poszli spać wcześnie.
Gdy nadszedł już ranek, czyli pora śniadania, zrezygnowaliśmy nawet z posiłku. Wszyscy członkowie watahy podążali w stronę obozu napastników. Na razie akcja zapowiadała się dobrze. Na skraju widoczności, widzieliśmy już dym z ogniska. Czyżby zaczynali już ucztować?
16 października 2012 roku

Jasper:
- Co?! Moja mama nie żyje?! - wykrzyczałem zrozpaczony. Anubis i Heaven spojrzeli na mnie. Wstałem i uciekłem do Krwistego Lasu, słyszałem jak Jane krzyczy moje imię.
W Krwistym Lesie wytropiłem młode niedźwiedzie i ich matkę. Niedźwiedzica patrzyła na mnie uważnie. Skoczyłem na nią.
- Zabiję cię! Zabiję cię! Słyszysz?! - wrzeszczałem jak o pentany. Niestety, wystarczyło jedno machnięcie potężną łapą potężnego zwierza, żebym uderzyłem w drzewo. Niedźwiedzica odeszła wraz z młodymi. Wróciłem do Watahy...
- Jasper! Gdzieś ty był? - Mówiła Jane przez łzy. Zauważyła na moim poliku trzy krwiste rany. Łzy same płynęły mi z oczu. Przytuliłem Jane i ruszyłem do Anubisa.
- Anubis, przepraszam.... przepraszam za wszystko. - Powiedziałem.
- Nie ma za co... eee... bracie. - Uśmiechnął się do mnie... Tylko ja i on wiedzieliśmy, o co chodzi.
16 października 2012 roku
Chester:
Dostałem zgodę od Heaven. Natychmiast pobiegłem do Shadowa.
- Czy mógłbyś zwołać wszystkich dokładnie w tym miejscu za godzinę?
- Oczywiście.
Samiec Alfa dokładnie po godzinie przyprowadził wszystkich. Nawet rannych. Zacząłem przemowę.
- Cieszę się, że wszyscy zdołaliście dotrzeć na miejsce mimo przeszkód. Ale do rzeczy. Zebraliśmy się tutaj. aby omówić sprawę ataku na ludzi. Chciałbym aby w całej akcji wzięli udział: Jasper, Foreverby, Anubis, Skipper, Shadow i ja. Jeżeli któryś z wymienionych się nie zgadza, proszę powiedzieć o tym teraz.
Spojrzałem na wszystkich. Nikt nawet nie mruknął, więc zacząłem mówić dalej.
- Jak już wiecie ludzie zabili dzisiaj wielkiego łosia. Właśnie teraz przygotowują się do uczty. Plan akcji jest taki: Najpierw wszyscy ruszymy do obozowiska ludzi i otoczymy ich z każdej strony. Najważniejsze jest, żeby Jasper stał koło Anubisa i Skippera, ponieważ właśnie oni podkradną się do ludzi i zabiorą im broń. Następnie wrócą do szeregu. Gdy ludzie zostaną już rozbrojeni wszyscy zaczniemy wyć jak najgłośniej. Powoli zbliżymy się do nich, warcząc i obnażając kły. Ludzie najprawdopodobniej wpadną w panikę. Nie mają broni, więc spróbują uciekać. Wtedy ja, Shadow i Foreverby skierujemy ich w stronę Anubisa i Jaspera którzy w tym momencie zrobią przerwę tak aby oni mogli uciec. Jednak gdyby ludzie posiadali tajną broń jak nóż czy pistolet wtedy do akcji wkracza ,,atak pozorowany''. Polega on na tym, że w momencie wyciągnięcia broni Jasper i Anubis skoczą im na plecy i postarają się wywrócić ich. Następnie szybko wrócą do okręgu a ja, Shadow i Foreverby zabierzemy im broń. i postąpimy dalej tak jak w planie poprzednim. Czy wszystko jest jasne?
Wszyscy pokiwali głową.
- No to ruszmy moi drodzy.
16 października 2012 roku
Suki:
Przed porodem się zbytnio nie spinałam. Po paru godzinach na świat przyszło 6 małych wiczątek. Spytałam Jane jak by chciała je nazwać, ponieważ jest matką ma do tego pełne prawo.
- Suki... - zaczęła. - Chcę je nazwać...Water,Vitani, Nizuri, Rosalie, Leah oraz Alistar.
- A... No więc zapraszam na ich wilczą ,,przemianę" za 10 minutek w mojej ,,saunie"- powiedziałam. Oczywiście chodziło mi o "chrzest"
- Foreverby... mógł byś sporządzić wywar z tych owoców i roślin? To jest mi potrzebne - dałam mu owoce i rośliny, z których chciałam umyć wilczątka.
Po dziesięciu minutach wszyscy siedzieli w nowym tajemnym przejści. Nazwałam to miejsce Wilczym, ponieważ Jaskinia jest cała niebieska. W jego środku znajduje się ,,wanna" w której chrzci się małe dzieci.
- Jane proszę abyś mi podała jeszcze raz... p...o...w...o...l...i... imiona twoich wilczątek.
-Water....
-Vitani...
-Nizuri...
-Rosalie...
-Leah...
- oraz Alistar- skończyła
- A więc od dziś te oto młode wilki wstępują do naszej wahaty i od dziś są prawdziwymi trzygodzinnymi wilkami...Wilczy Amen. - zakończyłam z uśmiechem.
17 października 2012 roku
Jane:
Strasznie się boję, choć nie wiem czego. Suki mi wszystko wytłumaczyła, ale i tak martwię się porodem.
Wypoczywałam na kamieniu, gdy nagle strasznie zaczęło mnie coś kłuć w brzuchu.
- Jasper! Chodź!- krzyczałam. Zjawił się po chwili. - Strasznie boli mnie brzuch. - jęknęłam.
- O nie! Co teraz? Jak to będzie? – zaczął panikować.
- Spokojnie... bez paniki - uspokajałam go. Tak, ja j e g o.
- Chciałbym już zobaczyć nasze maluchy - powiedział i położył się przy mnie. - A jak będzie sześć szczeniaków? Jak je nazwiemy?
-Może Rosalie, Laeh i Alistar? Bo na pewno będzie Vitani, Nizuri i Water.
- To będzie idealne rodzeństwo.-przytaknął- Pójdę po kogoś, dobrze?
- Idź ja poleżę.
Gdy Jasper wrócił wraz z Foreverby', nie leżałam już sama tylko otoczona gromadką szczeniaczków. Mój partner tak się zdziwił, że potkał się o własne łapy i upadł na ziemię. Po sekundzie był już przy mnie.
-Ale, ale jak to?- spytał,tuląc wilczątka.
-No, wiesz.... jakoś wyszło - powiedziałam, uśmiechając się.
-Obiecałem Heaven, że będzie mogła zobaczyć szczeniaki. Ale nie mogę cię tu samej zostawić.
-Zawołaj z całych sił może cię usłyszy lub ktoś inny…
Jasper odszedł na pewną odległość, aby nie obudzić szczeniaków i zawył bardzo głośno. Po chwili Heaven wraz z Shadowem byli przy mnie.
- Gratulacje!!! Jak się nazywają?-spytał Shadow
-Ten biały, że jest jedyny tej maśc,i to Alistar. Cztery to suczki Vitani, Nizuri, Leah, Rosalie, a ten śmiesznie wygięty to Water.
- Piękne imiona, naprawdę. I jeszcze raz gratulacje- powiedziała Heaven. - Shadow idziemy powiadomić wszystkich.
Mieliśmy dużo roboty! Właściwie Suki i Skipper, ale nie chcemy z Jasper'em tak szybko ich oddać. Kochamy je bardzo.
17 października 2012 roku
Foreverby:
Wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale co z tego, jak wścibscy ludzie wtrącają wszędzie swoje nosy. Atak na ludzi był już pozornie udany, ale pozory niestety czasami mylą. Byłem taki poddenerwowany, że zapomniałem o wszystkich rzeczach, nawet tych ważnych i nieważnych. Obiecałem sobie, że nigdy się nie poddam i będę walczył aż do śmierci. Choćby miałby już być koniec świata, to nigdy nie odpuszczę. Tak działa na mnie Suki. A jeśli bym ją stracił?
Anubis i Chester dowiedzieli się o wszystkim. Nie łatwo było pocieszyć rodzeństwo. Stracili przecież matkę całkiem niedawno. Wilki polubiły się. Owszem, są braćmi, którezy się nienawidzą. Ale chłopaki naprawdę stali się bliżsi sobie. No i dobrze, bo w watasze powstała nowa, mocna więź między kolejnymi wilkami.
17 października 2012 roku
Anubis:
Po pewnym dramacie jakie przeżyłem z Jasper'em, nie mogłem się otrząsnąć. Nie mogłem uwierzyć, że nasza matka nie żyje...A jeszcze bardziej w to, że Jasper jest moim bratem. Zobaczyłem go siedzącego na skale. Wahałem się czy podejść. Po minucie zacząłem powili iść w jego stronę. Usiadłem przy nim i zerkałem, co chwila na niego.
- Wiesz.....- powiedziałem.
- Tak?- odpowiedział.
- Przepraszam za wszystko.. Głupio wyszło.
- Nie ma za co... Ja też przepraszam. Nienawiść chyba mamy w genach.
- No pewnie tak. Od czasu, gdy odeszła moja dziewczyna. Przepraszam, narzeczona, nie mogłem się z tym pogodzić. Zbłądziłem. Zacząłem zabijać, co popadnie. Dla tego byłem taki niemiły ale ty mi otworzyłeś oczy. Dziękuję, bo nie wiem co by się ze mną stało...- zwierzałem się mu.
- Nie ma za co. Też bym pewnie tak zrobił. Nie mógł bym się pogodzić z tym, że odeszła np. moja żona.
- Słyszałem o tym, co zrobiłeś. Ha, ha, ha! Gratuluje.- naśmiewałem się z tego.
- Weź mi nawet tego nie przypominaj.- opowiedział trochę zły.
- No widzisz! To już wiesz, co ja przeżyłem. Tylko ja zabijałem wszystko i wszystkich. - zacząłem go szturchać, a potem popychać. Nagle stoczyliśmy się ze skały i przeturlaliśmy się aż wpadliśmy na Jane.
- Co to ma znaczyć?! Znowu się kłócicie?- powiedziała zdenerwowana.
- No, co ty Jane.. My i kłótnia? To nie możliwe.- Zaczęliśmy się śmiać i wtedy zauważyliśmy szczeniaki.
17 października 2012 roku
Laya (z pomocą Chestera):
- Hej kochanie! - krzyknęłam do Chestera - Jak się czujesz?
- Dobrze,a ty? - odpowiedział.
- Też. Przed chwila byłam u Jane i Caspellii.
- A, co tam robiłaś?
-Wiesz... Shine trochę źle potraktował moją przyjaciółkę, więc poszłam ją pocieszyć. -odpowiedziałam.-Przypomina mi moją córkę, która zmarła przy narodzinach. -łzy spłynęły mi po policzkach.
- Nie martw się to już przeszłość
-Tak,to prawda. - zamyśliłam się.
W końcu położyłam eis obok mojego ukochanego.
- Layo?
- Słucham?-powiedziałam.
-Cieszę się że jesteś koło mojego boku
-Ja tez.-zaśmiałam się.
- Co cię tak śmieszy skarbie?
-Ty.
- Ja?!
-Nie, nie... tylko żartowałam.
- No ja myślę.
-Jesteś na mnie zły?
- Nie nie jestem tylko zastanawiam się, co ci się rodzi w tej małej główce.
-Małej?
- Chyba wiesz, o co mi chodziło?
-Nie za bardzo.
- Nie? - zdziwił się - A powiedz mi kto ma małą główkę?
- Dzieci Suki są male ale ja jestem dorosła.
- Strzał w dziesiątkę. Zastanów się chwilę nad tym, co właśnie powiedziałaś.
- Już chyba wiem o co ci chodzi......
-Tak???
-Myślę, że chodzi ci o dzieci...
- Możliwe... i co ty na to?
-Ten... pomysł mi odpowiada.- uśmiechnęłam się.
- To co teraz?
-No chyba wiesz skąd się dzieci biorą? -powiedziałam.-Uff... to będzie trochę trudne.
-No jasne, że wiem. Ale chodzi mi o to, czy może gdzieś się przejdziemy?
-Lepiej tak.
- A gdzie byś chciała pójść?
- Na Łąkę Spokoju.
- Dobrze, prowadź.
Spędziłam ukojną noc z Chesterem. Gdy wstałam, byłam jeszcze z nim na Łące. Poszłam coś upolować na śniadanie, a gdy wróciłam z sarną obudziłam delikatnie mojego ukochanego.
- Smakowało?
- Tak bardzo.
Później razem wróciliśmy do watahy.
17 października 2012 roku


Foreverby:
- A więc od dziś te oto młode wilki wstępują do naszej watahy i od dziś są prawdziwymi trzygodzinnymi wilkami...Wilczy Amen. - zakończyła chrzest Suki.
Wszyscy się rozeszliśmy. Zostałem razem z opiekunką.
- Są prześliczne. - szepnąłem do opiekunki młodych. Ta lekko pokiwała głową. Tak lekko, że prawie niezauważalnie. Sześć młodych wilczków. Narodziło się nowe życie. Bo czasami trzeba tańczyć w rytm muzyki, aby utrzymać przewagę. A taki rytm miało życie.
17 października 2012 roku
Foreverby:
Pierwsze dni młodych były ciężkie. Były jeszcze półślepe, ale za to zbyt wszystkiego ciekawe. Ja, Suki oraz jej szczeniaki i Shine pomagaliśmy Jasper'owi i Jane jak mogliśmy. Nawet zrobiłem specjalny napój z żółtych jagód dla noworodków. One nie umiały jeszcze jeść, więc musieliśmy wlewać im do pyszczków płyn samodzielnie. Ale i tak zauważyłem, że im smakował.
- Dziękuję... - powiedziała pewnego razu ze wzruszeniem Jane do przestrzeni, jakby chciała podziękować bogom za dar jak został dla niej zesłany na ziemię.
17 października 2012 roku

Chester: (nie wybudzać na czas nieokreślony!)
Po spędzeniu nocy z Layą przyszedł moment na najgorsze. Atak na ludzi. Wszyscy byli już gotowi więc ruszyliśmy. Ja i Shadow na czele. Kiedy zbliżaliśmy się do ich obozowiska poczułem zapach dymu i pieczonego mięsa. To dobry znak.
- Dobra, teraz wszyscy na swoje miejsca.
Tak jak powiedziałem wszyscy ustawili się w ustalonych miejscach. Wyznaczone wilki ruszyły do akcji i rozbroiły naszych przeciwników. Kiedy ponownie były na miejscu dałem znak Shadowowi i wszyscy zaczęli wyć. Ludzie podskoczyli ze strachu. Właśnie o to mi chodziło. Powoli zbliżaliśmy się do nich, warcząc i obnażając kły. Kiedy ludzie się zorientowali co się dzieje i że nie posiadają broni ich miny były bezcenne. Wszyscy przytulili się do siebie i zaczęli modlić. Nagle jeden z nich wyciągnął mały pistolet ręczny. Wtedy Jasper i Anubis skoczyli na nich według planu. Mężczyźni się wywrócili, a wilki wróciły do szeregu. Nagle do środka okręgu wparował Shine.
- Co on tutaj robi?! - krzyknąłem do Shadowa.
Samiec Alfa tylko wzruszył ramionami i dalej warczał na facetów. Zauważyłem ruch jednego z nich. Podnosił rękę z pistoletem celując w Shina. Ruszyłem natychmiast do przodu. Odepchnąłem roczniaka. Shine upadł trzy metry dalej w śniegu. Odwróciłem się i spostrzegłem tylko jak człowiek naciska spust pistoletu. Nagle poczułem przeszywający ból w głowie. Zaraz po nim nastąpiła ciemność która pochłonęła mnie całego... (zapadłem w śpiączkę)
17 października 2012 roku
Caspella:
Od jakiegoś czasu nie ruszałam się z groty, ale w końcu usłyszałam strzały. Cała wataha poszła z wszystkimi wilczątkami nad jezioro. Słyszałam wycie i skomlenie. Po chwili nie było już jej innego stada. Pomyślałam sobie, że ludzie idą na nas.
W końcu jakiś człowiek pobiegł za mną i strzelił. Byłam kilka metrów od watahy, ale i tak dość daleko od innych. Trafili mnie klatkę piersiową, mimo to dalej biegłam. Krew lała się na trawę. Byłam na wpół przytomna. Samiec alfa i samica zwrócili się do mnie:
- Wygraliśmy, słyszysz? Wygraliśmy, nie umieraj!
Wreszcie Shine powtórzył to samo. Ale nie zdążyłam tego usłyszeć. Zemdlałam...
17 października 2012 roku
Arashi:
Kiedy tylko Iluzja przybiegła do mnie z wiadomością, że Jane urodziła, chciałam iść do niej i do wilczątek. Po drodze opowiadała mi o tym, że wilki zaplanowały atak na te dwunożne istoty. Zjawiłam się w grocie Suki z szeroko wyszczerzonymi zębami, machając przy tym wesoło ogonem. Podbiegłam do mojej przyjaciółki, która właśnie wyszła z ciepłego jeziorka. Przytuliłam ją jak najmocniej się dało, a ona zawołała ze śmiechem :
- Nie tak mocno ,bo mnie udusisz !
-Powiedz mi lepiej jak nazywają się szczeniaki ! - odrzekłam z niecierpliwością.
Wilczyca omówiła każdego wilczka bardzo dokładnie.Siedziałam z Suki , Jane i Iluzją w grocie.Rozmawialiśmy o ataku wilków z naszej watahy.Trzymałyśmy za nich pazury.Suki bała się o Foreverb'iego. Jane o Jaspera ,a ja martwiłam się o
Black:
Poszłam na samotne łowy. Zaczęłam biec w kierunku Sarniej Polany. Już pierwsze wrażenie mnie zdziwiło. Tyle zwierzyny...
Zaczaiłam się i wyskoczyłam, raniąc najbliższą sarnę. Usłyszałam jak zaczęły uciekać.Trzymałam moją zdobycz, lecz była zdrowa i młoda. Dopiero po zaciętej walce pokonałam ją.
Tym się nie naje wataha, muszę znaleźć coś więcej - pomyślałam.
Tak więc poszłam upolować jeszcze jelenia. Zaczaiłam się w krzakach i rzuciłam na stworzenie. Podrzucał się i wierzgał, ale nie dałam za wygraną. Padł lecz jeszcze żył. Podeszłam do gardła i odcięłam dopływ tlenu. Zdechł.
Cóż za obfity łup - przeszło mi przez myśl. Noga wciąż mnie bolała, ale poszłam do naszej Jamy i pokazałam zdobycze. Wspaniały dzień! Los się do mnie uśmiechnął.
Poszłam jeszcze popatrzeć w gwiazdy. Nie mogę się doczekać jutra - pomyślałam i poszłam spać.
17 października 2012 roku
Jasper:
Podszedłem do Jane. Byliśmy sami, no nie licząc szczeniaków.
- Są piękne... - Powiedziałem. - To dzięki takiej matce.
- Ha, ha, ha... Ale będą też odważne, jak ty. - Odrzekła moja partenrka. Uśmiechnąłem się do niej, i położyłem się obok. Byłem najszczęśliwszą osobą na świecie! Małe szczeniaczki... Kto by pomyślał?
17 października 2012 roku
Jane:
Jestem taka szczęśliwa, że mam sześć szczeniaków. One są niesamowite.
Jak zwykle miałam iść na spacer, lecz nie chciałam zostawić szczeniaków Suki czy Skkiperowi, choć ufam im. Więc zostałam z nimi. Nagle Alistar zaczął gryźć Watera i na odwrót. Rozdzieliłam ich pomiędzy Vitani i Rosalie. Zasnęłam. Gdy się obudziłam szczeniaków nie było! Zerwałam się na równe łapy i zawyłam po Jaspera i Anubisa. Przybiegli w mig.
- Co się stało?- spytał Anubis
-Szczeniaki uciekły!- odpowiedziałam
-Co?! Jak to możliwe?- spytał Jasper
-Nie wiem! Zasnęłam na pięć minut i gdy się obudziłam nie było ich…
-Anubis! Pobiegnij do Suki może ona wie a jak nie to do Skkipera- zarządził Jasper
-Ok! Lecę- i już go nie było
-Kochanie, nie płacz. Znajdą się-powiedział odwrócony tyłem do mnie-Jane? O boże!!! Zemdlała!!!
Jasper zaczął panikować. Po chwili odzyskałam przytomność i Anubis wrócił ze szczeniakami na plecach. Ucieszyło mnie to i ulżyło mi.
-Już nigdy nie zasnę z wami!- krzyknęłam wesoło- Och, Anubis dzięki ci, dzięki!- powiedziałam i go przytuliłam
-Echem- chrząknął Jasper
-Jaz, ale z ciebie zazdrośnik!- powiedziałam i go pocałowałam
- Chodźcie tu do mnie!!!- zawołałam do małych urwisków
-Gdzie byłyście? Co Water?
-Yyy… nas Siuki znalazła- tłumaczył Water
-To plawda naplawde- stwierdziła Leah
-Dobrze, dobrze już rozumiem.
-To, co może zjemy rodzinną kolację?- spytał mój nowy brat Anubis
-Taaak!- wykrzyknęły wilczątka
-To wy poczekajcie z mamą a wasz tatuś z wujkiem pójdą coś upolować.-powiedział Jasper
Poszli, a ja zostałam ze szczeniakami. Cały czas zastanawiało mnie to z skąd wziął się biały wilk Alistar. Nieważne, przynajmniej wszystkie są zdrowe i piękne.
W końcu wrócił Jasper z Anubisem z dwoma jeleniami.
-Ojejku, a kto to zje?- zapytałam
-Ja, Anubis, ty, Vitani która jest głodna, Nizuri, Rosalie, Leah, Alistar, Water, Suki, Kazan, Youksi, Kaminari, Nirwana, Skkiper i on też upolował jelenia i Foreveby.- powiedział Jazz
-A reszta watahy?
-Nie znalazłem-stwierdził „szaman”
Gdy zjedliśmy to wróciliśmy do reszty watahy około czwartej nad ranem. Większość niosła śpiące szczeniaki. Dawno już się tak nie bawiłam!
17 października 2012 roku
Foreverby:
Dzień był spokojny. Usłyszałem wrzask. Wilczycy. W dodatku krzywdzonej. Pobiegłem w stronę źródła dźwięku. Dochodził on z lasu za rzeką. "Skakać czy nie?" pomyślałem. W końcu skoczyłem. Zobaczyłem ruch pomiędzy drzewami. Wszedłem cicho w głąb lasu. Leżała tam poplamiona krwią wilczyca. Była nieprzytomna. Nie wiedziałem, co robić. Usłyszałem gdzieś z daleka ryk niedźwiedzia Wziąłem ciało wilka w zęby i wysunąłem z lasu. Ułożyłem ją przy rzece. Zacząłem nawoływać kogoś z watahy. W końcu pojawiła się Black... Ale nie była sama.
17 października 2012 roku
Caspella:
Czułam się dziwnie i bardzo bolała mnie łapa. Gdy się obudziłam byłam w grocie, Suki i Jane były przy mnie.
-Myślałam że... się nie obudzisz - powiedziała opiekunka młodych.
Podeszli do mnie Heaven, Shadow i Foreverby.
- Czy masz świadomość, co się wczoraj stało? - zapytała samica Alfa.
- Za bardzo nie.
- Postrzelili cię ludzie.
-To akurat pamiętam.
- W klatce jest nadal kula, której chyba nie wyciągniemy. - odrzekł smutno "szaman".
Miałam obandażowaną pierś jakimiś dużymi liśćmi, po których płynęła krew. Moja krew.
- Czy to jest poważne? - spytałam.
-Jeśli się temu przyjrzeć ...Hmmm...tak. - odpowiedział mi Foreverby. - Muszę ci przygotować specjalny wywar, którym zaleję twoją ranę.
-Będzie boleć?
Po chwili "szaman" wszystkich wyprosił i zawołał Black, żeby przyniosła jakieś rośliny. Wilczyca kinęła głową i pobiegł, a Foreverby powiedział:
- Na pewno, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- To super - zakpiłam.
Po chwili "szaman" wyszedł i zostałam sama. Podszedł do mnie Shine.
- Mamy sobie coś do wyjaśnienia. - odrzekł.
- Nic nie mamy.
- Ale....
- Ale żadne "ale"! Nie chcę z tobą gadać i tyle!
- Aaa..le Caspella!
- O co ci chodzi?
- Wiesz ten dzień noo ... wtedy.
- Co? Byłeś pod wpływem miksturki i dlatego to zrobiłeś?
- W jakimś sensie tak. Zjadłem taki owoc i po nim czułem się tak jakby to był... owoc miłości.
-Taa... możesz już wyjść. Bajki mi tu jakieś opowiadasz.
- Ale naprawdę nie chciałem cię urazić!
- Już za późno.
-Caspella... PROSZĘ!
Wreszcie nie mogłam wytrzymać i zawyłam.
18 października 2012 roku
Foreverby:
Nareszcie wygoniliśmy ludzi z naszego terenu. Ale za jaką cenę... Chester nadal nie obudził się ze śpiączki. Choć próbowaliśmy już wszystkiego, wilk nadal nie okazywał żadnych oznak życia. Ale jego serce biło. Bardzo szybko. Czy to coś oznaczało? Chociaż... Na razie wiedzieliśmy tylko jedno - dwanaścioro wilków do pilnowania.
18 października 2012 roku
Caspella:
Kiedy się obudziłam była przy mnie Suki i mówiła, jakie przemiłe są nowe szczeniaki. Tydzień minął szybko. Na szczęście już wyzdrowiałam: klatka piersiowa tak nie bolała, chociaż kula wciąż w niej tkwiła. Jane mówiła, że się z tego nie wyliże... Jednak się myliła.
Poszłam na polowanie. Zapuściłam się bardzo, bardzo daleko. Zobaczyłam jakąś nieznaną grotę, więc skradałam się cicho i podejrzałam, co było w środku. Nie znajdował się tam żaden niedźwiedź, tylko...szczeniak! Kilkumiesięczny wilczek. Weszłam do środka.
- Kto to? - zapytał.
- Mam na imię Caspella. A ty jak się nazywasz, maluszku?
- Feniks.
-Co tu sam robisz?
-Ja ...ja sam nie wiem. Obudziłem się tu.
-Ile czasu tu jesteś?
-Kilka dni.
- Nie zostawię cię tutaj. Pójdziesz ze mną?
Po chwili byliśmy już w "domu". Poszłam do samicy Alfa, która rozmawiała z Shadow'em.
- Mogę prosić Heaven?
-Już idę. - podeszła do mnie. - Co się stało?
- Byłam na polowaniu i znalazłam małego szczeniaczka.
- Zajmij się nim.
- Ale to nie jest mój wilczek.
- Widzisz, że cie lubi.
Feniks skakał, bawiąc się dużą muchą i coś bełkotał.
- Idź do tamtej groty, a ja przyjdę za kilka minut. - odrzekłam do niego, a szczeniak z przyjemnością mnie posłuchał.
- Czy on... wiesz?
- Tak, jutro.
-Ale...-
- Będzie przyjęty do watahy. Nie martw się.
Podziękowałam, cicho wchodząc do groty.
18 października 2012 roku
Suki:
Gdy położyłam się spać na parę minutek... obudziłam się wśród ludzi. Oczywiście wstałam na łapy i ustawiłam się do walki, chociaż wciąż nie byłam przytomna.
-RATUNKU!!!- wyłam nieustannie... Następnie zobaczyłam masę nie żywych wilków i ich młodych.
- Malue - szepnęłam. - To ty?- pytałam starego znajomego z zoo. Również był wilkiem. Niestety już nie żył. Martwiłam się. Nie chciałam.... nie chciałam... umrzeć.
Nie wiem, co było potem. Ktoś chyba dodał mi coś do jedzenia... Wstałam dopiero cztery dni później wśród watahy "Okruchów Nieba". Uratowali mnie? Foreverby patrzał się na mnie cały czas...
- Co się stało z naszą mamusią?-spytał Kazan
- Nie wiem... Kazan... nie wiem -odpowiedział ,,szaman"
- Foreverby... proszę. - zaczęłam. - Brzuch mnie boli....
18 października 2012 roku
Arashi:
Wybrałam się na Łąkę Dobrobytu. Miałam ochotę coś upolować, a poza tym nikt nie miał czasu tego zrobić. Podczas wędrówki zastanawiałam się, czy wilki już wróciły z bitwy. Nie miałam jeszcze wiadomości na ten temat. Byłam pewna ,że dowiem się o wszystkim ostatnia, ale w końcu los wilków do mnie dotrze...
Na łące było dużo saren i jeleni. Wokół hasały zające i nornice. Skradałam się tak, aby żadne zwierzę mnie nie zobaczyło. Rzeczywiście udało mi się. Oglądałam zwierzynę, gdy nagle wybiegł piękny, zdrowy, duży jeleń. Był taki dorodny i chyba największy w stadzie. Przyczołgałam się dostatecznie blisko.
Jednym susem pokonałam sporą odległość i skoczyłam na niego. Zwierzę śmiertelnie się wystraszyło. Całą łąkę ogarnął ogólny popłoch. Nie zdołałam utrzymać się na grzbiecie 'rogacza'. Nazwałam go tak, ponieważ miał dosyć duże poroże.Spadłam na trawę, potykając się jeszcze o jego kopyta. Moja łapa nie była do końca wyleczona. Piekła ,bo wdało się zakażenie.
Cóż i tak zaczęłam biec z pobolewającą łapą. Osiągnęłam prawie prędkość światła. Byłam zachwycona ,jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam.Jeleń tracił siły i wbiegł do lasu mając nadzieję ,że mnie zgubi. Nie byłam taka głupia. Bezszelestnie schowałam się do norki ze skałek. Ledwo się zmieściłam. Była to pewnie nora borsuka lub lisa. Głupiutki jelonek zaczął zwalniać, stanął.Już niczym się nie przejmował. Myślał ,że straciłam go z oczu. Ale ja kontrolowałam każdy jego ruch , czekając na odpowiedni moment.
Po kilku minutach nadszedł.Zwierze było wystarczająco blisko.Skoczyłam na niego wydając z siebie okropnie groźny ryk.Po chwili jeleń już nie żył. Zjadłam trochę ,aby nie był taki ciężki Zostało jeszcze dużo mięsa.Dociągnęłam go do jamy ,gdzie przebywały Jane i szczeniaki. Razem z Suki zjadły wszystko. Po pewnym czasie pojawili się Foreverby i Jasper z kolejną porcją jedzenia.Nawet ja się załapałam.
Rozmawiałam z nimi wszystkimi przez długi czas.Usłyszałam nagle potężny huk. Najgłośniejszy jaki dotąd słyszałam.Wybiegłam z groty nie mówiąc ani słowa.Pędziłam w stronę dźwięku, goniąc się z wiatrem.Słyszałam jakiegoś wilka.Nie wiem dlaczego...ale kiedy usłyszałam huk poczułam wewnętrzny impuls. Nie potrafiłam nad sobą zapanować.Biegłam i biegłam...mój amulet zaczął się świecić...
18 października 2012 roku
Jasper:
Poszedłem wraz z Jane oraz szczeniakami na Łąkę Spokoju. Wilczątka bawiły się i wściekały... Zauważyłem pewne cechy dzieciaków: Water był odważny i chciał wszystko nadzorować, Alistar był rozsądny, Vitani sprytna i nieprzewidywalna, Rosalie dumna i uczciwa, a Nizuri ostrożna, mądra i... spokojna. Szczeniaki naprawdę zachwycały mnie z minuty na minutę... Byłem zadowolony, że je mam. Spojrzałem na Jane, ona przyglądała się z troską dzieciakom. Była wspaniałą matką. Zza drzew wyszła Heaven.
- Cześć dzieciaki! - Krzyknęła.
- Cesc! - Odkrzyknęły. Uśmiechnąłem się do Alfy, ale ona przyszła w innej sprawie...
18 października 2012 roku
Skipper (z pomocą Layi):
Po tym jak Chester zapadł w śpiączkę natychmiast za rozkazem Shadowa pobiegłem do Layi.
- Stało się coś strasznego... - zacząłem.
-Tobie?
- Nie mi tylko... - nie mogłem złapać tchu.
- Jasper, Foreverby? Mów, że wilku!
- Chester...
-Co mu jest!?
Zaczęła wyć i szukać wzrokiem mojego kuzyna.
- On jest ciężko ranny. - powiedziałem.
-Co mu się stało?!- rozpłakała się.
- Shadow i Foreverby zajmują się nim. Zanieśli go do jaskini "szamana".
-Idę tam! Zaprowadź mnie.
- Dobrze.
Poszliśmy do tropiciela. Laya wbiegła do groty, wołając:
- Chester! Co mu się stało!? - to pytanie było skierowane do Foreverby'ego. Szaman tylko spojrzał na mnie i spuścił wzrok. Wilczyca powiedziała groźnie.
- Powiedz mi! Jestem jego żoną! Będziemy mieli dzieci!
"Upss.... wydało się" - usłyszałem jej myśli, dzięki amuletowi.
- Co?! - powiedziałem jednocześnie.
-Tak. To, co usłyszeliście.
Byliśmy w szoku. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Gratuluję... - odezwał się Foreverby z wahaniem.
- Ja również - odrzekłem i zacząłem potwierdzać moje słowa ruchem głowy.
-W jakim jest stanie?
- Ale co? - spytał "szaman".
-Chester
- Wolałbym porozmawiać najpierw na osobności ze Skipper'em.
Po tych słowach zauważyłem, że Laya wręcz kipiała ze złości.
-Fovererby...nie mam zamiaru czekać na wyjaśnienia tak długo.
- Dobrze, ale na początek powiem tylko, że nie jest w dobrym stanie.
-Czemu?
- Sama zobacz.
Ruszyliśmy za nim. Na ściółce z mchu leżało pełno bandaży z liści, ale nigdzie nie widziałem Chestera.
- Gdzie on jest? - spytała wilczyca.
- Tutaj. - wskazał stertę bandaży. Byliśmy zdziwieni.
- To... jest Chester? - spytałem
Łzy stanęły Layi w oczach. Nic nie mogła wykrztusić.
- Powiesz nam, co z nim jest? Czy on przeżyje? Co będzie wtedy z szczeniakami...?
- Powinien przeżyć, ale na razie jest w śpiączce.
Wesołe ogniki zaświeciły się w jej oczach.
- Foreverby ,powiedz czy można się z nim w jakikolwiek sposób skontaktować?- spytałem.
- Może przez ten twój amulet - podsunęła samica Beta.
- Spróbujmy. - powiedział "szaman". - Ale jak już to niech Laya się z nim skontaktuje jako pierwsza.
Zdjąłem z szyi amulet i podałem go wilczycy,
19 października 2012 roku





Skippera. Czułam to w głębi duszy.Nie powiedziałam o tym samicom.
Chwile pobyłam z wilczątkami. Najbardziej spodobał mi się Alistar. Był jedyny w swoim rodzaju. Nie tylko wyglądem. Razem z Iluzją pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do naszej groty. Leżała tam smutna Caspella. Próbowałyśmy ją pocieszyć ,ale nie udało nam się.Po takim dużym obciążeniu łapy mnie bardzo bolały. Usiadłyśmy w dalszej części groty i zaczęłyśmy rozmawiać. Wymieniałyśmy się sposobami na upolowanie wielkiego jelenia lub łosia. Chcąc, nie chcąc rozmowa przeszła do tematu walki samców z naszej watahy. Miałyśmy nadzieję ,że powrócą cali i zdrowi.
Po jakimś czasie zauważyłyśmy ,że w grocie nie ma Caspelli. Uważałyśmy ,że poszła coś upolować lub udała się do Heaven. Zastanawiałam się jak wzrastać będą szczeniaki Jaspera i Jane.Czułam ,że szpieg będzie bardzo dobrym ojcem... Jeśli przeżyje.
17 października 2012 roku





Heaven:
I znowu niespodzianka! Laya jest w ciąży z umierającym Chester'em. Co się dzieje na tym świecie? W dodatku "zwrócono" nam Suki... Próbowaliśmy ją uratować. Jej wycie usłyszał Shadow, ale dochodziło z kilkunastu kilometrów. Wyruszyła nawet pewna wyprawa - Jasper i Dangerous - na zwiady. Ale nie dotarli tam. Obóz ludzi znajdował się na terenie Zachodniej Watahy. Nie mogliśmy narażać kolejnych wilków... i tak Foreverby nie nadążał za leczeniem. W jego grocie powstał istny szpital!
Po kilku dniach samochód powrócił. Oddano nam Suki. Miała na szyi jakąś dziwną obrożę, której jeszcze nie zauważyła... "Szaman" nie potrafił jej zdjąć. Czyżby nadajnik? A jeśli tak, po co go tam umieścili? Poza tym zrobili jej coś strasznego... Nie, nie potrafię o tym mówić.
19 października 2012 roku
Laya (z pomocą Chestera):
Wzięłam od Skipera amulet. Czułam, jakby mi miało wyskoczyć serce.
- Chester słyszysz mnie?- zapytałam w myślach.
- Tak - odpowiedział ledwo słyszalnym głosikiem
-Chester! Jak się cieszę! -powiedziałam, płacząc ze szczęścia. -Chester mnie słyszy - oznajmiłam.
- Ja też się cieszę, że cię słyszę - powiedział - Co się ze mną stało? Pamiętam tylko, że odepchnąłem Shine'a, bo celował do niego człowiek. Chwilę później był strzał i chwila, która nadal trwa.
-Jesteś w śpiączce. Muszę ci coś powiedzieć...
- Słucham?
-Ja..ja jestem w ciąży...
- Co?! To wspaniale!!! Ale...
-Coś się stało?
- Jeżeli nie wybudzę się do porodu?
- Nie martw się. Rozumiem, że zrobiłeś to żeby ocalić życie wilkowi z watahy.
- Dziękuję ci za te słowa, ale jednak kiedy urodzisz to będziesz sama. Pomogą ci tylko Suki i Skipper, a ja? Będę tu nieruchomo leżał...
- Nie martw się. Zawsze mogę z tobą porozmawiać przez amulet, jeśli Skipper się zgodzi.
- Tak wiem, ale to nie to samo. Chciałbym być przy narodzinach dzieci.
-Możesz być.
- W jaki sposób?
- Moim amuletem i wszystkich innych spróbuję wzmocnić moc tego. Wtedy nikt nie musi go nosić, a wszyscy słyszą ciebie i na odwrót. Tak kiedyś zrobiła moja babcia.
- Naprawdę? To fantastycznie, ale ja miałbym inny pomysł.
-A jaki?
- Kiedy masz termin porodu?
-Za 3 dni.
- No i oto chodzi.
-Nie rozumiem.
- Ja w trzy dni raczej nie ,,odśpiączkuję się'' więc myślałem czy było by możliwe ,,przedłużenie'' ciąży?
-Chyba tak. Słyszałam, że tak tez się da.
- Więc co w związku z tym?
-Jeśli tego chcesz to zrobię to....
- Naprawdę? To cudownie ale kto by się tym zajął?
- Fovererby jest "szamanem".
- No racja. To kochanie porozmawiaj z nim dobrze?
-Jak sobie życzysz. A chcesz porozmawiać ze swoim kuzynem? Albo z kimś?
- Bardzo chętnie, ale może później. Jestem strasznie zmęczony...
- To dobrej nocy.
- Dziękuję, wzajemnie. - odrzekł.
Ściągnęłam amulet ze łzami w oczach. Tak bardzo chciałabym zobaczyć Chester'a.
19 października 2012 roku

Foreverby:
Przez to całe "szamanowanie" zapomniałem, jak to jest być prawdziwym wilkiem. Nie byłem na żadnym polowaniu... od... od miesiąca! Dla wilka to jak dwa lata! A kupka bandaży zwana Chester nie budziła się wo góle. Wiedziałem, że Laya się bardzo z tego powodu martwi. No, ale cóż. Musiałem przecież iść kiedyś na polowanie. Nawet zostawiłem amulet Kazanowi. Żeby popilnował.
Poszedłem na Łąkę Dobrobytu. Zwierzęta pojawiły się tam ponownie, ponieważ ludzi uciekli. Wypatrzyłem dorodnego jelenia. Zacząłem się do niego skradać, lecz ten mnie zauważył uciekł. Spadła mi kondycja. Przez kilka dni prawie w ogóle nie wychodziłem z nory. "Trudno" - pomyślałem. Teraz na oczy nasunął mi się piękny łoś. Tym razem po kilku sekundach, miał już przegryzioną szyję. Spałaszowałem połowę, póki posiłku nie przerwała mi Suki.
- Foreverby! - krzyczała. - Chester się obudził!
Zdziwiłem się bardzo. Nawet bardziej niż bardzo. Zauważyłem też, że ma w pysku mój amulet...
19 października 2012 roku

Suki:
Cały ranek przespałam. Dzięki Shine'owi Kazan żyje. Od niedawna nie muszę się zajmować tylko moimi szczeniętami, ale również Water'em, Vitani, Nizuri, Rosalie ,Leah i Alstarem! Na szczęście pomaga mi Skipper. On uczy maluchy polować, a nasze kochane, młode wilczyce zostawia ze mną i pokazuję im jak leczyć rany. Tak więc śpię tylko trzy godzinki. No, ale nic .
Gdy Skipper się gdzieś zapodział ja wzięłam maluchy na Sarnią Polanę. Niedawno zawarłam z nimi takt: możemy tam polować, co cztery dni i mogę tam też uczyć maluchy. Pokazałam im także Łąkę Spokoju,
Pod koniec dnia oznajmiłam im największą atrakcje. A mianowicie- Łąkę Dobrobytu. Dzieci były zachwycone wielkością jeleni, saren i innych zwierząt.
- Proszę pani- spytała mnie Nizuri
- Mów do mnie "ciociu". Nie jestem obca.
Od kilku dni mam na sobie ten irytujący nadajnik! Cały czas piszczy i nie mogę na nic polować, co zwierzęta uciekają.
- Mamo... a jak znajdą nas znowu ludzie?- spytał Kazan.
Kazan miał rację, a ja uświadomiłam to sobie dopiero teraz. Zanim jednak zdążyłam powiadomić o tym watahę, zaczęło mnie mdlić. Co się ze mną dzieje?
19 października 2012 roku

Heaven:
Lilia postanowiła zapolować na Sarniej Polanie. Próbowałam ją przed tym powstrzymać, ponieważ ostatnio coraz częściej polowała tam inna wataha. Zwierzyna na ich terenie uciekła i musieli jakoś sobie radzić. Jednak wilczyca nie chciała słuchać.
Przez kilka dni jej nie widziałam. Miałam jednak za dużo rzeczy na głowie, żeby się tym przejmować. Dopiero po tygodniu sobie o niej przypomniałam. Pobiegłam na Sarnią Polanę, żeby zobaczyć... jej martwe ciało. Było rozszarpane przez inne wilki. Wykopałam dół i wrzucił tam Lilię. Nie chciałam, żeby wilczątka ją zobaczyły.
19 października 2012 roku

Anubis:
Z Jasper'em po południu poszliśmy się przejść. Nagle zauważyliśmy obóz ludzi.
- Aaa... to o tym miejscu wszyscy mówili. - powiedział szpieg.
- Rzeczywiście przerażające..- odpowiedziałem.
Nagle mój towarzysz stanął na gałęzi. Ostra krawędź wbiła mu się w łapę i zawył z bólu. Ludzie nas zauważyli i zaczęli biec w naszą stronę ze strzelbami i dzidami.
- Jasper uciekaj! - krzyknąłem.
Ale to i tak nie wiele dało. Wilk strasznie utykał i nie mógł biec. Niestety ludzie do niego dobiegali. Jeden z nich celował w niego strzelbą. Zawróciłem i szybko pobiegłem do Jasper'a, zasłaniając go. Usłyszałem huk...a potem straciłem przytomność....
Nie obudziłem się do tej pory.
19 października 2012 roku
Caspella:
Gdy wstałam, poszłam od razu na polowanie. Zobaczyłam niedźwiedzice. Skradałam się do niej i lekko przygryzłam jej gardło. Odepchnęła mnie jednym machnięciem wielkiej łapy. Na szczęście nic mi się nie stało. "Dzięki amuletowi" -pomyślałam. Ale wielki zwierz biegł w moją stronę.
W ostatnim momencie odsunęłam. Niedźwiedzica nie zdążyła wyhamować i po chwili uderzyła w drzewo. Gdy tylko się zdezorientowała z łatwością przegryzłam jej szyję i zaciągnęłam na śniadanie do watahy. Mój mały podopieczny Feniks był strasznie głodny.
- On jest taki śliczny - powiedziała Laya.
- Kto? - zapytał obiket jej zachwytów, szczeniak.
-Ty, głuptasie. - zaśmiała się.
- Niedługo będziesz miała swoje. Ja tylko się nim opiekuję. Jeśli dobrze pamiętam, rodzisz jutro?
Przytaknęła.
Wszyscy wyszli i podziękowali za niedźwiedzia o poranku. Ja natomiast poszłam z Feniksem na łowy, żeby mu pokazać, jak coś upolować.
- Patrz, Feniks! Podchodzisz cichutko do zająca i cap! Już go masz. - uśmiechnęłam się. - Teraz ty!
- Podchodzę i cap.... Mam go!!!
- No widzisz! Nauczyłeś się.
- A ja dziękuję, że ty zgodziłaś się mnie uczyć.
Uściskał mnie czule. Usłyszałam że ktoś się tu skrada. Był to szpieg z nieznanej watahy, która po ataku ludzi zajęła tereny poprzedniej. Wykorzystali okazję.
- Schowaj się. - szepnęłam do Feniksa.
Pobiegł i ukrył się w krzakach. Zaczęła się zacięta walka, ale miałam więcej obrażeń niż przeciwnik. W ostatniej chwili zorientowałam się, że nie mam amuletu. Szpieg miał tak samo ostre kły, jak ja i niestety wygrał. Zostawił mi bliznę z pazurów pod okiem. Uciekł.
Nim zemdlałam, zdążyłam zawyć. Na szczęście Feniks pobiegł do pary Alfa. Mój kochany wilczek! Wilki wzięli mnie do Jamy i zawołali "szamana", aby mnie obejrzał. Nie było to jednak nic poważnego, tylko zadrapanie.
19 października 2012 roku
Foreverby:
Pewnego dnia, postanowiłem, że wybiorę się na Łąkę ze Skipperem, Suki i szczeniakami. Było całkiem przyjemnie. Słońce mocno przygrzewało. Biegałem z wilczątkami po trawie, a wilki leżały i obserwowali nas.
- Jakaś zabawa na dziś? - powiedziałem wesoło.
- Sukanie przedmiotóf! - zakrzyknęły razem szczeniaki.
- A jak się w to bawi? - zapytały wilczęta Jane.
- To wy sobie wszystko wytłumaczcie, a ja zaraz wracam. - odrzekłem do szczeniaczków. Pobiegałem dookoła Łąki, żeby rozprostować kości. Tak wiem, to trochę dziecinne, ale mnie sprawia to radość. Było dobrze póki nie potknąłem się o wystające coś. Próbowałem to wyjąć zębami. Niestety, nie była to jakaś kilku centymetrowa blaszka. To było bardzo duże coś. Próbowałem to odkopać. Suki i Skipper chyba zauważyli co robię, bo podeszli do mnie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała zaciekawiona samica.
- -No... Próbuję odkopać, nie widać? - uśmiechnąłem się
do Suki - Pomożecie?
Zabrali się ochoczo do pracy. Szczeniaki usiadły obok
nas i obserwowały z przekrzywionymi łebkami, co robimy. Po
kilkunastu minutach, w wielkim dole leżała piła do cięcia metalu.
- Suki, zdejmiemy twoją obrożę już zaraz. - powiedziałem. Gdy wracaliśmy, opiekunka nie miała już na sobie uciążliwego
sprzętu. Wszyscy oglądali się z zaciekawieniem na łowczynię.
Podbiegła Heaven.
- Co się stało z obrożą? - zapytała z uśmiechem.
- Mój Foreverby zdjął mi ją dzięki swojemu znalezisku. -
odpowiedziała.
19 października 2012 roku


Heaven:
Jutro przyjdą na świat następne szczeniaki... Od Layi i Chester'a. Na szczęście samiec Beta już się wybudził i zobaczy narodziny. Ciekawe, ile będzie wilczątek? Jeśli cztery to w watasze będzie... czternaście szczeniąt pod opieką Suki oraz Skippera! Oprócz Feniksa, bo nim zajmuje się Caspella. Tak... A ja? Bardzo chciałabym mieć młode, ale nie teraz. Wszyscy mają za dużo na głowie. Potrzeba czasu, żeby wszystko wróciło do normy.
19 października 2012 roku

Arashi:
Kiedy dobiegłam na miejsce huku zauważyłam tam jakiegoś wilka... Mówił mi, żebym wracała i kiedy indziej tu przyszła. Dziwne, ale posłuchałam go. Wróciłam do swej Groty. Po drodze gratulowałam Layi ciąży i pozdrawiałam Chestera. Przez kilka dni wszędzie szukałam Skippera. Był on jak na razie najbliższym mi wilkiem.
Poszłam do przywódczyni sprawdzić czy u niej go nie ma. Chwilę rozmawiałam z Heaven. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam ją czy też nie chciała by mieć wilczątek. Odpowiedziała, że na razie nie.. Mimo to wiedziałam, że para Alfa bardzo tego chce. Podpowiedział mi mój amulet. Jak na razie jest za dużo wilczątek. Muszą poczekać, aż wszystkie dorosną...
19 października 2012 roku
Jane:
Dziś szczeniaki były grzeczne, aż do czasu gdy …
Poszliśmy (ja i szczeniaki) nad rzekę Zapomnienia. Po naszej wschodniej stronie byłam tylko ja i moi podopieczni. Zaś po drugiej stronie inna wilczyca ze swoimi maluchami. Przyglądałyśmy się sobie dobre pięć minut. Wtedy ona wskoczyła do wody i chyba próbowała podpłynąć. Zostawiła swoje młode na pastwę losu. Odsunęłam szczeniaki na dwa metry do tyłu i warczałam groźnie na płynącą. Nie ruszyło to ją w ogóle.
- Oddaj mi tego wielkiego liścia! On był mój! - upierał się Water.
- Nie kłam!!! Ja go znalazłam był pod kamieniem!- naciskała Leah.
- Cicho! Idźcie do tyłu i schowajcie się w jakiejś norze. Ja was znajdę - zarządziłam. - I zostawić mi tu tego liścia!
- Dobrze - wilczęta pognały w głąb lasu.
Wilczyca już nie musiała płynąć, szła. Otrzepała się z wody i stanęła. Warknęłam ponownie i nic.
- Czego chcesz?- spytałam. - to nie twój teren.
- Tak, wiem …- szepnęła
-To co cię tu sprowadza? I dlaczego zostawiłaś same maluchy bez opieki?!
-Przyszłam, bo jesteśmy siostrami. Maluchy są w pobliżu domu i mój partner ich pilnuje, tylko jest w głębi lasu.
-Co?!- wykrzyknęłam - My siostrami?! Niemożliwe, moje rodzeństwo nigdy by nie próbowało nas zaatakować!
-Wiem o tym, ale to nie ja jestem samicą Alfa!
-A jakie jest twoje stanowisko?
- Jestem opiekunkom młodych a właściwie nią byłam...
- Czemu "byłaś"?- spytałam z zaciekawieniem.
-Ponieważ ja i Rester, mój partner, z naszymi wilczkami uciekamy z watahy!
- Czemu? Nie jest u was tak wspaniale, jak u nas?- spytałam złośliwie.
-Może… Ale tu chodzi o to, że… Nieważne. Zapewne nie chcesz słuchać długiej historii- teraz poznałam, że to moja siostra Carmen.
-I gdzie pójdziecie, co?
- Nie mam pojęcia może jakaś wataha nas przyjmie lub nie…
- Może dołączycie do naszej watahy?- wiedziałam że to była złe pytanie
-Nie! Założymy sami własne stado, a poza tym jest z nami już jedna para wilków.
-Życzę udanej… watahy. Ale muszę już iść- przytuliłam Carmen po raz ostatni i rzuciłam się do lasu.
Bardzo mnie to zmartwiło, że jako najstarsza z rodzeństwa nie mam własnej watahy… Lecz i dobrze nie chciałabym być samicą Alfą chociaż… Nie! W watasze Heaven jest cudnie. To dzięki jej mam teraz partnera i dzieci.
- Właśnie dzieci! - krzyknęłam. - Muszę je znaleźć!
Właśnie wtedy usłyszałam śmiech wilczków i imię Vitani. Okazało się, że szczeniętami zajęła się Black! Nie poznałam jej jeszcze wystarczająco dobrze, ale wiedziałam, że nie postrzega siebie dobrze.
- Och Black! Jak mam ci dziękować?
-Nic nie musisz robić- powiedziała chłodno- Ale następnym razem uważaj!
-Dobrze, dobrze wiem. I jeszcze raz dziękuje!
-Nie ma za co-odrzekła i uciekła w głąb lasu
Zabrałam maluchy i wróciliśmy do reszty. Jasper się stęsknił za szczeniakami, bo nie widział ich cały dzień. Gdy mój ukochany pilnował wilczki, ja opowiedziałam wszystko Arashi, Suki, Layi, Anubisowi i Heaven.
19 października 2012 roku
Caspella: (nie ratować na czas nieokreślony z powodu wyjazdu)
Był miły ciepły dzień. Słońce przedzierało się przez kilka obłoczków. Była czwarta rano... nikt jeszcze nie wstał. Ale ja poszłam, żeby poszukać przygody - bez amuletu, który zostawiłam go w grocie.
Poszłam bardzo daleko, chciałam przeżyć coś... coś niezwykłego. Nie wierzyłam, że ludzią nie wrócą. Musiałam udowodnić, że gdzies się schowali i potem na nas napadną. Byłam już dziesięć kilometrów od watahy.
Nagle poczułam dym. Za drzewami rozbili obóz ludzie. Widziałam, że byli to drwale. Słyszałam jak rozmawiali o przegonieniu stąd nas, wilków, i ścięciu drzew. Przestraszyłam się! Mamy tyle na głowie: szczenięta, Laya jest w ciąży! "I co my teraz zrobimy?" - pomyślałam.
Nagle ktoś mnie złapał od tyłu i poczułam ból w głowie. Człowiek uderzył mnie gałęzia dębu i wsadził do klatki. Wyłam, warczałam na nich, a oni śmiali się i mówili że ich szef będzie zadowolony Futro wilka jest przecież bardzo drogie.
19 października 2012 roku

Foreverby (z pomocą Suki):
Wszedłem do jamy mojej narzeczonej.
- Suki? - zapytałem prosto z mostu.
- Kochanie... - zaczęła niepewnie. - Ja chyba jestem w ciąży
- Cieszę się! - powiedziałem śmiało do opiekunki młodych.
- Tylko mamy problem. - spojrzała na mnie. - Chodzi mi o poród Layi. To już jutro i ja chyba nie dam rady się nimi opiekować... No... a jak je nazwiemy? - spytałam i jeszcze raz spojrzałam na kochanego ,, szamana".
- Nawet nie wiem jakiej będą płci. Ale jedno imię bardzo mi się podoba i jeśli będziemy mieli synka, to tak właśnie chciałbym go nazwać. - odpowiedziałem.
- Może. A umiesz to coś....przypomniało mi się coś! - krzyknęła. - Woda... ta z chrztu wilczego... To nią się da chyba... to zdjąć czy coś - opowiedziała nieskładnie.
- Co się da zdjąć? - zapytałem ciekawy.
- Noo... Ciążę... - odpowiedziałam niepewnie.
- Ale... ale czemu chcesz pozbawić życia małe? - moje zdziwienie coraz bardziej rosło.
- Nie, nie chcę... - odparła.
Oboje położyliśmy się spać. Nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę szczeniaki. Jednak w nocy, gdy jeszcze nie spałem, Suki powiedziała do mnie cicho.
- Jak chciałeś nazwać naszego syna? - szepnęła.
- Kanis... - odparłem, a po chwili odpłynąłem do krainy błogiego snu.
19 października 2012 roku

Laya:
Zostały cztery godziny do mojego porodu. Zielona trawa pod wpływem wiatru muskała moją twarz, gdy leżałam na Łące Spokoju. Stresowałam się, choć jucz i tak rodziłam jeden raz. Teraz tylko myślałam czy wszystko wyjdzie, czy szczeniaki przeżyją po porodzie... tak jak Vieena, którą przypomina mi Caspella. Zmarła kilkanaście miesięcy temu. Ukryłam twarz w trawie i cicho zaczęłam łkać, by nikt nie usłyszał.
19 października 2012 roku

Suki:
Laya urodziła w nocy. Wszystko poszło jak najlepiej z wyjątkiem tego, że zasłabłam. Było już po porodzie. Siedziałam w Jamie z Foreverby'm.
- Kochanie... podoba ci się imię Shayde? - spytałam.
- To piękne imię. - odpowiedział mój przyszły mąż - A wiesz, że jak urodzisz będzie w stadzie około siedemnastu małych wilcząt - spytał z uśmiechem na pysku - Tak? Ale Skipper ,,może" będzie mi pomagał. - powiedziałam
- Tak... może. O ile nie będzie się zajmował moimi wcześniejszymi szczeniakami, Jane i Layi, bo ja swoimi się muszę zająć.
Poszłam na Łąkę Dobytu ostatni raz polować zanim urodzę i zobaczyłam ...dwa wilki z innej watahy oraz ludzi, szykujących się do walki. Chciałam ich ostrzec... ale za późno - już nie żyły. Człowiek spojrzał na mnie i zaczął mnie gonić. Skryłam się w Sosnowym Strumieniu. Słyszałami ich oddechy. Szukali mnie...
20 października 2012 roku
Jasper:
Skoczyłem na człowieka, który strzelił w Anubisa. Moje zęby były tak blisko jego twarzy, już prawie go złapałem... nie! Ktoś szarpną mnie do tyłu, zawyłem... Żadnej odpowiedzi. No cóż, muszę sobie jakoś poradzić. Moja łapa krwawiła... Za kark trzymał mnie łysy mężczyzna, mówił coś do mnie. Ugryzłem go w rękę, od razu puścił! Ludzie odeszli, a ja zaciągnąłem Anubisa do Foreverby'ego. Byłem wyczerpany.
- Pomożesz mu? - Zapytałem z nadzieją. "Szaman" nie był zadowolony, kolejny pacjent!
- Spróbuję coś z nim zrobić... - Odpowiedział. Do jaskini weszła Vitani.
- Tato, co ty tu... wujek! - Krzyknęła. Spuściłem łeb. Pożegnałem się z Foreverbym i złapałem Vitani.
- Czy twoja matka wie gdzie się panienka podziewa? - Zapytałem srogo.
- No pewnie! - Odpowiedziała. Zaśmiałem się. Poszedłem z nią na Łąkę. Po kilku minutach przybiegł do nas Alistar. Bawiłem się z nimi całe popołudnie.
- Jasper! - Krzyknęła zapłakana Jane.
- Co się stało kochana? - Zapytałem. Dopiero po chwili zrozumiałem, że łowczyni nie miała zielonego pojęcia gdzie podziewają się szczeniaki. Spojrzałem zły na Vitani i Alistara. Jane podeszła do mnie, a za nią szedł szereg maluchów z dumnie uniesionymi głowami.
- Dzieci, co ja wam mówiłam...? - Zapytała.
- Przepraszamy... - Powiedzieli smutno. Jane uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, ja odwzajemniłem uśmiech. Zanim się obejrzałem, a łowczyni skakała na mnie! Przewróciła mnie, a w ślady matki poszły wszystkie szczeniaki. Leżeliśmy i śmialiśmy się razem.
20 października 2012 roku
Jane (nie ratować na czas nieokreślony z powodu wyjazdu):
Amulety, amulety dużo wilków je ma, więc poszłam na poszukiwania własnego. Szczeniaki zostawiłam pod opiekę Suki i Skkiper'a po raz pierwszy! Troszkę się denerwowałam, że doprowadzę opiekunów do szału ale Suki mnie uspokajała i powiedziała, że nic złego się nie stanie.
- Dobrze, dobrze już idę. Do zobaczenia Alistar, Water, Rosalie, Nizuri, Leah i Vitani. Wrócę nie długo.
- Nie przejmuj się nimi. - rzekła Suki.
Poszłam. Szukałam wszędzie nawet w koronach drzew (nie ważne jak się tam znalazłam). Pustka. W rzece, w grotach, norach...
-Gdzie jesteś ty… amulecie?- spytałam, krzycząc.
-Tutaj!- odpowiedziało coś
- Gdzie?
-Idź prosto, a dalej poprowadzi cię głos serca.
Posłuchałam. Nagle coś w mojej głowie powiedziało mi „stój” i„skręć w prawo”. Za wielkim drzewem znalazłam małego wilczka!
- Niemożliwe!
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Wziąć go czy nie? Dręczyło mnie to pytanie. Wilczek miał zaledwie cztery tygodnie. Drżał z zimna więc go otuliłam. I wtedy spadła na mnie klatka! Maluch okazał się interaktywnym pluszakiem.
-Widzisz Billy jak twój tatuś dzielnie pracuje? Ten wilczek teraz będzie naszym psem.- odrzekł jakiś pan.
-Super! A już budę i kojec kupiłeś?- spytał jego syn.
-Tak, stoją na podwórku! A teraz pomóż mi wziąć klatkę za uchwyty. Tylko, żeby cię nie ugryzła! Bo to strasznie boli!
Ludzie mnie uwięzili! Co teraz będzie? Moje malce, Jasper i Wataha! Co się ze mną stanie...?
20 października 2012 roku
Foreverby:
Czekaliśmy wszyscy w wielkiej jaskini na młode Layi. Rozmawialiśmy ze sobą.
- Jak myślicie, ile ich będzie? - zapytałem pozostałych członków.
- Nie wiem. Nikt nie wie. - odpowiedziała mi Black.
Wyszedłem z groty, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zobaczyłem w oddali biegnącego Chestera.
- Urodziła! Urodziła! - krzyczał. - Zawołaj wszystkich.
20 października 2012 roku



Heaven:
Jane zniknęła. Razem z Dangerous postanowiliśmy ją uratować. Udało się nam nawet znaleźć dom, w którym ją trzymano - wiejską, drewnianą chatkę. Była otoczony ogromnym, kolczastym płotem. Na ogrodzie stała buda, w której leżała partnerka Jaspera. Na jej szyi wisiał gruby, stalowy łańcuch.
Gdy nas zobaczyła zawołała:
- Uciekajcie! Prędko!
Nie mieliśmy jednak takiego planu. Dangerous znalazła małą dziurę w siatce. Podkopała ją i przecisnęła się do zagrody. Podążyłam za nią do Jane. Gryzłyśmy łańcuch, ale metal nie reagował. Po policzku łowczyni spłynęła łza.
- Co się stanie z moimi szczeniakami...? - szepnęła.
Nagle przed drzwi wybiegł jakiś mężczyzna. Spojrzeliśmy po sobie z Dangerous i zaczęłyśmy uciekać. Jednak mojej towarzyszce się nie udało. Człowiek chwycił ją jak szmatę, chociaż gryzła i się szarpała. Nie chciałam na to patrzeć... Słyszałam jednak skowyt oraz piski, a potem dźwięk piły mechanicznej. Koniec. Wilczyca już nie żyła.
Uciekłam zapłakana. Musiałam to przekazać reszcie watahy... w której było już tylko czternaście członków - bez Caspelli. Czy któryś z nich odważy się ją uratować, po tym, co się stało?
20 października 2012 roku
Foreverby:
Nie ma, co ukrywać. Wataha się rozpada. Przez kogo? Przez ludzi ma się
rozumieć! Dangerous i Lilia już nie żyły. Było mi ich bardzo brak. Członkowie
Okruchów znikali na oczach, a Caspella nie pojawiała się już od kilkunastu dni.
Wszyscy chodzili a to zapłakani, a to ze spuszczonymi głowami. Ludzie nie
rozumieją, że psują nasze życie. Przez nich rozpadają się nawet najmocniejsze
więzi.
Myślałem o wszystkim, aż dziś stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
- Podczas heroicznej wyprawy, aby uratować Jane (Jasper lekko zachlipiał),
poległa Dangerous. - przemawiał do nas Shadow. - Zginęła również nasza
wilczyca Lilia.
Wszyscy pochylili łby ku ziemi. Nagle z bardzo daleka usłyszeliśmy wycie
wilka. Bardzo znajome. A ten dźwięk przybliżał się coraz bardziej, aby ostatecznie całkowicie nas wypełnił. Na skraju Jeziora Łez, przy którym właśnie siedzieliśmy, zauważyliśmy dwie małe sylwetki wilków. Biegnących wilków. Przeleciała kula, która świsnęła nam koło uszu. Zapanowało poruszenie, po którym wszyscy zerwaliśmy się z miejsc. Trafiła ona w Chestera. W to samo miejsce co wcześniej. Wtedy znowu zemdlał, a śpiączka ogarnęła go znowu. Jednak było to szczęście w nieszczęściu. Dwoje wilków które widzieliśmy były już kilka metrów od nas. Caspella i Jane. Jasper rzucił się w stronę swojej żony.
21 października 2012 roku
Caspella:
Nie było mi miło siedzieć w klatce jak jakaś papuga. Musiałam uciec. Drwale poszli ścinać drzewa, a mnie zostawili samą w ich obozowisku. Pomyślałam, że to jedyna szansa ucieczki. Ale jak miałam wyjść z klatki? Zadałam sobie tylko to pytanie. Zawyłam jeden raz, drugi...i usłyszałam odpowiedź. Ale to nie jeden wilk tylko pięć.
Wszyscy wyli i warczeli. Krzyczeli, że obmyślą plan i mnie uratują.Jednak myślę że to nie było możliwe. Drwale kończyli ścinać drzewa i już cała przyczepa była naładowana drewnem. Jutro wyjeżdżali...
21 października 2012 roku
Jasper:
- Jasper! - Krzyknęła zapłakana Heaven.
- Co się stało? - Trochę się zdziwiłem.
- Jane... Dangerous.... - Alfa zemdlała. Zaniosłem ją na plecach do Shadowa.
- Idę do mojej żony - Uśmiechnąłem się na samą myśl.
- Jane porwali. - Odpowiedział wolno przywódczyni.
- Co?! - Coś we mnie pękło. Wybiegłem z jaskini, byłem zdruzgotany. Poszedłem do Suki pożegnać się ze szczeniakami. Musiałem ją ratować...
21 października 2012 roku
Caspella:
Siedziałam uwięziona w klatce chciałam żeby mnie stąd wypuścili jednak była to pułapka. Jeden człowiek krzyczał:
- SZYBKO ŁADOWAĆ DREWNO NA PRZYCZEPĘ, A WILKA WSADZIĆ DO AUTA!
Wystraszyłam się. Oni odjeżdżali! Nie mogłam pozwolić by zrobili ze mnie futro! Wzywałam pomocy, wyłam. Jeden z drwalów wystraszył się czegoś, upuścił klatkę i jej drzwiczki się otworzyły .Wybiegłam z zachwytem, kierując się do watahy. Jednak żaden z ludzi nie zauważył że mnie nie ma. Wieczną zagadką pozostało, czego się przeraził ten człowiek. Ale byłam wolna, nic mnie bardziej nie cieszyło niż to, że zobaczę calutką watahę.
Jednak, gdy przyszłam do groty wszyscy siedzieli nad ogniskiem i niektórzy płakali. Nie zobaczyli, więc zawyłam trzy razy. Wszyscy wyszli zaciekawieni, kto to.
-Caspella! - krzyknęli wszyscy i mnie uściskali.
-Gdzie Dangerous? spytałam. Nie musiałam się pytać o Lilie: wiedziałam co się z nią stało.
- Ona nie żyje. - dokończył Jasper - Poszła razem z Heaven uratować Jane, którą schwytali ludzie.
Nogi zrobiły mi się jak z waty, ale stałam poszłam do groty. Założyłam amulet i zawołałam Feniksa, żeby się już położył, a ja na chwilę gdzieś pójdę
Pobiegłam w las. Czułam tam zapach Jane i ludzi. Miejsce było ogrodzone płotem, ale podkopałam się. Jane spała.Nie budząc jej odpięłam łańcuch od budy. Nie wiedziałam skąd to umiem, ale ważne że ją uwolniłam. Obudziłam wilczycę i pobiegłyśmy do watahy. Było ciemno i nikt nas nie zauważył.
21 października 2012 roku
Jasper:
Maluchy przybiegły do Jane, były takie szczęśliwe, ja z resztą też. Heaven rozmawiała z moją żoną, a ja zostałem zaczepiony przez Forverby'ego.
- Jasper, ty też masz dość ciągłego napadania ludzi na nas?
- No pewnie! Ale, co my możemy z tym zrobić?
- Zastanawiałem się nad tym i mam pewien plan. Najbardziej będę potrzebował ciebie, Anubisa, Shadowa i .... Jakiegoś odpowiedniego wilka.
- Ja się zgadzam, cokolwiek miał bym robić.
- Świetnie, tylko to będzie bardzo praco chłonne, a my będziemy ciągle w terenie. - Kiwałem głową. Foreverby uśmiechnął się i pobiegł zapytać o zgodę.
21 października 2012 roku


Foreverby (z pomocą Suki):
Poród Suki zbliżał się bardzo szybo. Był już tuż - tuż. Dałem jej wywar z poziomek. Ten sam, którym poczęstowałem Jane.
- Jak samopoczucie? - zapytałem przyszłą żonę.
- Dobrze- odpowiedziałam - no oczywiście oprócz tego że dzieci mnie kopią- uśmiechnęła się - a ty jak się czujesz? Odbierasz poród swoich dzieci - spytała.
- Cieszę się jak nigdy przedtem.
- Aaaaaa! - krzyknęła nagle. - Boli, boli, BOLI!
Szybko zerwałem się na nogi i podbiegłem do niej.
- Co się dzieje? - zapytałem z przestrachem.
- Chyba rodzę!?- miałam w tym doświadczenie, ale rodziłam z pomocą DOBRYCH ludzi.
- Mam kogoś zawołać? - coraz bardziej się denerwowałem.
-Nie wiem- stresowała się coraz bardziej - Może Heaven?
- Dobra! - pobiegłem po wilczycę. Zrobiłem to bardzo szybko, także Alfa była już po chwili na miejscu. Jednak było już za późno. Obok łowczyni leżała już czwórka małych szczeniąt.
- Są takie śliczne... I... i są moje. - zachwyciłem się. - dwoje chłopców i dwie dziewczynki.
21 października 2012 roku
Heaven:
Podczas porodu było takie zamieszanie, że nikt nie zauważył kołujące w krzakach wilka. Był trochę młodszy ode mnie, ale węch miał wyśmienity! Gdy tylko zbliżyłam się do niego od razu uciekał. Przed dwa dni nie wiedziałam, kim jest, snując podejrzenia o szpiegu...
W końcu zjawił się. Był czwartkowy poranek, słońce wschodziło za pagórkiem i zaczęło oświetlać Górską Jamę. Stanął przede mną, lustrując mnie ciekawsko.
- Kim jesteś? - warknęłam. - Szpieg z Zachodniej Watahy?! Obserwujesz nas od jakichś kilku dni. Czego chcesz?
Zwierzę wydało się zadziwione moją agresją.
- Owszem pochodzę stamtąd... ale zostałem wyrzucony.
- Mamy już wystarczająco dużo wilków! Wszyscy do nas przychodzą! Jest jeszcze druga wataha po tamtej stronie góry.
- Już jej nie ma. Ludzie...
Zamilkłam. Ten jego smutny wzrok... Nic nie mogłam poradzić. Przyjęłam go do watahy. Oby tylko Shadow nie miał mi tego za złe.
- Mam na imię Spectra. - odrzekł jeszcze wilk.
21 października 2012 roku
Suki:
Urodziłam! Cztery przepiękne wilczątka. No, ale nie miałam za dużo czasu, by się tym na cieszyć. Ludzie! Wstrętni on są! Porwali mi Nirwanę!
Szybko stanęłam i wzięłam wszystkie amulety. Prawie bym człowieka pokonała, gdyby nie jeden fakt. Podali mi jakiś środek usypiający. Nie wiem, co było potem. Miałam amulety, Nirwanę i co?
Jak w domu czekają jeszcze prawie dwuletnie wilczki i świeżo urodzone, które mają prawie trzy godziny.
Nagle na moim amulecie pojawił się jakiś znak czy coś.. no nie wiem, ale zaprowadził mnie do amuletu. Założyłam go mojej małej, dzielnej wilczycy i zaświecił się. Talizman serca smoka. Był jakby drogowskazem. Pomógł nam uciec z powrotem do watahy.
21 października 2012 roku

Black:
Szłam niespokojna po lesie, nie wiedząc, co robić. Darzyłam łowy całym uczuciem - to było wspaniałe! Kiedyś jednak tylko siałam postrach. Było to za czasów, kiedy w wieku szczenięcym widziałam barbarzyńskie poczynania ludzi.
Wyrzucili mnie wtedy z innej watahy. To zdarzyło się w moje urodziny. Walczyłam z moją przyjaciółką. Zabiłam ją, widząc kawałki ciała .Alfa skazała mnie na śmierć, ale kiedy zabójcy chcieli zadać ostateczny cios, uciekłam. Tak tutaj trafiłam. Od tego czasu boję się krwi.
Dziwnie się czuję. Wszystko mnie omija. Szkoda, że niektóre wilki umarły... Nienawidzę ludzi! Niszczą nasze życie. Miałam dosyć woni krwi braci. Poszłam poszukać tych dwunożnych zabójców... Chciałam udusić ich miażdżąc ich kości Lecz nie potrafiłam. Zaczaiłam się na człowieka. Oddalił się, więc skoczyłam i zabiłam. Niestety inny mnie zobaczyli.
22 października 2012 roku
Foreverby:
-Ile mamy już szczeniaczków? - zapytałem Suki.
- Aż osiem. To będzie nie lada sztuka je wszystkie wychować.
- Masz rację, ale damy radę. - odpowiedziała mi samica. W tym momencie do jaskini weszły pozostałe szczeniaki.
- Mamo? Kto to? - zapytała Nirvana.
- To wasze rodzeństwo, kochane. - odpowiedziałem. Wilczkom otworzyły pyszczki ze zdumienia.
- Ale nas będziesz zawsze kochała najbardziej, prawda? - zapytał Kaminari.
- Wszystkich was kocham. - odpowiedziała troskliwie.
22 października 2012 roku
Chester:
Laya w końcu urodziła. Na świat przyszły cztery szczeniaki. Trzy suczki i jeden piesek.
- Kochanie, jak je nazwiemy? - spytała Laya
- Może ty wybierzesz imiona dla dziewczynek a ja dla chłopca
- Dobrze. Może Lieena, Antarctis i Altra?
- Oczywiście, są przepiękne! Ja chłopaka nazwę Arsus dobrze?
- Bardzo ładne. - Pocałowałem Layę w czoło
- Kochanie ja teraz biegnę oświadczyć całemu światu o tej nowinie
I pobiegłem. W Wielkiej Jamie zobaczyłem m.in. Foreverbiego. Krzyknąłem do niego:
- Urodziła! Urodziła! . Zawołaj wszystkich.
"Szman" pobiegł gdzieś, a do mnie podszedł Jasper i Skipper.
- Ile mam bratanków? - spytał Skipper
- Trzy dziewczynki i jeden chłopak - powiedziałem
Wilki poklepały mnie po plecach i gratulowały. Po chwili przyszła reszta. Również mi gratulowali. Rozpierała mnie duma. Na szczęście zdążyłem się wybudzić chociaż głowa nadal mnie bolała.
Kilka godzin później Heaven oznajmiła nam, że Lilia i Dangerous nie żyją, a Caspella i Jane zostały porwane. To koszmar. Jeszcze kilka tygodni i nasza wataha zniknie z powierzchni ziemi. Nie możemy na to pozwolić. Ja jako samiec Beta muszę jakoś temu chociaż spróbować zaradzić. Nie zastanawiałem się zbyt długo.
Usłyszałem czyjeś wycie. Po przeciwnym brzegu Jeziora Łez pojawiły się dwa wilki. Usłyszałem tylko świst. Nie zdążyłem nawet zareagować. Poczułem potworny ból w głowie. Po chwili znowu ogarnęła mnie ciemność. Pochłonęła mnie całego i bezwładnie osunąłem się na ziemię...
22 października 2012 roku



Skipper:
Cudownie! Chester jest znowu w śpiące. Ale przynajmniej dziewczyny uciekły ludziom. Ja teraz mam istne urwanie głowy. Muszę opiekować się czternastoma szczeniakami i oczywiście służyć pomocą czwórce maluchów Suki. Jak na razie idzie mi dobrze. Wilczki już się do mnie przyzwyczaiły, więc jest znacznie lepiej. Są już w odpowiednim wieku, aby wybrać się na wycieczkę. Postanowiłem je zabrać nad Jezioro i Łąkę. Cały dzień bawiłem się z nimi i pod wieczór były wykończone, a ja ledwo żyłem.
Wszyscy mieliśmy dobre humory, więc poszliśmy odwiedzić najpierw Suki, potem Layę. Obie dziewczyny były zaskoczone, ale szczęśliwe. Zwłaszcza opiekunka młodych. Na koniec wszystkie odprowadziłem i ruszyłem do jaskini. Przy wejściu wpadłem na Caspellę.
- Cześć, co tu robisz? - spytałem
- Chyba raczej: co ty tu robisz. - powiedziała
- Ja tu mieszkam. - odparłem
- Chyba nie, bo to moja jaskinia
Dopiero w tym momencie zorientowałem się, że chciałem wejść do mieszkania Caspelli! Ale byłem głupi.
- Rzeczywiście, bardzo cię przepraszam - odrzekłem.
- Nie szkodzi. Było by miło gdybyś czasem wpadł - powiedziała i nagle urwała. Tak ,jakby nie chciała tego mówić.
- Jak chcesz to możemy teraz się przejść. Zdążymy jeszcze na zachód słońca nad Jeziorem.
Czekałem na jej odpowiedź. Widziałem, że walczy z myślami we własnej głowie.
- To, co idziemy? - spytałem ponownie
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Była ona...
22 października 2012 roku
Suki (jako Kaminari):
Moja siostra Nirwana miała już ten swój amulet. Ja nie chciałem być ostatni, więc wyruszyłem na poszukiwania. Jako, że jestem od małego przygotowany do pełnienia roli samca Alfa, wiedziałem że muszę go mieć. Z samego rana gdy jeszcze mama i moje nowe rodzeństwo spało pod zgodą tatusia poszliśmy szukać dla mnie amuletu.
- Tato... -zacząłem - a jak myślisz co ja będę mieć za amulet?
- Kaminari, ie wiem. Wiem natomiast, że mnie nie słuchasz
i zaraz wejdziesz w drzewo - odpowiedział.
W końcu w śniegu zauważyłem amulet. Cieszyłem się jak nigdy dotąd. Talizman sam na mnie ,,wskoczył" i .. ON JEST MÓJ!!! Gdy wróciliśmy Skipper coś układał.
Po godzinie wrócili samce i samice Beta i Alfa z kocami. W ,,kojcu" leżały wszystkie maluchy, także moje rodzeństwo Jak na mnie przypadło musiałem się pochwalić. No myślę, że ludzie nas nie będą już prześladowali
22 października 2012 roku

Shadow:
Leżałem z Shinem w Górskiej Jamie. Dawałem wilczkowi rady, dzięki którym mógł zwyciężyć z sobotnich walkach. Wilczek uważnie mnie słuchał.
Nagle rozmowę przerwała nam Heaven. Poprosiła mnie, żebym wyszedł na zewnątrz. Przez chwilę unikała mojego wzroku. Potem spojrzała na mnie niepewnie i wybąkała:
- Chyba będziemy mieć szczeniaki....
23 października 2012 roku

Heaven:
Shadow spojrzał na mnie zaskoczony. Wpatrywał się we mnie przez jakieś piętnaście minut. Delikatnie popchnęłam go w stronę Górskiej Jamy. Biały wilk wszedł do środka na sztywnych nogach....
23 października 2012 roku
Shine:
Czekałem na Shadowa. Był już na zewnątrz jakieś piętnaście minut! Zniecierpliwiony chciałem po niego pójść. Jednak zanim zdążyłem wstać, Shadow wszedł do środka. Był jakiś oszołomiony.... Prawie dobił do ściany!
- Ziemia do Shadowa! - zawołałem. Wilk podskoczył jak oparzony. Zdziwienie na jego twarzy zostało zastąpione szczęściem.
-Shine! Będę ojcem! - zawołał na cały głos. Oczy mu się świeciły ze szczęścia. Zaczął podskakiwać w miejscu. Po chwili usiadł i zaczął wyć.
- Spokojnie Shadow! - próbowałem go uspokoić. Częściowo mi się udało, ale dopiero po dłuższych zmaganiach. Niestety jego wycie ściągnęło do nas większość członków watahy. Przepychali się, aby zobaczyć, co wprawiło ich przywódcę w taką euforię, lecz Samiec Alfa ich wygonił....
23 października 2012 roku
Shadow:
Po chwili całkowicie się uspokoiłem. Uświadomiłem sobie jaka to wielka odpowiedzialność. Zacząłem też rozmyślać nad tym, czy Skipper i Suki dadzą sobie radę z tak wielką liczbą szczeniąt. Nie byłem tego taki pewien... Po chwili wahania zapytałem:
-Shine, czy nie chciałbyś mieć jeszcze jednej funkcji? Mamy za mało opiekunów młodych...
23 października 2012 roku
Shine:
Propozycja Shadowa mnie zdziwiła. Po chwili zastanowienia odpowiedziałam:
- Teoretycznie...Tak!
Shadow się ucieszył. Zapytałem go:
- A masz już jakiś pomysł na imię dla twoich szczeniąt?
-Tak...Bardzo podoba mi się imię Moon Secret... Dla dziewczynki oczywiście... - zaznaczył. - Dzięki, że mi o tym przypomniałeś! Pójdę się spytać Heaven czy podoba się jej to imię! -krzyknął i odbiegł w ciemność.
23 października 2012 roku
Spectra:
- Dziękuje... yyy... - Krzyknąłem do Samicy Alfa.
Foreverby:
Zobaczyłem Heaven. Był przy niej Shadow. Podbiegłem do niej.
- Słyszałem, że będziecie mieli szczeniaki... - zagadnąłem nieśmiało.
- To prawda. - odpowiedział szczęśliwy Shadow. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
- TakwłaściwiechciałemsięzapytaćczymogępomagaćSukiiSkipperowi. - dodałem pospiesznie. Para Alfa spojżała się po sobie.
- Możesz powtórzyć? Nie zrozumieliśmy się. - rzekła Heaven.
- No... Mogę zostać takim jakby opiekunem szczeniąt? - odpowiedziałem dosyć cicho. Wilki popatrzyły ponownie na siebie.
- Jeśli tego chcesz... - rzuciła Alfa.
24 października 2012 roku
Foreverby:
Siedziałem z Suki i nowonarodzonymi szczeniakami w Jamie. Starsze wilczki poszły na przechadzkę ze Skipperem. Bacznie obserwowałem moje kochane dzieci.
- Jak myślisz, kto kim będzie jak dorośnie? - zapytałem Suki.
- Nie wiem... - odpowiedziała. - Zapytaj.
- Maluchy! - krzyknąłem dosyć głośno. Spojżały się jednocześnie na mnie. - Kim chcecie zostać w przyszłości? Maluchy długo nie odpowiadały.
- Ja na pewno nie ce byc samcem Alfa! - zasepleniła Izi, po czym uśmiechnęła się do nas. Odwzajemniliśmy ten gest.
24 października 2012 roku
Caspella:
Gdy wychodziłam z jaskini Skipper na mnie wpadł. Pomylił się myślał, że to jego mieszkanie.Poprosił mnie, żebyśmy wybrali się na spacer.Oczywiście pomyślałam chwilę zanim odpowiedziałam.
- Dobra.
-Zdążymy na zachód słońca
Poszliśmy nad jezioro - było pięknie. Wtuliłam się w jego sierść odwzajemnił to uczucie.
- Zabrać cię w tajne miejsce? spytał
-Tak, ale jakie?
-Chodź za mną to zobaczysz!
Krzyknął i pobiegł . Ruszyłam za nim zaciekawiona. Znalazł kolejną grotę, ale romantyczną. Było w niej różowo i błękitno. Z sufitu schodziły w dół piękne skały (szpice) i powiedział do mnie
-Jeśli nikt nas nie znajdzie to będzie nasza tajna kryjówka - dodał. Przytaknęłam zaciekawiona, czemu się tak uśmiecha.
-Czemu się tak dziwnie uśmiechasz ?
-Nic, nic....
-Wiem, że coś ukrywasz.
- Ja?
-No powiedz
- To nie jest uśmiech.
-A co ? - spytałam.
-To warczenie! Za tobą stoi niedźwiedź!
Odwróciłam się. Ogromne zwierzę zdarło mi amulet z szyi i popchnął wielką łapą na ścianę.Skipper rzucił się na niego. Zemdlałam...
24 października 2012 roku
Skipper:
Caspella się zgodziła i poszliśmy nad jezioro. Wspólnie oglądaliśmy zachód słońca. W pewnej chwili Caspella przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł
-Zabrać cię w tajne miejsce? spytałem
-Tak ,ale jakie?
-Chodź za mną to zobaczysz!
Pobiegłem do przodu. Zaprowadziłem wilczycę do jaskini którą znalazłem. Wypełniała się ona jaskrawymi barwami. Wyglądała przepięknie, wręcz romantycznie.
-Jeśli nikt nas nie znajdzie to będzie nasza tajna kryjówka, - powiedziałem
W tej chwili za Caspellą zobaczyłem ogromnego niedźwiedzia. Caspella myślała, że się uśmiecham. Kiedy powiedziałem że warczę, zemdlała. Wtedy zwierz podszedł do mnie i ryknął. Machnąłem łapą i rozciąłem mu nos. Nie czekając na dalszy los wydarzeń skoczyłem na niego i go wywróciłem. Próbowałem chwycić jego gardło w pysk, ale najadłem się tylko sierści. Niedźwiedź się wywrócił uderzył łapą w skałę, łamiąc ją. Chciałem go zabić, kiedy nagle mój amulet zaczął się świecić. Usłyszałem w głowie myśli zwierzęcia
- Proszę nie rób tego! Mam na utrzymaniu dwa niedźwiadki.
Zrobiło mi się go (raczej jej) żal, więc zszedłem z jej klatki piersiowej. Niedźwiedzica podniosła się i uciekła. Podbiegłem do Caspelli. Wilczyca już się ocknęła.
- Co się stało Skipper?
- Już wszystko w porządku. Nic ci nie jest?
- Jest dobrze.
- Chodź, chciałem ci coś pokazać.
Poszliśmy w głąb jaskini. Kiedy szpiegowałem losy watah mieszkałem właśnie tuta,j więc miałem sporo czasu na dokładne oględziny. Podeszliśmy do jednej ze ścian. Znajdowały się na niej malowidła.
- Co to jest? - spytała Caspella
- To jest wiadomość od poprzedniej watahy która zamieszkiwała te tereny.
- A co nam przekazują?
Nie chwaląc się potrafię czytać ten język.
- Dokładnie 1000 lat temu grupa 30 wilków osiedliła się na tych terenach. Przez pewien czas żyli jak w raju, aż do momentu w którym po przeciwnej stronie rzeki osadziła się wataha wrogo nastawiona. Toczyły się między nimi krwawe walki. W końcu po 10 latach postanowili się pogodzić, ponieważ ich tereny zaczęli nawiedzać ludzie. Wspólnymi siłami wygnali ludzi z tego terenu ale po 15 latach wrócili zabijając znaczną część wilków. Pozostali już tylko najsilniejsi i najmądrzejsi. Nikt nie wiedział co robić. Wszyscy schowali się w tej jaskini i czekali aż ludzie opuszczą ich terytorium. Tak się nie stało. Ludzie przybyli tu aby wydobywać złoto z pobliskiej jaskini, która znajduje się w wygasłym wulkanie. Niestety ludzie naruszyli strukturę podnóża i wulkan obudził się zalewając całą okolicę lawą i pyłem wulkanicznym. Ludzie zniknęli na dobre. Jednak wilki nie wytrzymały i część z nich padła z ukropu lub się udusiła. Ci którzy przeżyli byli wykończeni psychicznie i fizycznie. Zapisali wszystko co się wydarzyło i przepowiedzieli że podobna sytuacja ma się wydarzyć za około 1000 lat. Z ich obliczeń wynika że 1000 lat mija dokładnie w tym roku. A jak sama wiesz są tu ludzie i grzebią coś przy górze. Więc według mnie to prawda. Wiem o tym już od dawna ale bałem się komukolwiek o tym powiedzieć. Ty jesteś pierwsza. Wiem że powinienem o tym powiedzieć Heaven ale nie chcę aby się martwiła zwłaszcza że teraz jest w ciąży.
Spojrzałem na Caspellę. Była zapłakana. Zdołała wyrzucić z siebie tylko...
24 października 2012 roku
Jasper:
- Jane, Jane! Słyszałaś? Heaven i Shadow będą mieli szczeniaki! - Krzyczałem ścigając się z Anubisem.
- Naprawdę? -Zapytała zaskoczona łowczyni. Zza Jane, wyszła Rosalie.
- Tato, wszyscy teraz mają szczeniaki! - Stwierdziła.
- Skąd się biorą szczeniaki? - Zapytał Water. To pytanie nas zwaliło z nóg. Zaczęliśmy się śmiać. Szczeniaki nie wiedziały o co nam chodzi.
- Mamo! Mamo, powiedz nam. - Rozkazały.
- Dzieci, dowiecie się w swoim czasie. - Odpowiedziała.
- Ja tam bym im wytłumaczył... - Palnąłem, dzieciaki spojrzały na mnie, a w ich oczach pojawił się błysk, Jane skarciła mnie spojrzeniem. - ... Ale nie wytłumaczę wam, ponieważ jesteście mali i pewnych rzeczy nie rozumiecie. - Dokończyłem stanowczo.
Po tej rozmowie szczeniaki zadały te same pytania: Shadowowi, Heaven, Foreverbyemu, Black, Skipperowi i Suki, wszyscy zareagowali tak samo - śmiali się. Te maluchy są naprawdę zawodowe! Para Alfa będzie zadowolona.
24 października 2012 roku
Anubis:
Niedawno się obudziłem..Miałem bardzo dziwny a za razem fascynujący sen. Śniło mi się że mam dziewczynę. Była piękna podobna do tej co straciłem. Była bardzo miła,życzliwa i przyjazna. Uwielbiała zabawę z dziećmi. Co kilka dni wychodziliśmy ze szczeniakami Jaspera i Jane. Związałem się z Alistarem. Uczyłem go wiele sztuczek i rzeczy. Z tą wilczycą tworzyliśmy dobrą parę. Po jakimś czasie oczekiwaliśmy potomstwa. Było tak cudownie do puki ją porwali. Serce mi się po tym kroiło. Nie mogłem w to uwierzyć. Miałem co noc koszmary i wyrzuty sumienia, aż w końcu zmarłem...I w tedy się obudziłem. To było przerażające! Bez chwili wahania usiadłem na brzegu skały i rozmyślałem o mojej samotności..... Wiedziałem, że gdzieś tam znajdę kogoś kogo będę kochał....
24 października 2012 roku
Talia:
Właśnie przyszłam do watahy. Jak na razie z nikim nie rozmawiałam, ale wszyscy wydawali się bardzo miłymi i sympatycznymi wilkami. Heaven oprowadziła mnie po prawie całym terenie. Usiadłam na chwilę. Nagle zza zarośli wyłoniła się główka małego wilka. Był cudny! Obserwował mnie z bezpiecznej dla niego odległości. Chciał podejść bliżej, ale wplątała mu się łapka w krzak.
- Nie szarp, poczekaj pomogę ci- powiedziałam. Zaczął warczeć na mnie- Nie bój się nic ci nie zrobię.- uśmiechnęłam się i podeszłam. Powoli wyciągałam mu łapkę, aż nagle rzucił się na mnie wilk. To był chyba jego ojciec Jasper.
- Nie podchodź do niego!- powiedział.
- Przepraszam ja mu chciałam pomóc. - odpowiedziałam przerażona.Chwilę się popatrzył na mnie, a potem puścił. Przypomniał sobie, że jestem nowa.
- Przepraszam. Wiesz nie chcę żeby się coś stało szczeniakom.
- Rozumiem. Uznajmy, że tego nie było.
- Dobrze. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy. - powiedziałam.
- Dziękuję.- powiedział szczeniaczek. Jeśli dobrze pamiętam to był Water. Po przygodzie wróciłam do legowiska. Myślę, że to będzie najlepszy dom dla mnie jaki bym mogła sobie wymarzyć.
25 października 2012 roku
Suki:
Jak ja sobie poradzę z osiemnastoma szczeniakami?
Po południu Foreverby przyszedł do domu cały umazany jagodami.
- Co... się stało? - spytałam żartobliwie
- Maluchy mnie umazały- odpowiedział śmiejąc się
- Mamusiu! Mamo!- krzyczała cała ósemka.
- Co się stało dzieci?-spytałam
- A dlaczego my musimy uciekać przez takimi złymi, dużymi i brzydkimi człowiekami? - spytała Izi
-Wiesz, takie jest życie - powiedział tatuś
I nagle usłyszałam strzał
-Dacie nam spokój!
Wybiegłam z jamy i z góry widziałam wszystko. Ludzi wycinających drzewa, zanieczyszczających nasze rzeki i mordujących naszą zwierzynę . Szybko powiadomiłam o tym watahę i od razu schowaliśmy się na piątym piętrze mojej jamy.... Obserwowaliśmy co ludzie robią.
Obawiałam się tylko jednego. Co jeśli nam wezmą dzieci?
25 października 2012 roku
Arashi:
Okazało się ,że Heaven jest w ciąży.Bardzo się cieszyłam!Skipperowi i Suki pomoże Shine ,będzie miał dwie funkcje.Każdy miał zajęcie...a ja czułam się samotna.Przypomniał mi się huk i to dziwne wydarzenie. Nudziłam się, więc postanowiłam wrócić w tamto miejsce i sprawdzić co to było. Biegłam i biegłam,oddalając się od watahy coraz bardziej.Nastał świt słońce zaczęło wschodzić biegłam połowę dnia i noc .Nie spostrzegłam ,że jestem za ogromną górą ,dwoma rzekami i od watahy dzieli mnie 14 godzin wędrówki.Nie bałam się ,czuwał nade mną mój amulet.
Byłam już w lesie ,który należał do watahy najgroźniejszej na tej wyżynie.Był to tak zwany Las Czarnej Róży.Lepiej nie będę wyjaśniała dlaczego. Usłyszałam huk podobny do tamtego tylko słabszy.Zaczęłam biec truchtem w stronę dźwięku.Tak jak wtedy zobaczyłam blask potwornie bijący po oczach.Mój amulet także zaczął świecić i jakby prowadził mnie.Doszłam do cudownego miejsca.Amulet zaczął przygasać i opadł na moją szyję.Byłam na mchowej polanie.Było ona bardzo malutka i otoczona najgęstszym lasem który mógł by być.Wszystko było obrośnięte mchem ,były małe krzaczki i drobne roślinki oraz kilka spróchniałych kawałków drzewa porośniętych trawą.To miejsce było urocze.Stałam i oglądałam się wokół.Nagle na polanie pojawiła się bardzo stara wilczyca.Była to Nevada - królowa wśród wilków.To była 'szamańska' wilczyca."Pasowała by do Foreverb'iego" - pomyślałam.
Miała na sobie wszystkie amulety ,które do tej pory znaleźliśmy.
- Witaj moja kochana Arashi. - wyrwała mnie z zamyślenia.Skąd znała moje imię ?
- Skąd pani zna me imię ? - dukałam.
- Nieważne.Proszę nie mów do mnie pani.Jestem Nevada.Bardzo mi przykro z powodu watahy Mrocznej Gwiazdy.- rzekła wpatrując się swoimi wielkimi ślepiami we mnie.
- Cieszę się za to bardzo ,że znalazłaś nową wspaniałą watahę i jest Ci w niej dobrze! -dodała po chwili.
Nie wiedziałam co powiedzieć ,ale ona jakby czytała mi w myślach.
- Nie po to tutaj Cię zwołałam...chciałam żebyś zastanowiła się nad swymi uczuciami.- rzekła patrząc w dal.
Zrobiło mi się cieplej na sercu słysząc jej przyjemny głos i widząc jej przyjemny wyraz twarzy.
- Pewnie już wiesz ,że w życiu najważniejsze...
- Są uczucia. - dokończyłam.
- Tak dokładnie ,nauczyła Cię pewnie tego Twoja mama..- odpowiedziała ze smutkiem.
Długo tak rozmawiałyśmy o uczuciach..między innymi do wilków płci męskiej ,o watasze i przeznaczeniu.Bardzo pomogła mi ta rozmowa.Czułam się wyjątkowo..i szczęśliwie odkrywając swój talent ,dar i uczucia.Nevada będzie mnie zawsze pilnowała...Po pewnym czasie kazała wrócić do swoich i zawsze pamiętać o niej i tej rozmowie i to wprowadzać w życie.
Teraz marzyłam tylko o spotkaniu z moją watahą.Podczas wędrówki zastanawiałam się czy mi uwierzą.Myślałam też nad słowami ,które usłyszałam od niej na koniec.Brzmiały one tak '' Twe serce nie znałoby kolorów tęczy ,gdyby nie znało smaku łez...i tak samo jest z miłością...'' Analizowałam je nieustannie.Po dłuższym czasie znalazłam się w grocie przywódczyni ,aby wszystko jej opowiedzieć.Potem byłam u Jane i szczeniaków zrobić to samo.Napotkałam też Skippera idącego do swej jamy ,która znajdowała sie na samej górze wzgórza.Na początku mnie nie zauważył.Zawyłam.Spojrzał w moją stronę.Podbiegł do mnie i przytulił czule.Powtórzyłam w myślach słowa Nevady.Opowiadałam Skipperowi o moich magicznych przygodach co zajęło mi sporo czasu.Pod koniec opowiadania przysnęłam ,byłam bardzo zmęczona.
25 października 2012 roku
Foreverby:
Szczeniaki nie chciały mi dać spokoju.
- Skąd się biorą wilki? - pytały ciągle.
- Jesteście za mali, nie zrozumiecie. - odpowiadałem za każdym razem. Sytuacja jednak powtarzała się codziennie. W końcu musiałem coś powiedzieć.
- Bocian je przynosi. - zaśmiałem się. Chyba to łyknęły. I oczywiście musiały to obwieścić całemu światu.
25 października 2012 roku
Caspella:
Gdy Skipper zabrał mnie do jaskini pokazał mi stare pismo które napisała wataha która mieszkała tu 1000 lat temu było tam napisane że ...Przez pewien czas żyli jak w raju, aż do momentu w którym po przeciwnej stronie rzeki osadziła się wataha wrogo nastawiona. Toczyły się między nimi krwawe walki. W końcu po 10 latach postanowili się pogodzić, ponieważ ich tereny zaczęli nawiedzać ludzie. Wspólnymi siłami wygnali ludzi z tego terenu ale po 15 latach wrócili zabijając znaczną część wilków. Pozostali już tylko najsilniejsi i najmądrzejsi. Nikt nie wiedział co robić. Wszyscy schowali się w tej jaskini i czekali aż ludzie opuszczą ich terytorium. Tak się nie stało. Ludzie przybyli tu aby wydobywać złoto z pobliskiej jaskini, która znajduje się w wygasłym wulkanie. Niestety ludzie naruszyli strukturę podnóża i wulkan obudził się zalewając całą okolicę lawą i pyłem wulkanicznym. Ludzie zniknęli na dobre. Jednak wilki nie wytrzymały i część z nich padła z ukropu lub się udusiła. Ci którzy przeżyli byli wykończeni psychicznie i fizycznie. Zapisali wszystko co się wydarzyło i przepowiedzieli że podobna sytuacja ma się wydarzyć za około 1000 lat. Z ich obliczeń wynika że 1000 lat mija dokładnie w tym roku.Nie mopgłam uwierzyć że Skipper nie powiedział o tym jeszcze Heaven i całej watasze.Musiałam to zrobić ale najpierw pobiegłam do Skippera.
-Skipper
-Tak?
-Muszę powiedzieć o tym Heaven, znaczy na zebraniu?
- O czym?
-Ty wiesz
-Proszę cię opowiedz im to poważnie, żeby się nie śmiali
-Dobrze! Idę do Heaven i Shadowa żeby zwołali zebranie.
Przytulił mnie przyjacielsko, a ja go cmoknęłam lekko w policzek.
Biegłam do Heaven, po drodze spotkałam Jane. Spytała gdzie się tak śpieszę odpowiedziałam, że prędzej czy później się dowie zgodziła się i poszła w swoją stronę.
- Czy możecie zebrać całą watahę na zebranie?
- Oczywiście a o co chodzi? - spytał Shadow.
-Gdy spotkasz Skippera, on ci wytłumaczy.
Heaven spytała się. gdzie ma się odbyć to zebranie.Odpowiedziałam że w Dolinie Strachu. Zgodziła się i poszła powiedzieć Shadowowi. Nagle usłyszałam, że ktoś się do mnie skrada i zasłonił mi oczy.
- Kto to? spytałam.
- To ja. - odpowiedział Feniks.
- Czemu nie ma cię przy Suki?
- Bo ja cię lubię!
- Ale poprosić cię mogę o coś?
- Tak, oczywiście! Więc Feniks idż do innych szczeniaków i powiedz im, że piątej będzie zebranie dobrze?
- Dobzie!!! -odpowiedział wesoło i pobiegł.
Ja poszłam do swojej groty i położyłam się byłam bardzo zmęczona.Nagle wszedł Skipper.
-Cześć, co tam. Zmęczona już?
-Tak i to bardzo. Wzięłam za dużo na głowę, a zaraz zebranie.
-Nie martw się -przytulił mnie przyjacielsko i powiedział, że pora już iść...
25 października 2012 roku
Jane:
Wiedziałam, że w naszej watasze zrobi się, co raz więcej szczeniaków. Po prostu to wiedziałam!
Poszłam do Suki i zaproponowałam, że dziś to ja zaopiekuję się moimi szczeniakami. Widziałam, że jest przemęczona.
-Dobra, weź je- powiedziała od niechcenia
-Gdzie są? Bo ich nie widzę!
-Yyy… Twoje…. yyy Alistar, Water… yyy –mówiła niespokojna
-Spokojnie! Nie denerwuj się, Zapytam się Skkipera lub Forebiego-uspokajałam Suki
-Ok. A ja muszę gdzieś iść…
-To idź- rzuciłam
I już jej nie widziałam. Poszłam na poszukiwania malców.
- Jasper, kochanie widziałeś może nasze Malce?- spytałam mojego partnera
-Tak, tak wiem gdzie są. Poddałem je pod opiekę Laay i Chestera, bo ja muszę gdzieś iść…- powiedział tak samo jak Suki
-To idź.- stwierdziłam
Już go nie było. Podreptałam do Layli i ją przywitałam.
-Cześć!- rzekłam- Dlaczego Jasper dał wam pod opiekę nasze szczeniaki?
-Dlatego, że musiał zapolować i wyglądał na bardzo głodnego!- stwierdziła samica Beta.
-Aha, rozumiem. To ja wezmę moje młode i pójdę się z nimi przejść
- Dobra i do zobaczenia!
-Cześć!- rzuciłam, gdy zaczęłam biec za wilczkami
Nagle potknęłam się o jakiś przedmiot. Był to amulet! Zatrzymałam wilczki i zapytałam czy widziały już takiego u jednego z wilków.
-Nie, ja nie widziałam- odpowiedziała Nizuri
-I ja również!- stwierdziła Rosalie
Inne wilczki skinęły głowami na znak potwierdzający, że nie widziały takiego.
-Dziwne! Bardzo dziwne!- stwierdziłam – Wracamy idę z tym do Alfy!
Gdy dotarliśmy Heaven nie wiedziała jakie ma ten amulet moce. Pozostali też nie. Talizman pozostał nie zidentyfikowany.
25 października 2012 roku
Black:
Ludzie spojrzeli na mnie, a potem chcieli złapać. Nie wierzyłam, że się w to wpakowałam. Jakiś człowiek wziął strzelił do mnie cztery razy w łapę brzuch i jeszcze w nogę .Było mi bardzo słabo... Zemdlałam.
Obudziłam się w klatce z bandażami. Gryzłam, kopałam ,ale to był metal. Musiałam się pogodzić. Zasnęłam, a później zaczęłam wyć.''Może ktoś ,mnie znajdzie?" - myślałam.
25 października 2012 roku










Suki:
Siedzieliśmy w mojej grocie, gdy nagle krzyknęła Heaven.
- Pozwolimy im na to? - spytała
Wszyscy milczeli jak grób. Nikt nie chciał nic mówić.
- Suki , ty ich znasz.- zwróciła się do mnie
- Znałam. Byłam wilkiem z zoo. Ale, oni byli inni - powiedziałam patrząc na Kazana. - Gdy moje kochane małpki się urodziły w zoo, widziałam parę ludzi, których widziałam teraz. Wiecie co? - nagle mnie olśniło! - Gdyby tak my wszyscy i nawiasem mówiąc ja wezmę od Karimaniego i Nizuri... no po prostu ci którzy mają amulety - spojrzałam na dzieci- ale wy nie - i obróciłam się do stada- byśmy ich załatwili?
Wszyscy zaniemówili.
- Ej ja też mam rozsądek. Nie zapominajcie, ze mój amulet pokonuje ludzi w 60 procentach. Reszta to wy - patrzyli się na mnie.
25 października 2012 roku

Anubis:
Rano szedłem, aby przywitać nową wilczycę Talię. Gdy ją zobaczyłem zaniemówiłem z wrażenia. To dokładnie wilczyca z moich snów. Te same oczy, nos, ubarwienie.
-Hej, jestem Talia. A ty jesteś chyba Anubis, tak?- powiedziała do mnie. Nie mogłem nic powiedzieć: była taka piękna.
- Yyyyym...tak jaa.....jestem Anubis.- wyjąkałem.
- Aha. Miło mi cię poznać.- odpowiedziała, uśmiechając się do mnie. Nagle Jasper złapał mnie od tyłu i zaczął ciągnąć do drzewa.
- Co ty robisz?-zapytał.
- Nie wiem, ja już ją widziałem w snach. - powiedziałem.- Jest piękna.
- Ooooo. Anubis się zakochał! Hahaha!- zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie! Ja?! No co ty!
- No dobra, dobra.- odparł pogardliwie. Niestety całą naszą rozmowę słyszała Talia. Nie wiem, co sobie o nas pomyślała.....
25 października 2012 roku
Foreverby:
Chciałem zobaczyć nową wilczycę. Jak ona miała na imię...? A tak! Talia! Trochę dziwne imię. A może nie? Nie wiem... Siedziała przy wielkiej skale razem z Anubisem. Starałem się nie myśleć.
- Heeej... Jesteś Talia, tak? - zagadnąłem, gdy byłem już dostatecznie blisko.
- Tak, a ty chyba jesteś Foreverby, ten od amuletów? - uśmiechnęła się do mnie.
- Tak... - powiedziałem. - No to na razie.
I odszedłem. Trochę się wygłupiłem. Tak mi się wydawało, ale starałem się tym nie przejmować. Nagle coś bardzo gwałtownie zwaliło mnie z nóg. Niemal z siłą niedźwiedzia.
- Tato, tato! - krzyczało naraz ośmioro szczeniaków.
- Zejdźcie ze mnie! - łagodnie powiedziałem. Te od razu zrozumiały. - Co chcecie?
- Mamy nowy talizman! - powiedział Kanis, kładąc mi na brzuch zimny kawałek metalu. Miał kształt skrzydeł, a na środku był czerwony kamień.
- Talizman mrocznego anioła... - szepnąłem.
- Co on robi? - zapytał Kaminari.
- Na pewno nic złego! - uśmiechnąłem się.
- Zanieście go do Heaven. - rzuciłem i poszedłem w stronę stojącej kilka metrów dalej Suki.
25 października 2012 roku
Anubis:
Boję się zakochać ponownie...nie chcę znowu stracić dziewczyny, w której się zakochałem na zabój. Nie wiem co zrobić.Nagle weszła do jamy Talia i powiedziała:
- Anubis?
- Tak?- odpowiedziałem.
- Wiesz może gdzie jest Alistar? Widziałam jak biegł tu. - zapytała.
- Widziałem, że coś tu przeleciało. Możliwe, że tu jest.- i znowu nie za dużo mogłem odrzec. No nie mogłem powiedzieć: tak jest tu i podobasz mi się. Wyglądała tak ładnie.
- O jesteś ty urwisie. Ha, ha, ha!- powiedziała. I zaczęła go gilgotać. Widziałem, jak się dobrze dogadują. Gdybym był Alistarem to cieszył bym się z tego, że mogę się z nią przyjaźnić. A ja jak głupek nie wiem co zrobić. Może kiedyś się zdecyduję......
25 października 2012 roku

Talia:
Wszyscy byli tacy mili. Tylko nie rozumiałam sprawy z ludźmi. No cóż, może się jeszcze dowiem, o co chodzi. Jak na razie dobrze poznałam Anubisa. Jest taki uroczy i zabawny. Tylko za dużo to nie mówi. Może to się zmieni. Wszystkie szczeniaki są cudne i słodkie! Tylko jeszcze nikt mi żadnego nie powierzył... Nie wiem czy jestem znana i lubiana w stadzie. Jeszcze żadna wilczyca się ze mną nie przywitała ani nie zaprzyjaźniła. Trochę mi było z tego powodu smutno. Ale to i tak nic.
Ostatnio przyszłam do Suki.
- Hej. Może ci pomóc w czymś?- zapytałam.
- Nie dzięki. Ale miło z twojej strony.- odpowiedziała.
- Jak coś, jestem do usług.- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Potem poszłam do Jane. Zobaczyłam ją bawiącą się ze szczeniakami. Tak pięknie to wyglądało. Zawsze o czymś takim marzyłam. Jak by ktoś im zrobił zdjęcie to by pięknie wyszło.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mogła bym ci w czymś pomóc? - zapytałam.
- Nie dziękuję, daję sobie radę.- odpowiedziała.
- Aha. Ok. Jak coś jestem do dyspozycji.- ze spuszczoną głową poszłam. Może to tak początkowo będzie... Mam nadzieję, że w końcu będę miała chłopaka..... Fajnie by było jak to był by Anubis....
25 października 2012 roku

Foreverby:
Talia siedziała sama na wielkiej skale, przy której niedawno znajdowała z Anubisem. Zakradłem się do niej.
- Buuu! - wrzasnąłem jej do ucha. Wilczyca aż podskoczyła.
- Co ty robisz?! - krzyknęła do mnie.
- Sorry, nie wiedziałem, że tak zareagujesz. - odrzekłem speszony.
- Przepraszam... Tak sobie myślę. - odpowiedziała już spokojna.
- O czym? - zapytałem, układając się obok niej.
- Żadna wilczyca jeszcze się ze mną nie przywitała. - odpowiedziała. - Chłopcy to, co innego.
- Wiesz, jak chcesz, to z nimi pogadam... - zaproponowałem.
- Naprawdę? - ucieszyła się dziewczyna.
- Tak, jasne. - uśmiechnąłem się.
25 października 2012 roku

Suki:
Patrzyłam uważnie na Talię. W końcu wilczyca nie wytrzymała i...
- O co ci chodzi? - spytała gniewnie
- O nic- uśmiechnęłam się
- To czemu się na mnie gapisz?
- Bo.. nie mogę? Zabronisz mi?- spytałam
- Tak. Więc, o co ci chodzi? - spytała
- Jesteś nową opiekunką młodych i wiesz, że możesz wylecieć z naszej watahy, bo zaraz szczeniaki Jane się zgubią. - powiedziałam.,
Talia szybko pobiegła za wilczętami.
Z tym kto ma się opiekować jakimi maluchami było tak:
Ja - moimi i Foreverby'ego , Talia - Jane i Jaspera, Shine - Layi i Chester'a, no a Skipper pomagał mi z moimi.
- A gdzie reszta? -spytałam, widząc tylko cztery szczeniaki. - Wiesz, że Jane urodziła ich 6!?
- CO?- Spytała i pobiegła
Jak widać Water i Alistar się zgubili. Ciekawe co na to powie Heaven? Oczywiście o tym doniosłam.
26 października 2012 roku
Heaven:
Podbiegła do mnie Suki. Była zdyszana, ale udało się jej wydusić, że Talia nie dopilnowała wilczątek Jane i Jaspera. Chociaż bardzo ją lubiłam, nie mogłam zostawić tego bez odpowiedzi. Wezwałam więc wilczycę.
- Pewnie wiesz, o co chodzi. - zaczęłam. Talia przytaknęła niepewnie. - To bardzo poważny incydent. Możesz zostać wyrzucona z watahy.
Wilczyca pokiwała smutno głową. Dopiero, co do nas dołączyła.
- Ale z racji tego, że jesteś nowa i nie znasz jeszcze dobrze naszych obyczajów zostajesz. Mimo to radzę zapamiętać, że jeszcze jeden taki wybryk i bez wahania cię wyrzucę. Rozumiemy się?
- Jasne! Jesteś kochana...! Co mam zrobić? - z uśmiechem skakała wokół mnie
- Najlepiej jakbyś zaczęła od znalezienia wilczątek. Jane pewnie będzie się niepokoić.
26 października 2012 roku

Laya:
Gdy Chester mnie uratował i wyszłam z nim z wody zauważyliśmy, że na brzegu nie ma dzieci.
-To pewnie ludzie!-krzyknęłam.
Zaczęłam węszyć aż poczułam ich zapach.
-Ty zbierz wszystkich, a ja biegnę do obozowiska ludzi!- zawołałam przez ramie w biegu.
-Laya nie......poczekaj!
I puścił się w bieg za mną Gdy dobiegłam do obozowiska ludzi zobaczyłam moje szczeniaki w klatkach. Ludzie spali, więc razem z moim partnerem zakradłam się i wyciągnęłam dzieci. Były takie szczęśliwe!
26 października 2012 roku
Suki:
Gdy Talia wróciła z poszukiwań...
- Gdybyś mnie słuchała wiedziałabyś, że one dawno wróciły - powiedziałam
Jane przybiegła do mnie.
- Kiedy?- spytała
- No tak dawno to nie, z 10-13 minutek - uśmiechnęłam się do niej
- Spoko... a czy twoje szczeniaki kiedyś miały jakąś wysypkę? - spytała wilczyca.
- Yyy... Nizuri miał, a co?
- Nie, nic. No to pa, pa - powiedziała.
- A widziałaś Foreverby'ego? -
- Tak, już tu idzie - powiedziała i poszła
Gdy "szaman" wrócił zaczęliśmy rozmawiać o tym, co ludzie robią. I po raz chyba 100 usłyszałam ich.. W jednej chwili ludzie zjawili się w mojej grocie. Wilczątka schowały się za nami. Youksi szybko uciekła. Miałam tylko nadzieje że do Heaven.
27 października 2012 roku
Laya:
Widziałam nową wilczycę Talię i chciałam się z nią przywitać, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
-Mamo,mamo! - Zawołały szczeniaki. -Znaleźliśmy amulet!
-Tak? Idźcie do Fovererbiego on wam pomoże.
Gdy dzieci poszły, wpadałam na Talię.
- Jestem Laya,samica beta.Milo ze chcesz pomóc Suki i Skiperowi.
27 października 2012 roku
Talia:
Tak mi było wstyd po tym incydencie. Nie chciałam tego. Ja kocham szczeniaki i nie mogła bym znieść tego, że gdzieś uciekły, kiedy ja ich miałam pilnować. Ale to było tak.
Bawiliśmy się w chowanego. Mieliśmy zasady, takie:
1. gdy powiem "wychodzimy!" to natychmiast wszyscy się pokazują
2. nie oddalamy się daleko.
Po trzech rundach skończyliśmy się bawić, więc je policzyłam było ich 6, tyle ile zawsze. Potem Suki zaczęła się na mnie niezręcznie patrzeć. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam ją wypytywać o różne rzeczy. Po chwili mojej nieuwagi Water i Alistar zobaczyli motylka więc za nim poszli, ale nie daleko. No i oczywiście bo jak inaczej już na mnie donieśli. Szczeniaki grzecznie czekały na mnie tak jak ich prosiłam a Watera i Alistara znalazłam w krzakach. No cóż najwyraźniej tak miało być...
27 października 2012 roku

