Opowieści z życia wilków
Heaven:
Spotkałam go podczas mojej samotnej wędrówki przez las. Przez szeleszczące liście drzew przedzierało się srebrne światło księżyca i tworzyło na ziemi powykręcane cienie. Spomiędzy resztek śniegu wychodziły już zalążki zielonych źdźbeł - zwiastunek nowego, lepszego życia. Wychudzone jelenie i dziki zaczęły wracać już do Doliny Strachu, poszukując pierwszych kępek traw.
Dreptałam pomiędzy drzewami, nie zważając na buszujące w pobliżu niedźwiedzie, mogące w każde
j chwili rozszarpać mnie na strzępy. Bez stada i tak nie mogłam długo przeżyć; samotnie dało się złapać
jedynie niemrawe gryzonie lub zające. Szłam więc tak z pochyloną głową, czekając na koniec.
Nagle usłyszałam szmer w pobliskich krzakach. Cofnęłam się panicznie, lustrując bacznie otoczenie
moimi bursztynowymi oczami. Spomiędzy zmarzniętych gałęzi czarnego bzu wyczołgał się inny wilk.
Warknęłam na niego gniewnie.
- Chcesz dobić leżącego? - mruknęłam, pokazując ostre kły. - Wysłał cię Karim, tak?
W pierwszej chwili pomyślałam, że to podstęp zorganizowany przez mojego odwiecznego wroga. To
on mnie tak urządził - wygnana i wycieńczona musiałam wędrować, próbując przeżyć. Wbiłam sobie do
głowy myśl, że kiedyś się zemszczę. Potrząsnęłam łbem, odtrącając myśli i przyjrzałam się wilkowi. Zwierzę krwawiło w paru miejscach.
- Nie jesteś z nim? - zapytałam.
Czworonóg energicznie przytaknął. Westchnęłam i ostrożnie do niego podeszłam. Od razu rozpoznałam ślady po pazurach niedźwiedzia. Wilk wstał z trudem i spojrzał mi oczy, jakby szukając pomocy. Zastanowiłam się przez chwilę.
- Nazywam się Chester. - powiedział.
Podjęłam decyzję. Przypominał mojego syna... Westchnęłam i zaczęłam skrobać ziemię parę metrów dalej. Spod złamanych gałęzi wyciągnęłam ciało nadjedzonego borsuka, po czym rzuciłam go pod nos krwawiącego zwierzęcia. Wilk połknął go łapczywie.
Kilka dni później zaczął wracać do siebie i całkowicie wyzdrowiał. Znakomicie się dogadywaliśmy. Chester (mimo, że był o pół roku starszy) uznał moje przywództwo i został samcem Beta. Traktowałam go jak syna, chociaż jednego dawno straciłam.
Na końcu ciemnego tunelu śmierci, zaczęłam wtedy widzieć małe światełko życia.
29 września 2012 roku
Chester:
Od wielu dnie nie miałem nic porządnego do jedzenia oprócz resztek pozostawionych przez inne zwierzęta. Kiedy ssanie w żołądku było nie do zniesienia postanowiłem ukraść świeże mięso komuś innemu. Przez kilka godzin śledziłem niedźwiedzia brunatnego. Kiedy zobaczyłem, że upolował zająca ruszyłem się do przodu i wyrwałem mu go z łap. Niedźwiedź rzucił się za mną w pogoń. Starałem się zmylić go, biegnąc wśród gęstych drzew i krzewów, ale on je po prostu taranował. Wiedziałem, że nie dam rady biec tak zbyt długo. W końcu potknąłem się u wystający korzeń i upadłem. Niedźwiedź w tym czasie zdążył do mnie dobiec i machnął w moim kierunku łapą. Poważnie mnie zranił. Puściłem zająca i odbiegłem na bezpieczną odległość. Kiedy niedźwiedź odszedł zabierając ze sobą zająca wczołgałem się pod krzaki, żeby trochę odpocząć.
Kiedy się ocknąłem byłem strasznie wyczerpany. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Były bardzo delikatne a nie ciężkie jak u niedźwiedzia. Poczułem zapach wilka. Wyczołgałem się spod krzaków w nadziei na pomoc. Przede mną stała wilczyca.
- Chcesz dobić leżącego? - warknęła i obnażyła kły. - Wysłał cię Karim, tak?
Zastanawiałem się, kto to jest Karim i czy to był na pewno dobry pomysł, że się ujawniłem. Nagle ona powiedziała:
- Nie jesteś z nim?
Energicznie przytaknąłem głową, mając nadzieję że mi uwierzy. Westchnęła tylko i podeszła do mnie. Wstałem z trudem, powstrzymując ból. Spojrzałem jej w oczy. Miała piękne o bursztynowym odcieniu.
- Nazywam się Chester. - powiedziałem, starając się utrzymać na łapach.
Odeszła ode mnie na kilka metrów. Zaczęła skrobać jeszcze zmrożoną ziemię. Spod złamanych gałęzi wyciągnęła ciało borsuka. Podała mi je. Rzuciłem się na nie i łapczywie zacząłem jeść.
- Dziękuję - powiedziałem i usiadłem.
Uśmiechnęła się i lekko machnęła końcówką ogona. Została przy mnie i opiekowała się mną.
Rewelacyjnie się z nią dogadywałem. Z natury zawsze byłem tak,i że lubiłem się komuś podporządkować, ale nie miałem zamiaru zostać najsłabszym samcem omega. Uznałem jej przywództwo i zostałem samcem beta. Nie przeszkadzało mi to że jest ode mnie młodsza o pół roku. Kiedy po kilku dniach doszedłem do siebie ruszyliśmy naprzód.
1 października 2012 roku










Jasper:
Zostałem wygnany z watahy mojego ojca. Za taką błahostkę! Szedłem przez las, byłem wyczerpany. Czułem, że znajdowałem się na czyimś terytorium. Śnieg powoli topniał... Nagle wyczułem silny zapach. Coś poruszyło się w krzakach.
- Mam cię...! - powiedziałem do siebie i rzuciłem się na zająca.
Ktoś spadł na mnie, a ja zacząłem warczeć. Była to wilczyca o pięknych, bursztynowych oczach. Obok niej stał może trzyletni wilk. "Świetnie, mają przewagę! Nie żyję" - pomyślałem.
- Karim, cię przysłał? - zapytała wilczyca.
- Kto to Karim? - przekręciłem głowę.
Wymieniła znaczące spojrzenie z wilkiem. Poszli gdzieś, a ja ruszyłem za nimi. Wilk lekko się do mnie uśmiechnął, więc zrobiłem to samo.
2 paźdzernika 2012 roku

Suki:
Urodziłam się w zoo... Moi rodzice uciekli, zostawiając mnie w nim na pastwę losu. Jestem samicą wilka polarnego - rzadkiego gatunku z północy, ale nawet to nie podziałało na ludzi. Zoo zamknięto.
Nie chciałam opuszczać Sam'a. On mnie przygarnął, więc zostałam z nim na 4 lata. W dniu narodzin moich wilczątek zmarł. Życie toczy się dalej, jestem w stadzie i już nie chcę tego przeżyć jeszcze raz... w drugim życiu!?
2 paźdzernika 2012 roku

Foreverby:
Wędrowałem po lesie samotnie. Nienawidzę być sam przez tak długi okres. Myślałem o wczorajszym zdarzeniu... Cała nasza wataha postanowiła wybrać się nad jezioro Katatatina. Było ono majestatyczne i rozciągało się aż po horyzont. Uwielbialiśmy tam przesiadywać. Łapaliśmy wtedy ryby dla najmłodszych. Małe uwielbiały ich słony smak. Lecz duch jeziora, był wczoraj czymś bardzo zdenerwowany.
Gdy tak siedzieliśmy nagle całe niebo zaszło się ciemnymi chmurami. Rozpętała się tak potężna burza, że nikt nie mógł jej przeżyć. Nikt, z wyjątkiem mnie i Tratona - samca beta. Nie lubiliśmy się. Chociaż to trochę mało powiedziane... Nienawidziliśmy się. Postanowiliśmy się więc rozdzielić. I tak właśnie zostałem zmuszony do samotnej wędrówki.
Usłyszałem trzask gałęzi. Obejrzałem się szybk, i zobaczyłem wilczycę. Podeszła do mnie.
- Jak się nazywasz? - zapytała.
Przez chwilę gapiłem się na nią jak głupi i... dostałem z liścia. Wróciłem szybko do rzeczywistości.
- Foreverby - odpowiedziałem jej.
- Czemu jesteś sam? - ponownie zapytała.
No i opowiedziałem jej wszystko. O staracie mojej rodziny i wszystkich najbliższych przyjaciół. Zaproponowała mi, żebym przyłączył się do jej stada. Zgodziłem się, bo co ja robił bym sam przez całe swoje życie? I tak zaczęła się moja historia z watahą "Okruchy Nieba".
2 października 2012 roku


Foreverby:
Wybrałem się razem z Heaven, Suki i jej czterema szczeniakami na Łąkę Spokoju. Był piękny mglisty poranek, a trawa jeszcze była pokryta rosą. Małe świetnie radziły sobie z nauką, a jednemu z nich nawet udało się upolować małą myszkę. Oczywiście wilczęta się o nią pokłóciły. Suki próbowała je uspokoić, a ja i Heaven obserwowaliśmy ją. Nagle, ze strony Krwistego Lasu dało się usłyszeć huk. Nie wiem, czy dotarł też do uszu pozostałych, ale jeśli tak, to się tym nie przejęli.
- Eee... zaraz wracam - powiedziałem do Heaven.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Muszę tylko coś sprawdzić, jeśli nie wrócę przed śniadaniem, to nie czekajcie. - odpowiedziałem.
Pobiegłem ku Lasowi. Między drzewami błysnęło małe światełko. Nie wiedziałem, co mogło być jego źródłem. Tuż przy krańcu lasu, zatrzymałem się. Zastanowiłem się, czy wejść do lasu i być narażonym na ataki, czy sobie odpuścić. Lecz ciekawość była silniejsza.
Wszedłem między drzewa. Zobaczyłem małą chatkę, w której mieszkał leśniczy. On nie bał się niczego, nawet niedźwiedzia. "Jaki on odważny" - przeleciało mi przez myśli. I nagle coś gwałtownie się zapaliło. Myślałem, że oślepnę. Trwało to ułamek sekundy, nie więcej. Zorientowałem się, że czuję na karku ciepły podmuch. Odwróciłem się... Niedźwiedź! Uciekałem co sił w nogach, lecz zwierzę było szybsze i mnie dopadło.
Niespodziewanie wielki, świetlisty jeleń zagalopował ku mojemu przeciwnikowi. Gdy ten go spostrzegł, puścił mnie i zaczął panicznie uciekać przed zjawą. Byłem oszołomiony tym, co się właśnie wydarzyło, a jeleń... Rozpłynął się w powietrzu, jakby był tylko filmową projekcją.
Ruszyłem w stronę Łąki. Zastałem tam Heaven i Suki z szczeniakami.
- Gdzie byłeś, martwiłyśmy się? - zapytała z oburzeniem Suki.
- Nie uwierzysz, co mi się przytrafiło... - odpowiedziałem.
5 października 2012 roku

Heaven:
Razem z Foreberby i Suki wybraliśmy się na Łąkę Spokoju. Wilczyca nie potrafiła zapanować nad szczeniętami, które zapalczywie kłóciły się o upolowaną mysz. Każdy z czterech maluchów trzymał jej cząstkę w pysku i ciągnął z całej siły, próbując dostać zdobycz i pochwalić się nią matce.
W końcu wilczątka wpadły na siebie, a martwy gryzoń uderzył o ziemię. Suki prędko go zabrała, zanim jakikolwiek z młodych zdążyło ją złapać. Pochwaliła przy tym wszystkie szczenięta, żeby nie czuły się urażone.
Rozejrzałam się i odkryłam, że Foreverby zmierza do Krwistego Lasu.
- Eee... Zaraz wracam. - odrzekł w odpowiedzi na mój zdziwiony wzrok.

- Muszę tylko coś sprawdzić, jeśli nie wrócę przed śniadaniem, to nie czekajcie.
Zmartwiłam się, ponieważ następnego dnia miały się odbyć tradycyjne, sobotnie walki, a szpieg był ich faworytem. Kiwnęłam jednak głową, myśląc, że sobie poradzi. Po chwili moje myśli zaczęły krążyć wokół bawiących się wilczątek. Zaczęłam się zastanawiać, kto będzie kim w przyszłości.
Mała, biała wilczyca dobrze zapowiadała się jako łowczyni. Jej szary brat mógł zostać tropicielem, a ostrożna siostra - opiekunką. Za to ostatni samczyk z pewnością emanował siłą i chciał wszystkim rządzić. Cały Alfa.
Nagle wrócił Foreverby. Miał rozbiegane oczy, jakby coś go goniło i był zdyszany. Spojrzał na mnie, jak na ducha.
- Gdzie byłeś, martwiłyśmy się? - zapytała z oburzeniem Suki.
- Nie uwierzysz, co mi się przytrafiło... - odpowiedział.
5 października 2012 roku
Jasper:
Powoli świtało. Wstałem i poszedłem powolnym krokiem nad Rzekę Zapomnienia. Usiadłem nad brzegiem i zachwycałem się widokami, gdy nagle z drugiego brzegu usłyszałem jakiś hałas. Słuchałem uważnie, kiedy ktoś mnie przestraszył.
- Co ty tu robisz? - zapytała wilczyca, a ja aż podskoczyłem.
- Tak, jakoś tu przyszedłem... Jesteś Jane, tak? - spojrzałem na zachodnią stronę rzeki.
- Tak, a ty to pewnie Jasper? - mówiła dalej. Miałem jej odpowiedzieć, gdy coś strasznie huknęło! Bez chwili namysłu wskoczyłem do rzeki. Woda była lodowata, płynąłem coraz wolniej... Zobaczyłem ciemność. Byłem pod wodą, a w moich uszach dzwonił głos Jane: " Zaczekaj! " . Coś mnie chwyciło, ale nic nie widziałem...
- J-Jane...? T-to ty? - wykrztusiłem powoli.
- Tak! Jeszcze raz zrobisz takie głupstwo! Ta woda jest lodowata! A ty skaczesz do niej! Gratuluję pomysłowości! - krzyczała.
Uśmiechnąłem się i zemdlałem.
5 października 2012 roku
Foreverby:
Jasne słońce zbudziło mnie z błogiego snu. Wstałem, byłem pół przytomny. Postanowiłem wykąpać się w Rzece. Zimna woda na pewno dodałaby mi sił. Powoli zbliżałem się do celu, bo słyszałem już odległy szum fal. Coś szybko przebiegło za mną, albo... po prostu mi się wydawało. Zignorowałem to póki znowu nie usłyszałem kroków. Przyspieszyłem nieco, aby uniknąć spotkania z nieznanego pochodzenia istotą. Byłem już przy brzegu Rzeki. Powoli nachyliłem się, aby zaczerpnąć wody, gdy nagle coś popchnęło mnie do wody z ogromną siłą.
Wydawało mi się, jakby świat na chwilę się zatrzymał i zemdlałem. Gdy się obudziłem, stali nade mną Jane i Jasper.
- Czy dziś jest dzień kąpieli w Rzece, czy co? - rzekła podirytowana Jane.
- C-co? - odrzekłem zdziwiony i zdałem sobie sprawę, że stoję po kostki w lodowatej wodzie. Szybko wyszedłem i miałem wrażenie, jakbym miał sieę zamarznąć.
- Jasper też dziś miał przyjemną kąpiel w Rzece - dodała Jane, gdy nagle jej przerwałem.
- Dzik! - zakrzyknąłem.
- Co? - zdziwili się członkowie watahy.
- Dzik za wami! -powtórzyłem.
Odwrócili się gwałtownie, a dzik zatrzymał się. Rozważył ucieczkę, ponieważ mieliśmy przewagę. Serce biło mi szybko, nie wiem czy z zimna, czy ze strachu.
5 października 2012 roku


Heaven:
Podczas, gdy wszyscy wyruszyli nad Rzekę Zapomnienia, ja postanowiłam spotkać się z Shadow. Samiec Alfa był najbardziej cichym i tajemniczym wilkiem, lubiącym samotność. Często przesiadywał na skale za Górską Jamą i wpatrywał się w szumiące drzewa. Kiedy do niego podeszłam, robił to samo.
Jego białą sierścią powiewał ciepły, wiosenny wiatr. Obrócił głowę w moją stronę i poczułam bijącą od niego pewność siebie, chociaż nic nie powiedział. Jego zimny wzrok ciemnych oczu przeszył moje ciało, jakby próbował zajrzeć w najdalsze tajemnice mojej duszy. Ja jednak nie zamierzałam ich odkryć.
- Witaj, Shadow. - zaczęłam. - Jutro odbędą się sobotnie pojedynki. Sądzę, że weźmiesz w nich udział?
- Oczywiście, Heaven. Nie wiem, jak daleko zajdę, ale dopóki walczę jestem zwycięzcą.
- Zawsze interesowało mnie, dlaczego tutaj przesiadujesz.
- Może kiedyś ci o tym powiem... - odwrócił wzrok. - Nie dzisiaj.
Zostawiłam go sam na sam z myślami i poszłam w stronę Rzeki. Przez przypadek wpadłam na przerażone-
go Chestera, który biegł od strony strumienia. Szarymi oczami spojrzał na mnie i wydusił:
- Dzik! Zachodnia Wataha go zagoniła! Jane, Jasper i Foreverby wpadli w pułapkę!
- Co?!
- Żeby uciec muszą przepłynąć na drugą stronę Rzeki, a tam czekają już na nich...-
- Rozumiem. - przerwałam mu i ile sił w łapach pobiegłam w stronę wody. Zobaczyłam straszny widok...
5 października 2012 roku
Jasper:
Po mojej porannej kąpieli podziękowałem Jane i poszliśmy razem przed siebie. Rozmawialiśmy, gdy nagle w Rzece zobaczyłem Foreverby'ego. Zachichotałem, a Jane spojrzała na mnie.
- Co cię tak śmieszy? - zadrwiła, podchodząc do wilka.
- Już raz dziś ratowałaś przed zamarznięciem, tak? - śmiałem się dość głośno, mój dobry humor udzielił się wilczycy. Razem wyciągnęliśmy Foreverby'ego z wody. Oprzytomniał.
- Czy dziś jest dzień kąpieli w Rzece, czy co? - rzekła podirytowana Jane.
- C-co? - Odrzekł zdziwiony wilk.
- Jasper też dziś miał przyjemną kąpiel w Rzece - dodała Jane, gdy nagle Foreverby jej przerwał.
- Dzik! -krzyknął, a ja pomyślałem, że żartuje.
- Co? - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Dzik za wami! - powtórzył.
Odwróciliśmy się gwałtownie, a zwierzę zatrzymał się. Rozważył ucieczkę, ponieważ mieliśmy przewagę. Zawarczałem. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia i przybraliśmy pozycję bojową.
- Nie ruszaj się.... a nie będzie bolało. - powiedziałem cicho.
Jane ruszyła za dzikiem, ja z Foreverby zrobiliśmy to samo. Wbiegliśmy do lasu. Dzik pędził przed siebie, a my tuż za nim.
Nagle przed nami powaliło się drzewo. Rozpędzeni przeskoczyliśmy je. Gonitwa trwała w najlepsze. Dzik potknął się o wystający korzeń. Skoczyłem na niego, ale (na nasze nieszczęście) Jane i Foreverby zrobili to samo. Dzik leżał przygnieciony przez trzy wilki, które nie mogły przestać się śmiać. Znaleźliśmy się w tym samym miejscu, z którego wyruszyliśmy - przy Rzece Zapomnienia.
5 października 2012 roku

Heaven:
Podeszłam do małego zbiegowiska, które zrobiło się nad strumieniem. Jane, Foreverby oraz Jasper leżeli roześmiani na wierzgającym dziku, któremu po chwili Chester przekłuł zębami szyję. Wilki wstały i spojrzały na drugą stronę Rzeki - kilka zwierząt chowających się wśród krzaków zaczęło się oddalać.
- Co tu się stało? - spytałam.
- Złapaliśmy obiad. - odezwał się szpieg. - Będzie na dwa dni!
- Właśnie widzę.
Pokręciłam ze śmiechu głową i wszyscy razem zaczęliśmy ciągnąć martwego dzika do kryjówki. Gdy już się tam znalazł, zawołaliśmy całą watahę na jedzenie. Najlepsze kąski trafiły do mnie i do Shadow, jako pary Alfa.
Najedzeni rozeszliśmy się po swoim terytorium. Na skale zostałam tylko ja i Jane. Moja towarzyszka była zamyślona i spoglądała gdzieś w przestrzeń. Nagle odezwała się i zaczęła opowiadać swoją historię...
5 października 2012 roku
Jane:
- Niedawno dołączyłam do watahy. Jestem z tego dumna, ponieważ przedtem byłam zagubiona i nie widziałam, co robić. Moja matka zdechła, a ojciec porzucił mnie i moje rodzeństwo od razu po jej śmierci. Trudno było nam przetrwać... Polowanie to moje przeznaczenie, nic poza tym. Szukałam watahy, która przyjmie dwuletnią samicę. Kilka razy zostałam zraniona przez niedźwiedzie, dlatego kuleję na prawą łapę.
Spałam nad rzeką, chociaż nawet nie czuwałam. Tak mijały dni, miesiące. Ostatnio odnalazłam brata Harveya. Prawie rzucił się na mnie, lecz zauważył znamię moje na prawym uchu. Poznał, że jestem jego siostrą i ucieszył się strasznie! Spędziliśmy razem cały dzień. Ale on musiał wrócić do swojej watahy, bo był samcem Alfa. Zaproponował mi wstąpienie do jego stada, lecz odmówiłam.
"- Sama ją znajdę i nikt mi nie będzie pomagał w wyborze!" - warknęłam i odbiegłam.
Aż w końcu znalazłaś mnie. Wycieńczoną i zranioną. Zaproponowałaś mi wstąpienie do watahy… Zgodziłam się, ponieważ to już byłoby nienormalne. Teraz będzie mi lepiej... Przynajmniej, tak sądzę.
5 października 2012 roku


Jasper:
Po obiedzie zacząłem krążyć po naszym terytorium. Doszedłem do skały, na której siedziała Jane i Heaven. Patrzyłem się na nie, a po chwili samica Alfa zauważyła mnie. Uśmiechnęła się i machnęła głową w geście przywitania. Podbiegłem do nich.
- Nie przeszkadzam? - zapytałem.
- Nie, no coś ty! - powiedziała Jane i obie pomogły mi wdrapać się na skałę.
- Ale mieliśmy dzisiaj przygodę! Jane, nieźle polujesz. - odrzekłem.
- Dzięki. - zarumieniła się.
- Jutro zapowiada się emocjonujący dzień, nieprawdaż? - wtrąciła się Heaven.
- Tak... Te walki mogą być ciekawe. - rzuciłem. - Mam silnego przeciwnika...
- Ja też. - powiedziała zasmucona Jane.
- Jesteście dość młodzi... W tym samym wieku, tak? - szybko zmieniła temat przywódczyni watahy.
-Tak, mam 2 lata. - powiedzieliśmy równo. Popatrzyłem się na Jane i uśmiechnąłem się do niej zawadiacko.
5 października 2012

Foreverby:
W sobotę rano obudziłem się dość wypoczęty. Byłem przygotowany na dzisiejsze walki. Poczułem, że moje futro jest mokre. To maluchy suki zrobiły sobie ze mnie stół, i poukładały na moich plecach mokre liście.
- Bardzo śmieszne - powiedziałem.
Maluchy zaskowytały radośnie i nadbiegła Suki.
- Tu jesteście! - Skarciła wilczęta - W tej chwili macie iść ze mną do jaskini!
Szczeniaki poczuły się winne i od razu straciły na humorze.
- Ale w sumie nic się nie stało - dałem do zrozumienia wilczkom. Te trochę się rozweseliły.
- Foreverby - zaczęła Suki - Możesz ich popilnować przez kilka minut?.
- Jasne - odparłem. Suki oddalała się po woli, a małe wiodły za nią wzrokiem. Gdy zniknęła za pagórkiem, wilczęta udały się po liście, które miały im służyć jako kołdra dla mnie. Zgodziłem się na to, bo nie chciałem zepsuć im zabawy.
6 października 2012 roku

Laya:
Nie pamiętam już od ilu dni jestem sama.Wszystko mi się miesza, odkąd wygnali mnie z watahy.Tak, sprzeciwiłam się samcowi Alfa. Dlaczego? Nie potrafię sobie przypomnieć...Co to za miejsce? Nigdy w nim nie byłam.
Słyszę jakieś kroki,to chyba niedźwiedź...tak czuję go. Musze się wczołgać pod krzaki, może mnie nie zauważy. Auu! Okropny ból rozpływa się po moich plecach, wszystko jest takie zamazane. Już, nie mogę...
Słyszę straszny ryk. Pełen strachu. Czy to inny wilk odpędza niedźwiedzia?Ostatnie co widzę to piękne, bursztynowe oczy......
6 października 2012 roku
Foreverby:
Bo sytym obiedzie postanowiłem odpocząć. Zobaczyłem Haeven, Jane i Jaspera na skale i podbiełem do nich. - Co to za spotkania be ze mnie? - zażartowałem.
- Tak sobie siedzimy - odparł szpieg.
Wdrapałem się do nich i usadowiłem się obok samicy Alfa.
- Jak wam minął dzień? - rzuciła niby od niechcenia łowczyni.
- Ja i Foreverby mieliśmy dziś niezłą przygodę z tą Rzeką - odpowiedział szybko Jasper.
- Suki ma urwanie głowy z tymi maluchami, no nie? - powiedziałem. Pozostali energicznie przytaknęli głowami.
- Może jej pomożemy? - zaproponowała Heaven.
Zeskoczyliśmy na miękkie liście i ruszyliśmy w stronę najmłodszych członków stada.
5 października 2012 roku


Jane:
Po drzemce poszłam się przejść po lesie. Oglądałam drzewa, krzaki, ptaki i owady. Zamyślona biegłam przez las, śmiejąc się na głos. Aż w końcu tą wspaniałą chwilę przerwał on….
Przestraszona i zdziwiona obecnością niedźwiedzia na naszym terenie rzuciłam się na niego. Szarpałam go za grube futro. Stawiał opór, lecz nie poddałam się.
Nagle w naszą walkę wdarli się Jasper, Dangerous i Shadow. Pomogli mi wyrwać się od niedźwiedzia i odejść od niego…
- Gdzie reszta?- spytałam osłabiona.
- Spokojnie już załatwili niedźwiedzia. - odpowiedziała wilczyca szpieg.
Dalej już nic nie pamiętam! Wiem tylko, że wróciłam do domu i mam złamaną całkiem prawą łapę. Mam nadzieję, że do wieczora wydobrzeje. Nigdy nie opuszczę walki.
Nawet nie zauważyłam, że Heaven gdzieś zniknęła.
6 października 2012 roku

Heaven:
Słyszałam oddalającą się walkę członków mojej watahy z niedźwiedziem. Nie zauważyli nawet, że w krzakach kryła się biała wilczyca o szaroniebieskich oczach. Gdy mnie zobaczyła, po prostu zemdlała.
Wsunęłam pod nią łeb i podniosłam się z przełożonym przez plecy zwierzęciem. Z trudem doniosłam ją do Górskiej Jamy, gdzie znajdowała się już Jane ze swoją złamaną łapą. Dangerous i Jasper spojrzeli na mnie ze zdziwiniem.
- Skąd wiesz, że to nie wróg? - spytał mnie pojawiający się znikąd Shadow. - Może należy do Zachodniej Watahy.
- Możliwe. - odpowiedziałam, podnosząc wysoko głowę, żeby dodać sobie stanowczości. - Ale nie mogłam zostawić jej poranionej i umierającej w krzakach. Jak się obudzi to się dowiemy. Jednak wątpię, żeby chciała wrócić do stada, które zostawiło ją na pastwę losu.
- Dobrze. Mimo to zarządzam pilnowanie jej w nocy przez dwa wilki. Obawiam się, że mogłaby zagryźć Jane.
- Nie! - krzyknął Jasper trochę zbyt przerażony. - To znaczy... Ja mogę jej pilnować.
Kiwnęłam łbem i wyszłam, czując, że lepiej zostawić ich samych. Między wilkami zaczęło się coś dziać. I nie sądzę, że była to tylko przyjaźń...
6 października 2012 roku
Foreverby:
Wszedłem do jaskini, w której znajdowało się większość watahy.
- Nie! - niespodziewanie zakrzyknął Jasper - To znaczy... Ja mogę jej pilnować.
- Popilnować kogo? - zapytałem.
- Heaven znalazła ranną wilczycę w lesie, niedźwiedź na nią napadł. - odparła Dangerous, z którą ostatnio nie zamieniłem ani słowa. - Najlepiej było by, gdyby pilnowały jej dwa wilki. - dodała pospiesznie.
- Ja mogę jej popilnować tej nocy - zaproponowałem - lecz to było by zbyt męczące zajęcie. Nie spać po nocach, pilnując wilka? Proponuję podzielić obowiązki. - zaproponowałem.
Członkowie watahy wymienili ze sobą znaczące spojrzenia.
- Myślę, że Foreverby ma rację - oznajmiła Jane, a Jasper patrzył na mnie zazdrośnie.
6 października 2012 roku
Foreverby:
Małe wilczęta Suki, chyba się do mnie bardzo przywiązały. Za każdym razem, gdy tylko miały taką sposobność, przybiegały do mnie, skakały, pałętały mi się pod łapami, i koniecznie chciały się ze mną bawić. Nie ważne co robiłem, nie odpuściłyby, gdybym się z nimi nie zajął choćby na jedną krótką chwilę. Zastępowałem im kogoś, kogo dawno straciły. Ich ojca.
Suki była rada tym, że dzięki mnie, nie musi się już przejmować wilczętami, które zawsze przeszkadzały jej w tym, co robiła. Wiedziała, że ze mną nic nie może się stać. Byłem gotów oddać za nie nawet życie.
6 października 2012 roku
Jasper:
Gdy Heaven wyszła z jaskini położyłem się obok Jane. Byłem wdzięczny Alfie, chyba coś zauważyła. Leżałem tak i rozmyślałem o wielu sprawach... "Jane, walki, niedźwiedzie..." Powieki stały się ciężkie, ziewnąłem, potrząsnąłem łbem " Nie, nie mogę zasnąć!". Jane cicho pisnęła. Zerwałem się i patrzyłem na nią z czułością.
- Gdzie ja jestem? Co...? Jasper, co ty tu robisz? - zapytała lekko zdziwiona wilczyca.
- Jesteś w jaskini, a ja cię pilnuję. - odparłem.
- Ty? Dlaczego ty mnie pilnujesz? I przed czym mnie pilnujesz? - zadawała pytania.
- Tak ja, a dlaczego? Ponieważ chciałem to robić. - Jane lekko się uśmiechnęła. - A pilnuję cię przed nią. - machnąłem głową w stronę leżącej obok wilczycy. - Shadow sobie tego zażyczył. Słucham rozkazów. - Uśmiechnąłem się szeroko.
Łowczyni podniosła jedną brew i zaczęła chichotać.
- A tak w ogóle, co z twoją łapą? - podszedłem bliżej.
- Chyba lepiej... Mam taką nadzieję. - powiedziała, patrząc się na przekrzywioną
Shadow:
Przesiadywałem na skale i rozmyślałem nad ostatnimi dniami... Szczególnie nad tym pierwszym.
Wspomnienia powróciły. Próbowałem je odgonić, ale wdarły się do mózgu i zaczęły mnie atakować ze wszystkich stron… Gdybym wtedy dokonał dobrego wyboru… Yoko by przeżyła. Zły na siebie potrząsnąłem głową. Nie można tego rozpamiętywać.
Przypomniałem sobie, jak musiałem znaleźć jakieś stado, do którego mógłbym się przyłączyć. Wtedy zza krzaków wyszła wilczyca. Warknęła na mnie, ale ja to zignorowałem.
- Masz stado...? – zapytałem.
- Tak, a co?
- Czy mógłbym się do ciebie przyłączyć? – na kilka sekund zapadła cisza. W końcu, z wahaniem wilczyca odpowiedziała.
- Tak…możesz.
Gdy zobaczyłem całą watahę zdziwiłem się. Nie było w nim Samca Alfy! Postanowiłem objąć tą funkcję i razem z Heaven przewodzić stadzie. Długo wpatrywałem się w jej bursztynowe oczy. Yoko miała podobne...
Znowu zakryła mnie fala wspomnień. Bardzo niedawnych:
Razem z Jasperem i Dangerous przechadzaliśmy się po lesie. Obstawialiśmy zwycięzców sobotnich walk. Nagle usłyszeliśmy jęk wilka. Pobiegliśmy w stronę źródła dźwięku i zobaczyliśmy Jane szarpiącą ogromnego niedźwiedzia za futro. Szybko pomogliśmy jej uciec od przeciwnika.
- Gdzie reszta? – spytała osłabiona.
-Spokojnie, już załatwili niedźwiedzia. – odpowiedziała Dangerous.
I w tym momencie Jane zemdlała. Musieliśmy ją przetransportować do Górskiej Jamy, ponieważ złamała łapę. Odszedłem na chwilę, aby w wszystko przemyśleć. Po chwili postanowiłem zobaczyć, jak się czuje ranna. Na miejscu zauważyłem Heaven siedzącą obok białej wilczycy. Podszedłem do niej energicznie i spytałem:
- Skąd wiesz, że to nie wróg? Może należy do Zachodniej Watahy.
- Możliwe. - odpowiedziała, podnosząc wysoko głowę. - Ale nie mogłam zostawić jej poranionej i umierającej w krzakach. Jak się obudzi to się dowiemy. Jednak wątpię, żeby chciała wrócić do stada, które zostawiło ją na pastwę losu.
- Dobrze. Mimo to zarządzam pilnowanie jej w nocy przez dwa wilki. Obawiam się, że mogłaby zagryźć Jane. – powiedziałem stanowczo.
- Nie! - krzyknął Jasper trochę zbyt przerażony. - To znaczy... Ja mogę jej pilnować.
Heaven kiwnęła łbem i odeszła. Ja także opuściłem resztę wilków i udałem się na odpoczynek.
Po raz kolejny potrząsnąłem głową. Zimny wiatr zmienił kierunek i ujrzałem w krzakach oczy samicy Alfa. Zastanawiałem się, czy powiedzieć jej o swojej tajemnicy...?
6 października 2012 roku
Jasper:
Gdy moja towarzyszka się obudziła postanowiłem z nią porozmawiać.
- Jane... - zacząłem niepewnie.
- Tak?
- Musimy pogadać.
- Dobrze, o czym chcesz porozmawiać?
- O... o... o moich... eee.... uczuciach. - unikałem jej wzroku.
- Dobrze.
- Wiesz, bardzo cię lubię... - powiedziałem jej prosto w twarz.
- Och... - zaczerwieniła się. - Ja też cię lubię.
-Świetnie! - przytuliłem ją trochę pewniej i poszliśmy na walkę.
6 października 2012 roku


Heaven:
Ring przy Jeziorze Łez powoli zapełniał się od wilków. Pierwszy na miejscu pojedynków był Shadow. Przypomniałam sobie niedawne spotkanie z nim. Powiedział mi wszystko... Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Czy czuć strach, czy podziw? Potrząsnęłam głową i zatrzymałam wzrok na Chesterze. W końcu jest.
Po kwadransie zjawiła się również poszkodowana Jane. Jej złamana łapa nie wyglądała najlepiej, ale za żadne skarby nie chciała opuścić walki. Nie mogłam nic poradzić. Obok niej stał troskliwy Jasper. Był, jakby trochę zarumieniony i zmartwiony. Wymienił z wilczycą kilka zdań, w których pewnie próbował ją przekonać do zrezygnowania. Jane energicznie zaprzeczyła.
Na końcu ścieżki dostrzegłam również Dangerous i Foreverby - oboje gawędzili ze sobą wesoło. Ucieszyłam się na ten widok, ponieważ obawiałam się rywalizacji w stadzie. Zdyszana Suki pojawiła się tuż za nimi, goniąc cztery swoje szczeniaki, które chciały powąchać każdy listek. Czas walk się zbliżał...
6 października 2012 roku
Foreverby:
Dziś był mój zły dzień. Jak ja mogłem się dać tak podstępnie oszukać Jasper'owi? Wydawało się, że wynik walki jest już przesądzony, i że to ja wygram, lecz szala zwycięstwa przechyliła się w przeciwną stronę i Jasper objął prowadzenie. Byłem wściekły na siebie. Wystarczyło tylko trochę pomyśleć... Obiecałem sobie, że za mieisąc, to na pewno ja wygram, a mój przeciwnik nie będzie miał ze mną żadnych szans.
6 października 2012 roku

Laya:
Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu, przypominającym górską jamę. Wspomnienia szybko powróciły. Piękne, bursztynowe oczy, niedźwiedź i okropny ból. Nawet nie zorientowałam się, że leżę obok dwóch innych wilków.
Obróciłam się na bok i wytężyłam słuch. Tak to para, która rozmawia o.....uczuciach.
Wolałam im nie przeszkadzać, ale...Nie to zły pomysł. Pewnie się na mnie rzucą. Przekręciłam się znowu i spróbowałam zasnąć.
Wszystkiego dowiem się rano...
6 października 2012 roku
Foreverby:
W niedzielny poranek miałem trenować walkę w Dolinie Strachu. Nadal nie mogłem przeboleć wczorajszej porażki. Byłem strasznie głodny. Ujrzałem młodego jelenia, więc powoli zacząłem się skradać. Dzisiaj wściekłość przepełniała mnie po uszy. Dałem jej całkowicie mnie wypełnić. Także jeleń nie miał ze mną szans.
Gdy podszedłem do niego wystarczająco blisko, skoczyłem na zwierzę z zaskoczenia. Powaliłem go na ziemię.
- Teraz już wiesz kto tu rządzi - powiedziałem i przegryzłem jeleniowi szyję. Dwie godziny męczyłem się z taką furą mięsa. Gdy już oskubałem ostatnią kosteczkę, padłem najedzony na ziemię i zasnąłem. Miałem zapewnione jedzenie na co najmniej trzy dni.
6 października 2012 roku

Jasper:
Po walce cały w skowronkach poszedłem spać. Śniła mi się moja walka:
Stanąłem na przeciwko Foreverby'ego. Przygotowywałem się do skoku, czułem na sobie spojrzenie Jane, więc się odwróciłem. Tą chwile wykorzystał mój przeciwnik. Przewrócił mnie. Powoli stanąłem na nogi - musiałem wygrać. Zrzuciłem wilka z siebie, który uderzył mnie łapą w pysk. Ponownie wylądowałem na ziemi.
Foreverby miał właśnie wykonać ostatni skok, lecz ja odepchnąłem go tylnymi łapami. Przeleciał nade mną. Wstałem szybko i złapałem go zębami za kark. Heaven ogłosiła moje zwycięstwo. Byłem z siebie taki dumny. Uśmiechnąłem się do Jane, chciałem do niej pobiec, uściskać z całych sił... Nie mogłem. Moim następnym przeciwnikiem okazał się Shadow. Jane miała walczyć z Heaven... Zapowiadały się pełne emocji pojedynki.
7 października 2012 roku
nogę.
- To dobrze... - położyłem się obok niej.
- Chyba się prześpię... - powiedziała Jane i oparła głowę o mnie. Zrobiło mi się cieplej.
6 października 2012 roku
Foreverby:
Między Jane i Jasper'em chyba coś zaiskrzyło. Teraz chodzili tylko ze sobą. Zwykle ja i szpieg spędzaliśmy razem cały dzień. Teraz zaś wymienialiśmy między sobą tylko parę nędznych zdań dziennie, a razem spotykaliśmy się tylko przy posiłkach. Ostatnimi dniami trzymałem się razem z Dangerous. Zacząłem dostrzegać, że jest bardzo dobrym towarzyszem rozmów.
Pewnego dnia, zaproponowałem jej małą przechadzkę po Łące Spokoju.
- Hej! - zawołałem do Dangerous.
- Cześć, Foreverby - odpowiedziała.
- Chcesz się przejść? - zaproponowałem jej.
- Czemu nie - powiedziała krótko.
Trawa była jeszcze zasłana rosą, więc co chwilę rozjeżdżały nam się na boki łapy. Mieliśmy z tego niezły ubaw. Gdy zjechałem niechcący na mokrym liściu z niewysokiego pagórka i pyskiem wylądowałem w wielkiej kałuży błota, dostaliśmy takiego ataku śmiechu, że musieliśmy się położyć. To był jeden z tych dni, w których myślimy, że lepiej być nie może. A jednak...
7 października 2012 roku

Heaven:
Powoli zaczęłam dostrzegać potęgę ciszy... Przebywanie z Shadow stawało się dla mnie przyjemnością - słychać było tylko wiatr szeleszczący pierwszymi liśćmi i śpiew pierwszych, wiosennych ptaków. Mój towarzysz leżał na skale, wpatrując się w skąpany czerwonym światłem horyzont. Słońce zachodziło za pagórkiem. Piękna, biała sierść wilka falowała lekko. Biła od niego duma i siła, chociaż nie mówił nic. Prawdziwa potęga, która zrodziła się parę lat temu podczas dramatycznego wyboru. Co ja bym wtedy zrobiła? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie.
Shadow jako jedyny zrodził we mnie coś... dziwnego. Zawsze, gdy go widziałam serce biło mi szybciej. Nie czułam nigdy wcześniej takiego wrażenia. Z Chesterem było inaczej - przypominał mojego syna i za niego go brałam. Ale ten tajemniczy samiec Alfa...
Westchnęłam i spojrzałam na niego. Czteroletni strateg, który przeżył bardzo wiele.
- O, czym tak rozmyślasz? - przerwał ciszę Shadow.
- O Jane i Jasperze, Foreverby i Dangerous. Wszyscy są zakochani. A ja? - przerwałam, dając sobie czas na zamyślenie. - Sama nie wiem...
- Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, zauważyłem tylko parę bursztynowych oczu. Jednak teraz dostrzegłem więcej. - powiedział spokojnie. - Kocham cię, Heaven.
7 października 2012 roku
Heaven:
Weszłam do Górskiej Jamy zobaczyć, jak się miewa Laya. Leżała opatrzona na podłodze z głową położoną na zimnej posadzce. Nie wyglądała lepiej. Spojrzała na mnie zimnym i smutnym wzrokiem pełnym rozpaczy.
- Wszyscy uważają mnie za wroga. - wychrypiała. - Ale ja nim nie jestem.
- Rozumiem.
- Muszę się przyznać, że należałam do Zachodniej Watahy. Jednak teraz wiem, iż nie są tego warci. Zostawili mnie na pastwę losu, gdy zrobiłam dla nich tak wiele! Zagoniłam tego dzika, a oni jak się mi odpłacili?
Przez wejście wszedł Jasper. Mina mu zrzedła. Od razu domyśliłam się, że usłyszał ostatnie zdania rozmowy.
- To ty! - krzyknął, kierując swoje słowa do Layi. - Zabić! To przez ciebie Jane ma

złamaną łapę! Mogła zginąć, goniąc tego dzika, a potem zaatakowana przez niedźwiedzia! To twoja sprawka!
Wilczyca skuliła się w sobie.
- Wszystko jest już przeszłością!
- Ale trzeba za nią zapłacić.
Weszłam pomiędzy kłócących. Po części, wiedziałam, że Jasper ma rację, ale cała wataha musiała rozstrzygnąć o losach byłego szpiega.
- Shadow zadecyduje. Naradzę się z nim. - odrzekłam i wyszłam na świeże, nocne powietrze.
7 października 2012 roku
Laya:
Nie mogłam wytrzymać tego, że wszyscy uważają mnie za szpiega. Ale to nie prawda. Mimo opatrunku z trudem wstałam i po cichu wyszłam z jamy.
Pobiegłam prosto do Krwistego Lasu. Wyczułam dwa inne wilki, podkradłam się do nich i wytężyłam słuch:
- Wataha "Okruchy nieba" nie będzie miała szans. - powiedział jeden.
-To będzie atak z zaskoczenia! - odpowiedział mu...syn pary Alfa z zachodniego brzegu rzeki! - Laya, miała umrzeć! Mój ojciec się wścieka! -wykrzyczał.
-Tak, to miała być zaplata za dług u tego niedźwiedzia. - wysapał drugi. Rozpoznałam w nim Fenrina.
Niestety wtedy kichnęłam, zdradzając swoją kryjówkę. Szybko uciekłam, ale oni zaczęli biec za mną. Zmyliłam ich szybkim ruchem i zatrzymali się na rozdrożu, a ja dobiegłam do Górskiej Jamy, gdzie czekała Heaven.
- Oni, planują na nas zasadzkę! -wykrzyknęłam jednym tchem.
8 października 2012 roku

Foreverby:
Heaven zwołała zebranie. Czuliśmy, że coś się stało i nie można było z tym zwlekać dłużej. Samica Alfa dała Layi prawo do głosu. Wilczyca opowiedziała nam, co zaszło. Wszyscy odczuwali powagę sytuacji.
- Skąd wiemy, czy ona nie kłamie? - rzekł zawsze podejrzliwy Jasper.
- No błagam, czy ty naprawdę myślisz, że ona mogłaby kłamać? Nie sądzisz, że po tym okropnym incydencie miałaby w ogóle ochotę tam wrócić? - odparł oburzony Chester. Wszyscy posłali mu pełne zdziwienia spojrzenia.
- Musimy obmyślić plan działania. - zarządził Shadow.
- Ja wiem, co możemy zrobić. Posłuchajcie. - rzekłem.
8 października 2012 roku

Laya:
- Podsłuchałam ich rozmowę w Krwistym Lesie. - przerwałam Foreverby'emu. - Chciałam udowodnić wam, przynosząc niedźwiedzia, który zranił mnie i Jane, że jestem z wami. Ale wtedy usłyszałam ich rozmowę. Był to Fenir i syn pary alfa Cierń z Zachodniego brzegu rzeki. Biegli za mną, ale ich zmyliłam. Oni powiedzieli, że ja im byłam potrzebna tylko do zapłacenia długu niedźwiedziowi. Dlatego kazali mi pogonić dzika. Że, jak go pogonię to będzie śmiesznie. Już wiedzą, że tu jestem. - dodałam na koniec. - Jestem tak smutna. Fenir to był mój najlepszy przyjaciel od szczeniaka.
Wykrztusiłam i usiadłam obok Heaven, która zaczęła przyglądać się reakcji.
Foreverby:
- Laya, przecież to okropne! Gdyby on był twoim przyjacielem, nigdy by cie nie zostawił. Powiedz, czy to była przyjaźń bezinteresowna? Może on był twoim "przyjacielem" bo miał z tego korzyść? - zapytałem Laye.
- No... sama już nie wiem. Nie wiem, komu można ufać na tym świecie. - odpowiedziała mi. Wszyscy zaczęli współczuć biednej wilczycy, całkowicie zapominając, że wcześniej uważali ją za szpiega.
8 października 2012 roku

Heaven:
Poszłam do Doliny Strachu, żeby zapolować na zwierzynę i zrobić zapasy przed czekającą walką od strony Zachodniej Watahy. Błądziłam kilka godzin, aż w końcu natrafiłam na jelenia. Spokojnie przeżuwał trawę, nie wiedząc, co go za chwilę spotka.
Zaczęłam się czołgać w jego kierunku, uważając, żeby iść pod wiatr. W końcu podeszłam na tyle blisko, że wyskoczyłam z trawy. Rozejrzałam się, ale mój łup był już daleko... I to martwy na ziemi! Obok niego, przegryzając mu szyję stała biało-szara wilczyca.
- Co ty wyrabiasz?! To mój teren! - krzyknęłam zdesperowana.
Wzruszyła ramionami.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie mam watahy, więc błądzę wszędzie, gdzie się da.
- Jak widzę, dobrze polujesz. Może chciałabyś do nas dołączyć?
- Zastanowię się. - odrzekła obojętnie. - Nazywam się Arashi.
8 października 2012 roku
Jane:
Moja walka zakończyła się tragicznie. To zapewne przez tę łapę. Strasznie spuchła i pogrubiała. Heaven wykorzystała tę przewagę. Czułam wzroki wszystkich innych wilków, które mówiły mi abym zrezygnowała. Lecz nie posłuchałam ich.
Po skończonym pojedynku samica Alfa pogratulowała mi mojej odwagi, Jasper cmokną w nos, a moja nowa przyjaciółka Arashi przytuliła po przyjacielsku.
- Ałłłł!!!– warknęłam do Foreverby'ego.
- Przepraszam -powiedział i wziął łapę z mojej.
Po kolacji poszłam z Jasper'em na Łąkę Spokoju i oglądaliśmy razem gwiazdy. Porozmawialiśmy o nas i wyszło, że jesteśmy parterami. Bardzo ucieszył mnie ten fakt, ponieważ wspaniale się z nim dogadywałam.
Było już późno więc poszliśmy razem spać.
9 października 2012 roku
Foreverby:
Wszyscy teraz myślą, że ja i Dangerous to para. Ale to wcale nieprawda! Nie wiem jak sądzą inni, ale ja jestem jeszcze za młody na jakieś związki. I nawet jeśli będę starszy, to i tak nie będę myślał jeszcze o tak ważnych decyzjach. Ona jest dla mnie tylko przyjaciółką. A może aż przyjaciółką...?
9 października 2012 roku



Opowiadania punktujące do nowych walk
Jasper:
Rozmyślałem nad moim zachowaniem... byłem okropny dla Layi, pobiegłem ją przeprosić. Wybaczyła mi (ta to ma dobre serce). Wróciłem do Jane, byłem szczęśliwy. Całą sytuacje psuł fakt, że Zachodnia Wataha chciała nas zaatakować.
9 października 2012 roku
Jane:
Wybrałam się na spacer z Laylą. Opowiedziałam jej o sobie; ona zrobiła to samo. Tak spędzałyśmy dzień. Gdy doszłyśmy do urwiska zauważyłam biegnącego jelenia.
- Zobacz! - szepnęłam do wilczycy.
- Jaki wielki -odpowiedziała.
- Ja od wczoraj nic nie jadłam, a ty? To przez te przygotowania...
- Dziś się najadłam. Zagonić go w twoją stronę?
- Wielkie dzięki. Jestem strasznie głodna!
I wtedy Layla zaczęła okrążać jelenia w odpowiedniej odległości i…. zaczęła się gonitwa. Zjadłam zwierzynę ze smakiem i wróciłyśmy do domku, ciągnąc jego resztki do Groty.
9 października 2012 roku

Foreverby:
Walka pomiędzy naszą a zachodnią watahą była coraz bliżej. Stała się już niemal nieunikniona. Wybrałem się samotnie na spacer. Był już wieczór i bałem się zagłębić w Las. Dlatego właśnie postanowiłem trzymać się bliżej jego krańców.
Nagle w jednej z ostatnich grudek śniegu zauważyłem błyszczący przedmiot. Zbliżyłem się do niego. Okazało się, że była to maleńka sowa na czarnym rzemyku. Po chwili zorientowałem się, co to jest. Mama niegdyś mi o nim opowiadała. To był amulet rozwagi, który dawał siłę każdemu kto go nosi, lub znajduje się blisko niego. Złapałem więc naszyjnik za sznureczek i pobiegłem, ile sił w nogach do naszej Jaskini.
- Heaven! Heaven! - darłem się jak głupi na całe gardło. - Heaven!
Wilczyca oraz kilku innych członków watahy podbiegło do mnie.
- Co tu masz? - zapytała Arashi.
- Słuchajcie, nawet nie wiecie jaką potężną moc ten amulet w sobie skrywa. - odpowiedziałem zagapionej na mnie watasze. Opowiedziałem im o magicznych właściwościach amuletu.
Samica Alfa pozwoliła, aby został on mój, i żebym to ja go nosił.
- Wygrana jest nasza! - Ucieszył się Chester.
9 października 2012 roku

Jasper:
- Jane, idę z Dangerous zobaczyć co dzieje się w Zachodniej Watasze.
- Dobrze, tylko bardzo cię proszę uważaj na siebie!
Liznąłem ją w policzek i wybiegłem z Jamy. Puściliśmy się pędem na drugą stronę Rzeki.
- Zobacz, tam ktoś stoi... - powiedziała szeptem.
Spojrzałem w kierunku, który mi wskazała.
- Ojcze! Przepraszam! - mówił.
- Nie przepraszaj mnie! Posiadanie takiego syna to największa kara... - uderzył młodego wilka. Ten przewrócił się, z jego policzka poleciała krew. Stanąłem na patyku, który złamał się głośno. Dangerous spojrzała na mnie przerażona. Uciekliśmy...
Wszystko opowiedzieliśmy Shadow i Heaven.
9 października 2012 roku

Foreverby:
Jasper opowiadał coś z zapałem Heaven. Podszedłem bliżej.
- Co się dzieje? - zapytałem szpiega.
- Przemoc w rodzinie, ot co. - odpowiedziała Dangerous.
- Słucham? - zapytałem, nie bardzo rozumiejąc.
- Widzieliśmy wilka, może twojego wieku. Ojciec go bił. Ten syn chyba zrobił coś okropnego, bo wilczur powiedział, że mieć takiego syna jak on to prawdziwa kara. - powiedział Jasper.
- I co, co dalej? - pytałem zaciekawiony.
- Nie wiem, uciekliśmy, bo chyba nas usłyszeli. - rzekł wilk.
- Pójdę tam znowu i zbadam sytuację. - oznajmiłem.
- Idę z tobą - przerwał mi Jasper.
9 października 2012 roku

Shadow:
Ostatnie dni przeminęły mi bardzo szybko. Najpierw walki. Ach, dlaczego dałem się tak podejść Jasper'owi… ? Gdyby nie to, że się zdekoncentrowałem z pewnością wygrałbym tą walkę! Ale… spojrzałem na Heaven, a Jasper to wykorzystał i powalił mnie na ziemię. Walczyłem zaciekle, lecz było już za późno. Gdybym wygrał to przynajmniej mógłbym zaimponować swoim czynem samicy Alfa i wybrać ją jako partnerkę… Ale okazało się, że ona także mnie… lubi. I to bardzo, może nawet tak mocno jak ja ją kocham. Wyznałem jej to dosyć niedawno. Leżeliśmy obok siebie na skale, a słońce zachodzące za pagórkiem świeciło na czerwono. Oczy Heaven lśniły złotym blaskiem.
Moja partnerka nagle westchnęła i na mnie spojrzała. Jej wzrok był niepewny.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytałem.
- O Jane i Jasperze, Foreverby i Dangerous. Wszyscy są zakochani. A ja? - przerwała. - Sama nie wiem...
- Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, zauważyłem tylko parę bursztynowych oczu. Jednak teraz dostrzegłem więcej. - powiedziałem spokojnie. - Kocham cię, Heaven.
9 października 2012 roku
Foreverby:
Zobaczyłem go podczas jednej z moich codziennych wędrówek. Miał przepiękne kolorowe pióra. Gdy mnie zobaczył, nie wystraszył się. Wręcz przeciwnie, podszedł do mnie bliżej i zaczął mi się przyglądać. Chciałem go przywołać, lecz ten odleciał. Chyba nie mam ręki do zwierząt.
Odszedłem lekko zawiedziony, lecz zaszczycony widokiem tak pięknego stworzenia. Zapadł zmrok, więc udałem się do Jamy. Usłyszałem wtedy radosny świergot... ptaka. Wybiegłem z groty. Wrócił, znalazł mnie. Od teraz już wszędzie mi towarzyszył, jak niegdyś mój przyjaciel którego tak dawno straciłem.
10 października 2012 roku
Foreverby:
Rano obudził mnie Jasper. Chyba wracały te stare czasy zanim zakochał się w Jane.
- Wstawaj, wstawaj. - mówił, trzęsąc mną. - Szkoda takiego dnia!
Obudziłem się. Josepha (bo tak nazwałem mojego rajskiego towarzysza) nigdzie nie było znać. Nie wiedziałem, gdzie się podział. Wystrzeliłem więc czym prędzej z Jama aby go odszukać. Zapomniałem w ogóle o Jasperze, który zaczął za mną podążać. Zatrzymałem się nagle. Zrobiło mi się gorąco na piersi. Spojrzałem w dół. Mój amulet żarzył się na niebiesko, a po chwili poczułem podmuch wiatru. Joseph miał na sobie podobny talizman, tyle, że z kłem, który po chwili zarzucił Jasper'owi na szyję. Wykonał jeszcze parę kółek ponad nami i usiadł mi na plecach. Popędziłem ze szpiegiem powiadomić o tym Heaven.
10 października 2012 roku
Shadow:
Ostatniej nocy przechadzaliśmy się z Heaven w blasku księżyca. Ciepły wiatr nas ogrzewał, a odgłosy lasu przypominały prawdziwą muzykę. Było nam bardzo przyjemnie. Nagle usłyszeliśmy skowyt dochodzący z krzaków. Podeszliśmy tam ostrożnie. Heaven odsunęła nosem gałęzie, a ja zajrzałem do środka. Było tam małe, szare wilczątko. Moja partnerka wyciągnęła je i postawiła przed nami. Maluch miał na sobie wiele ran. Z niektórych powoli sączyła się krew.
- Kto ci to zrobił?! - krzyknąłem oburzony.
- To....to Zachodnia Wataha - wybąkał przerażony wilczek. - Uznali, że skoro przegrałem swoją pierwszą walkę, nie jestem godny ich stada. Samica Alfa mnie pogryzła. Chciała mnie zabić, ale uciekłem i schowałem się tutaj... Ale wy...wy mnie nie chcecie zagryźć, prawda? - wyjąkał rozpaczliwie.
Spojrzeliśmy po sobie i uchwyciliśmy nutkę porozumienia.
- Zostajesz z nami. - odrzekła Heaven. Delikatnie chwyciła szczeniaka zębami za luźną skórę na karku i zaniosła do Górskiej Jamy.
10 października 2012 roku
Shine:
Błądziłem samotnie po lesie. Z mojego futra kapała krew. Bolało mnie całe ciało. Postanowiłem dojść do najbliższego schronienia i się w nim ukryć. Nagle zauważyłem krzaki malin. Osłabiony doczołgałem się do nich i położyłem. Zapadłem w sen…
Głośny szelest mnie obudził. Nad sobą zobaczyłem głowę białego wilka. W moją stronę podeszła także ciemnobrązowa wilczyca. Podniosła mnie i położyła przed sobą.
- Kto ci to zrobił?! – krzyknął biały wilk.
- To… To Zachodnia Wataha – wyjąkałem i opowiedziałem im moją historię. Potem zapytałem rozpaczliwie:
- Ale wy...wy mnie nie chcecie zabić, prawda?
Spojrzeli po sobie, a wilczyca powiedziała stanowczo:
- Zostajesz z nami.
Chwyciła mnie za skórę na karku i zaniosła do nieznanego mi miejsca.
10 października 2012 roku
Shine:
Postanowiłem zapoznać się z pozostałymi członkami watahy. Poznałem już Shadow, Heaven, Dangerous i Chestera. Dzisiaj poszedłem do Suki, aby pobawić się z innymi wilczątkami. Opiekunka się ze mną przywitała:
- Witaj! Jesteś... Shine, prawda? Heaven opowiadała mi o tobie. – Suki uśmiechnęła się do mnie po wilczemu.
- Czeeść… - powiedziałem niepewnie.
-Chciałabym ci przedstawić ‘’moje’’ wilczątka. – mówiąc to, wskazała nosem na skałę. Po chwili wyszły zza niej cztery młode wilki. Przywitałem się z nimi i zapytałem:
- Pobawicie się ze mną?
- Oczywiście! – powiedział radośnie najstarszy z nich. Pacnął mnie łapą i krzyknął:
- Berek!
Zacząłem go gonić. Był szybki, ale nie tak bardzo jak ja. Dogoniłem go, a wtedy on stał się goniącym. Bawiliśmy się wspaniale aż do wieczora. Zmęczony zabawą odnalazłem Shadow i opowiedziałem mu o swoim dniu. Gdy skończyłem, wilk zadał mi pewne pytanie:
- Czy wiesz już kim chciałbyś zostać? Chodzi mi o pozycję w hierarchii…
- Hm… - zacząłem się zastanawiać. – Na pewno nie opiekunką młodych! – parsknąłem śmiechem.
Shadow się uśmiechnął, ale jego oczy pozostały poważne.
- Zdecyduj o tym. Jutro najpóźniej muszę usłyszeć twoją odpowiedź…
- Dobrze…- rzekłem i odszedłem w stronę Heaven…
10 października 2012 roku
Jasper:
Wyruszyłem z moim towarzyszem na zwiady.
- Foreverby, czy ciebie i Dangerous coś łączy? - zapytałem.
- Nie, to jest moja przyjaciółka, i tylko przyjaciółka. - odpowiedział zdecydowanie.
- No dobrze. - uśmiechnąłem się. Tropiciel popatrzył na mnie karcąco. - Co? Młody jestem, lubię się pośmiać! - mówiłem dość głośno.
- Ciii...! Jeszcze ktoś usłyszy!
- Ha! Ja nie wiem, co to znaczy lęk, kpię sobie z niebezpieczeństwa. Ha, ha, ha! - i w tym momencie ktoś się na mnie rzucił. Foreverby pomógł mi. Miałem przegryzioną łapę.
- Nie na dajesz się na szpiega, wiesz? - zakpił samiec.
- Zabawne. - odrzekłem.
10 października 2012 roku



Heaven:
W watasze działo się tyle, że nie wiedziałam od czego zacząć. Najchętniej ukryłabym się w jakimś odludnym miejscu i zaczęła rozmyślać, jak Shadow. Ale nie mogłam tego zrobić. Przede mną stało prawie całe stado: Foreverby ze swoim amuletem, Jasper z krwawiącą łapą, zakłopotany Shine i paru gapiów (Jane, Shadow, Laya oraz Arashi). Chester, Suki oraz Dangerous zajmowali się szczeniakami na Łące Spokoju.
- No mów, Foreverby. - pogoniłam wilka.
- Mój naszyjnik zaczął się świecić! - zawołał. - Poza tym kolorowy ptak, Joseph, dał podobny Jasper'owi. A jego... ktoś pogryzł.
- Właśnie widzę.
- Nie wiem, co to oznacza. Ja mam amulet rozwagi. - mówił. - A ten z kłem, to chyba... rozumu. Sądzę, że mu się przyda i to BARDZO.
- Niestety, nie potrafię ci pomóc. - odrzekłam. - A, ty Shine? O, co chodzi?
- Wybrałem już swoje stanowisko. - powiedział z dumą. - Łowca. To jest moje przeznaczenie!
Nagle przybiegła Suki i słysząc ostatnie urywki rozmowy, rzuciła młodemu wilkowi zalotne spojrzenie. Ona również nim była. Szybko jednak spojrzała na mnie i wydusiła jednym tchem:
- Znaleźliśmy nową! Nazywa się Iluzja i ma cztery lata. Już tutaj idzie. Wszystko wam opowie...
10 października 2012 roku

Foreverby:
Zobaczyłem wilczęta Suki. Podszedłem do nich aby się z nimi przywitać.
- Cześć maluchy - zagadałem do zgrai wesoło. Każdy z nich przybił mi piątkę. To było nasze niedawno obmyślone przywitanie. N
Nagle ujrzałem nowa twarz wśród wilczków.
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... Coś mi się tu nie zgadza! - zażartowałem zwracając się do Suki.
- Jestem Shine! - roczny wilczek podszedł do mnie. Posłałem mu figlarny uśmiech. Odwzajemnił mi go.
10 października 2012 roku

Foreverby:
Joseph nie chciał słuchać nikogo prócz mnie i (o dziwo) Jaspera. Ptak polował na małe, polne myszy, więc jego wykarmieniem nie przejmowaliśmy się. Latał gdzie chciał, więc nie przejmowałem się nim... Do czasu.
Wybraliśmy się z wilczętami i Suki na spacer. Zobaczyłem, że Joseph leży nieruchomo na ziemi. Podbiegłem do niego przerażony. Opiekunka i jej szczeniaki zrobiły to samo. Ptak nie okazywał żadnych oznak życia.
- Mamo, czy on nie żyje? - zapytał jeden ze smutnych wilczków.
Suki spojrzała na Josepha i dotknęła go nosem.
- Foreverby, obawiam się, że twój przyjaciel... - z trudem wypowiedziała to słowo - Umarł.
Załamałem się i chcąc po raz ostatni przytulić towarzysza poczułem coś. Zdziwiony dotknąłem miejsca gdzie miał serce. Biło.
10 października 2012 roku

Foreverby:
Zachodnia Wataha chyba zrezygnowała z ataku na nas. Na razie między nami panował niepewny pokój. Członkowie stada cieszyli się pełnią życia, tylko Shine był jakiś przygaszony.
- Co się stało? - zapytałem.
- Myślę o moich rodzicach. Już ich nigdy nie zobaczę, wataha w której byłem, jest już pewnie kilka mil stąd. Chciałbym ich jeszcze kiedyś spotkać... Byli zawiedzeni i bardzo nieszczęśliwi, kiedy wyrzucono mnie z watahy. - odpowiedział. - Nie martw się, jeżeli w coś naprawdę wierzysz, napewno się spełni. - rzekłem, zakładając mu na szyję mały sznureczek z metalowym wilkiem, który znalazłem bardzo dawno temu, kiedy byłem jeszcze szczeniakiem.
10 października 2012 roku

Heaven:
W końcu zobaczyłam Iluzję. Była wilczycą o wspaniałym węchu, kryjącą jednak jakąś tajemnicę. Cała wataha składała się jednak z zagubionych zwierząt, wyrzuconych ze stada. Ja również nim byłam.
- Witaj. Chcesz opowiedzieć o swojej przeszłości? - zapytałam prawie od razu.
- Trafiłam tutaj przypadkiem, goniąc zająca. Macie bardzo dużo zwierzyny w tych stronach. Od razu mówię, że sama odeszłam z wcześniejszej watahy. Lubię być wolnym wilkiem.
- Arashi również tak myślała. Ale w końcu się do nas przyłączyła. A ty?
- Chwilę się tutaj zaczepię. Jednak potrafię być tylko tropicielem.
- Przyjmujemy wszystkich. I liczę, że zostaniesz na dłużej.
Przerwałam. Iluzja spojrzała za horyzont, jakby się nad czymś zastanawiała. W końcu zaczęła opowiadać... Jej historia była chyba najdziwniejszą z wszystkich.
10 października 2012 roku
Laya:
Pobiegłam do Chestera. Chciałam mu podziękować za to ze w tamtych trudnych chwilach, obronił mnie.
Nie którzy mi nie wierzyli. Nie dziwie się....Ale teraz,czuje się jakbym była w niebie. Wszyscy są tacy mili; Jane, Jasper, Heaven. Bardzo polubiłam tez Suki i jej wilczątka są takie słodkie.
Gdy w końcu znalazłam samca Beta i powiedziałam:
- Chester, dzięki, że mnie obroniłeś gdy nikt mi nie wierzył. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, bo jestem tu z wami.
11 października 2012 roku

Jasper:
Ciekawe, talizman rozumu... Pokuśtykałem do Jane.
- Zobacz! Zobacz co dostałem od Joshepa! - krzyczałem.
- Co? Kto to Joshep? - Zapytała zdziwiona.
- No Joshep to kumpel Foreverby'ego... Ale to jest teraz nie ważne! Zobacz dał mi amulet rozumu! - powiedziałem dumny.
- Wiesz przyda ci się... - wskazała na moją łapę.
- Zabawne... - Jane uśmiechnęła się i liznęła w nos. - Opowiadaj jak to się stało! -
Wytłumaczyłem jej wszystko.
- Noo... Nieźle... Pogryzł cię wilk? Jasper! Czy ty możesz na siebie uważać?!
- No nie mogę, choć pójdziemy na... - przerwali mi zdyszani Shine, Heaven i Shadow.
11 października 2012 rooku
Jane:
Z moją łapą już w porządku, ale nie wystarczająco żebym mogła złapać zwierzynę. Dlatego mój tylko mój Jasper pomaga mi, chociaż sam też jest ranny.
Jak co dzień wyszłam na spacer. Dziś moim towarzyszem był nowy wilk w stadzie Shine. Też był łowcą bardzo mnie to ucieszyło, że nie tylko ja z Suki jesteśmy na tym stanowisku.
- Shine, jak ci się u nas podoba? - zapytałam śmiejąc się
- Jest o wiele lepiej niż w tamtej…- odpowiedział
Wiedziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz pomyślałam, że nie będę się narzucać i jeśli będzie chciał, to sam opowie.
Tak skończył się nasz spacer i wróciliśmy do reszty watahy. Jasper myślał, że coś między mną a Shin'em coś zaiskrzyło. Lecz to bzdura - moje serce należy do Jaspera.
11 października 2012 roku


Heaven:
Biegłam razem z Shadow i Shine'm, ile sił w nogach. W końcu dotarliśmy do rozmawiających Jaspera oraz Jane. Zdesperowana wykrzyknęłam:
- Atak! Zachodnia Wataha na naszym terenie! Trzeba zebrać wszystkich! Szczeniaki niech ukryją się w Górskiej Jamie, a reszta pędem nad Rzekę.
- Rozniesiemy wieść. - przytaknął szpieg. - Wy możecie już iść.
Zawróciliśmy, wiedząc, że para spełni swoje zadanie. Nie udało mi się namówić nowego, rocznego członka watahy do ukrycia. Jego instynkt walki zwyciężył nad rozumem. Ostatnie słowo przypomniało mi o talizmanach. Co one mogły oznaczać? Shine niósł jeden na szyi... Jednak nikt nie wiedział, co on oznacza. Może ten pojedynek miał rozwiązać tę zagadkę?
11 października 2012 roku
Foreverby:
Zobaczyłem w oddali Jane i Jaspera. Podbiegłem do nich.
- Pasujecie do siebie. - uśmiechnąłem się. - I oboje macie zranione łapy. Pamiętacie tego młodego wilka, którego bił ojciec? Zbadałem tę sytuację. On zgubił amulet który teraz nosisz - Jasper zerknął na swoją pierś. - a Joseph go znalazł. Miałem to powiedzieć Heaven, ale skoro ty byłeś bliżej...
- Nie ma potrzeby. - przerwała samica Alfa, która wyskoczyła zza pobliskiego pagórka. - Wszystko słyszałam.
Chwilę potem przyleciał mój kolorowy ptak z kompasem w dziobie.
11 października 2012 roku
Jasper:
Ruszyłem z Jane poinformować Watahę o ataku.
- Dangerous, Chester! Szybko! Zaatakowali nas! - krzyczałem.
- Co?! - byli zaskoczeni.
- No biegnijcie! - rozkazała Jane. Ruszyli na zachód. Powiadomiliśmy jeszcze Laye, Arashi i Iluzję. - Suki, schowaj szczeniaki!
Opiekuna kiwnęła głową i przybiegliśmy do Heaven.
- Gotowi? - zapytał Samiec Alfa.
- Jasne! Odrzekliśmy.
Laya:
Jane i Jasper powiadomili mnie o walce. Szybko za nimi pobiegłam, gdy zobaczyłam Heaven. Podeszłam do niej i powiedziałam.
- Może dobrze by było, gdybym poszła do szczeniaków? Mogą je zaatakować, gdy my będziemy walczyć tu.
- Zastąpisz Suki. - przytaknęła. - Nie jesteś jeszcze wyleczona do końca, a ona jest w pełni sił.
11 października 2012 roku

Foreverby:
Stawiliśmy czoło zagrożeniu. Choć nasi przeciwnicy mieli przewagę liczebną, wierzyliśmy w naszą wygraną tak mocno jak wierzymy w życie. Na czele stali Shadow i Heaven. Zaraz za nimi Chester, Laya i Ja. Na samym końcu znajdowali pozostali członkowie watahy. Wilczątek nie było, nawet Shine'a, którego musieliśmy siłą schować w Jamie.
- Wasz teren już należy do nas! - warknął potężny samiec z zachodniej Watahy. Był na pewno silniejszy od Shadowa i Heaven razem wziętych, ale rozumu to pewnie miał nie więcej niż litości.
Pierwszy krok wykonał samiec Alfa, i wszyscy jednocześnie skoczyliśmy na siebie. Walka trwała zawzięcie, z wielu naszych polała się krew, ale oni się tym nie przejmowali. Jednemu wilkowi byłem zmuszony przekłuć kark. Wyzionął ducha w ułamek sekundy. Ja i Jasper wyraźnie mieliśmy się najlepiej. "Amulety..." - pomyślałem zerkając na szpiega.
Nagle mój wzrok przekierowałem szybko na kolorową plamę na niebie.
- Joseph! - wrzasnąłem przekrzykując ogólny jazgot. Wiodłem za nim wzrokiem, aż
zauważyłem że z zawrotną szybkością leci ku parze Alfa z wschodniej watahy. Zrobił im
głębokie rany szponami i zerwał amulet z szyi przywódcy, po czym założył go Heaven. Para
przeciwników padła na ziemię z wyczerpania niezdolni do walki.
- Wygraliśmy! - wykrzyknąłem. - Wygraliśmy!
Teraz cieszyli się już wszyscy. Do Shadow podszedł samiec Beta z przeciwnej watahy.
- Uznajemy wasze zwycięstwo lecz nie myślcie, że się tak prędko poddamy! - zwrócił
się do niego z lekkim pokłonem.
Wszyscy nasi przeciwnicy odeszli załamani, ciągnąć za sobą ciała umarłych.
Odczekaliśmy aż znikną nam z oczu, po czym wszyscy rzuciliśmy się na siebie. Niektórzy
płakali, niektórzy wyrażali swoją radość wyjąc.
- Wygrana jest nasza, nasza! - krzyczeliśmy wszyscy w chórze.
W oddali ujrzeliśmy pięć małych wilczątek, które słysząc nasze krzyki aż w Jamie, przybiegły tu co sił w nogach i rzucając się na Suki, zaczęły się cieszyć razem z nami. To był najradośniejszy dzień, odkąd się tylko poznaliśmy.
11 października 2012 roku
Jasper:
Suki szybko przybiegła na pole bitwy. Wymieniła kilka zdań z Heaven. Foreverby poklepał mnie po plecach... Jane popatrzyła na mnie. Nie mogliśmy przegrać! Nie mogliśmy zginąć! Będę starał się z całych sił, aby wygrać...
11 października 2012 roku
Heaven:
Wygraliśmy wielką bitwę, co nie oznacza, że całą wojnę. Mimo to wszyscy cieszyliśmy, jak małe dzieci (z szacunkiem dla szczeniąc Suki). Dopiero wieczorem mogłam odpocząć na skale należącej do Shadow, który akurat wyruszył na polowanie.
Na mojej szyi wisiał następny amulet. Jak powiedział Foreverby - tajemnicy. Nie przypominał wszystkich innych talizmanów. Na jego środku znajdował się piękny, niebieski kamień, lśniący w odcieniach późnego słońca. Co oznacza? Oto jest pytanie...
11 października 2012 roku

Shadow:
Zaczęliśmy się skradać w stronę jelenia. Suki szła po jego lewej stronie, a ja po prawej. Nagle zwierzę podniosło głowę. Najwyraźniej wyczuło, że jesteśmy w pobliżu. Całe się spięło i rzuciło do ucieczki. Zaczęliśmy je gonić.
Trzymaliśmy się blisko jego boków, uważając na rozłożyste rogi, które mogły nam zadać śmiercionośne rany. Wbiłem zęby w łopatkę ofiary. Jeleń zaczął rzucać się na wszystkie strony, ale ja z łatwością się utrzymałem. Oderwałem płat skóry, który opadł na ziemię. Suki zaczęła gryźć go po brzuchu w celu wyrzucenia wnętrzności na ziemię. Rzuciłem się na jego kark, aby dotrzeć do tętnicy. Wyciągnąłem głowę w stronę pulsującego narządu. Przegryzłem go, a jeleń ryknął i padł na ziemię. Kilka razy próbował się podnieść. Nie dał rady. Po chwili zaczął drgać. Zdechł. Wilczątka do nas podeszły. Zwykle były uśmiechnięte; tym razem miały poważne miny. Suki się do nich uśmiechnęła. Na zębach miała krew.
- No i to rozumiem! Było wspaniale! – zawołała.
Shine zapytał niepewnie:
- Nauczycie mnie tego?
- No pewnie! Ale to następnym razem. – powiedziała wciąż zadowolona łowczyni.
- No to… Z tym mięsem trzeba coś zrobić. – zauważyłem.
- To Samiec Alfa ma prawo zjeść pierwszy. – powiedziała wymownie Suki.
Machnąłem łapą.
- Jedzcie i pijcie z tego wszyscy! To jest bowiem jeleń mój, którego razem z Suki
upolowałem! – zażartowałem.
- Skoro tak, to…. Smacznego! – zawołała Suki i zatopiła kły w soczystym mięsie.
Wilczątka także zaczęły się pożywiać. Gdy wszyscy skończyli jeść, ukryliśmy resztki.
Zachodzące słońce oświetlało nas czerwonym blaskiem.
11 października 2012 roku


Foreverby:
Z tego co się zorientowałem, to tylko ja wiedziałem coś o amuletach. Chociaż jakby się nad tym głębiej zastanowić, to nic dziwnego. Moja matka była szamanką. Ja miałem talizman rozwagi, Jasper - rozumu, Heaven - tajemnicy, a Shine miał tylko mały wisiorek z wilkiem. Nie byłem nawet pewien, czy to był wogóle talizman, ponieważ nie przejawiał na razie żadnych właściwości. Ta sytuacja rozwiązała się kilka godzin po walce.
Ja, Shine i pozostałe wilczątka wybraliśmy się na łąkę. Maluchy od Suki zawsze zazdrośnie patrzyły na nowego łowcę. Dziś bawiliśmy się w zabawę, która była ulubioną wśród wilczątek. Polegała na tym, że ja wypowiadałem nazwę przedmiotu, np. kamień, a małe musiały go odnaleźć. Dziś tym przedmiotem była ryba. Małe popędziły nad rzekę, która znajdowała się całkiem blisko, więc widziałem je dostatecznie dobrze.
Nagle Shine poślizgnął się i wpadł do wody. A przynajmniej tak mi się wydawało. Podbiegłem tam szybko. Wilk miał dużo szczęścia. Stał na szorstkim kamieniu, więc nawet włosek mu się nie zmoczył. Odetchnąłem z ulgą.
- Foreverby, wcześniej nie było tu tego kamienia! - powiedziało jedno z wilczątek.
Spojrzałem szybko na amulet Shine'a. Oczy metalowego wilka lekko świeciły się na zielono, aż w końcu zaczęły przygasać.
- Mały, - zwróciłem się do roczniaka. - masz amulet szczęścia! Biegnijcie szybko do Heaven i opowiedzcie jej o tym. - odrzekłem do szczeniaków. Te pobiegły szybko w stronę Jamy.
- Heaven się ucieszy! - krzyknął jeszcze z oddali Shine. U
Uśmiechnąłem się do niego i poszedłem powoli za nimi.
12 października 2012 roku
Heaven:
Starałam się wsłuchać w opowieść szczeniaków, ale wszystkie przekrzykiwały się nawzajem. W końcu podszedł do mnie Shine i wytłumaczył całą sytuację. Amulet szczęścia...
- Więc mówisz, że gdy masz kłopoty pojawia się to, czego akurat potrzebujesz? Tak jak z tym kamieniem? - chciałam się upewnić.
- Właśnie! - wykrzyknął i nagle odwrócił głowę. - Wzywają nas, Heaven! Całkowicie zapomniałem o uroczystości!
- Jakiej? - zmarszczyłam brwi.
- Mianowania Layi na samicę Beta!
Pędem pobiegłam w stronę Jeziora Łez. Nieruchomą taflę wody otaczały góry i las. Wśród nich znajdowała się wysoka skała, na której stawał samiec Alfa i ogłaszał wyroki, a samiec Beta je wykonywał.
Przed kamieniem, z dumnie uniesionym podbródkiem, stała Laya. Jej szarą-białą

sierścią poruszał zachodni wiatr, natomiast bladoniebieskie oczy wbiła w Shadow. Otoczyliśmy ją półkolem.
Spojrzałam na wilki, sprawdzając czy wszyscy są: Chester, Suki, Jane, Jasper, Foreverby, Dangerous, Arashi, Iluzja i Shine. Cała wataha została zebrana w jednym miejscu. Gdyby Zachodnie stado zaatakowało teraz, nie mielibyśmy szans. Ale na szczęście naprawiało straty po walce.
- Uwaga, uwaga! - ryknął Shadow. Nastała niecierpliwa cisza. - Narada wykazała, że Laya, należąca wcześniej do watahy naszych wrogów, z powodu niebywałej odwagi oraz poświęcenia zostaje mianowana samicą Beta! Mimo zdrady, jaką było zagonienie dzika na nasz teren, pomogła nam w walce i powiadomiła o niej. To dzięki niej jesteśmy teraz w tak dobrej formie, z poszkodowanymi jedynie Jane i Jasper'em.
Laya uśmiechnęła się, a po jej policzku spłynęła łza szczęścia.
Nagle Chester odwrócił się i wyciągnął z krzaków wieniec z młodych liści. Podbiegł na środek i założył go na głowę samicy Beta. Ta popatrzyła na niego i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Czyżby coś pomiędzy nimi zaiskrzyło?
12 października 2012 roku
Laya:
Po ukończeniu koronacji, wyszłam nad Rzekę, żeby się napić. Gdy nachyliłam głowę w stronę wody, zauważyłam na brzegu coś połyskującego.
Wskoczyłam do stroumienia i po chwili wynurzyłam się z moja zdobyczą. Przypominała amulet.
Szybko pobiegłam do Heaven, która rozmawiała z Shadow.
- Cześć, jak się macie? Nie uwierzycie co znalazłam! - wykrzyknęłam i
pokazałam im drobiazg.
12 października 2012 roku

Heaven:
Patrzyłam na indiański talizman. Był drewnianym kołem, do którego przytwierdzono trzy piórka oraz niebieski, okrągły kamień. Sznurek, na którym wisiał, ozdobiony został kilkoma koralikami. Laya położyła go na podłodze przede mną i spojrzała mi w oczy, jakby czekała, co oznacza. A ja nie miałam zielonego pojęcia!
- Zawołaj Foreverby. - powiedziałam po chwili do niej. Wilczyca wbiegła pomiędzy drzewa, a ja zostałam sama.
Nagle z nieba sfrunął do mnie Joseph. Jego kolorowe piórka, jakby trochę spłowiały. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Miał ból w oczach. Zaćwierkał piękną melodię, jakby chciał coś opowiedzieć, po czym odleciał. Jego kształt pojawił się na słonecznej tarczy, po chwili znikając.
- Strażnik Amuletów. - szepnęłam do siebie.
12 października 2012 roku
Jane:
Jasper ma swój amulet rozumu, co bardzo mnie to ucieszyło, bo i ja mogę z tego korzystać. Nie myślałam o tym, żeby być mądrą, ale, aby znajdować się blisko mojego wilczka.
Jak co dzień wyszłam na spacer i zabrałam ze sobą szczeniaki Suki po to, żeby dać jej chwilę dla siebie.
- Jane, Jane gdzie dziś idziemy? - spytał większy z maluchów.
- Otóż idziemy nad Jezioro Łez.
- Ooo! Ale fajnie! - odpowiedziały wszystkie równocześnie.
- Jednak wiecie, że mama nie pozwoliła wam się kąpać?
- Tak. - przytaknęły.
Ruszyliśmy. Nad jeziorem wilczątka zrobiły się głodne, a mnie nadal bolała łapa, przez co nie mogłam polować. Mimo to postanowiłam spełnić ich życzenie.
- Dobrze. Zostańcie tu, a ja coś dla was znajdę.
Wilczki pokiwały głowami, a ja rzuciłam się w pościg za wielkim orłem, chociaż prawie rozsadzał mnie ból. Złapałam go i przyniosłam maluchom. Zjadły ptaka z apetytem, a gdy ja pochłonęłam jego resztki, najmniejszy szczeniak wpadł do wody. Jak usłyszałam plusk, zostawiłam jedzenie i podbiegłam do próbującej pływać wilczycy. Wyjęłam ją z wody, posadziłam sobie na grzbiet i zarządziłam powrót do watahy. Kawałki mięsa zabrały inne wilczki.
Gdy wróciliśmy, Suki się bardzo zdenerwowała. Przeprosiłam ją, ale okazało się, że nie na mnie tylko na wilczątka.
12 października 2012 roku

Foreverby:
- Hmm... Zobaczyłaś go w wodzie, tak? - Laya szybko przytaknęła. - Muszę się nad nim zastanowić, daj mi godzinę.
Wilczyca odeszła, nie chcąc mi przeszkadzać. Zacząłem nawoływać Josepha. Przyleciał szybko. Nawet szybciej niż zwykle. Wydawało mi się, że wiedział już o nowym amulecie. Ptak usiadł mi na ramieniu, uważając aby nie zranić mnie swoimi potężnymi pazurami. Indiańskie wzory, pióra... Pióra ptaka. Spojrzałem na swojego towarzysza. Wydawało mi się, że on miał takie pióra. Moje przypuszczenia były trafne. Kolory były identyczne, lecz Josephowi nie brakło piór. Zrozumiałem, że należały niegdyś do innego rajskiego ptaka tego samego gatunku.
Przyjrzałem się niebieskiemu kryształowi.
- Joseph, leć i zawołaj do mnie Jaspera, Heaven i Shine z amuletami. - zwróciłem się ku ptakowi Ten poleciał w stronę Jeziora. Po kilku minutach trzy wilki były już przy mnie. - Połóżcie amulety naokoło tego - powiedziałem wskazując na talizman Layi, jednocześnie kładąc obok niego swój. - Mam już pomysł, co ten może oznaczać.
Czekaliśmy patrząc się na nie. Gdy wszyscy już straciliśmy nadzieję, że coś może się stać, niebieski kamień na środku amuletu zaczął się świecić.
- Już wiem co to za amulet. To amulet wiary i snów. - odpowiedziałem na nieme pytanie członków watahy. - Bardzo rzadki.
12 października 2012 roku
Chester:
Odkąd Heaven założyła watahę ,,Okruchy nieba'' moje życie całkowicie się zmieniło. Poznałem wiele nowych czworonogów, brałem udział w kilku walkach i wiele, wiele innych.
Dołączyła do nas, przepraszam do Heaven, suczka z czwórką maluchów. Są one bardzo ciekawskie.
W watasze jest już wiele par. Wszystko zaczęło się po pojedynkach. Z natury nie lubię walczyć, dlatego postąpiłem jak prawdziwy dżentelmen i pozwoliłem mojej rywalce wygrać. Jane została partnerką Jaspera, a Heaven złączyła się z Shadow'em. Foreverby zakochał się na zabój w Suki (takie przynajmniej odniosłem wrażenie). Ona w nim chyba też. Od tamtego momentu życie w watasze było w miarę spokojne. Doszło kilka nowych wilków.
Pewnego dnia do stada dołączyła Laya. Piękna wilczyca. Miała trochę pecha, bo wszyscy uważali, że ona jest szpiegiem. Ja jej wierzyłem. Bacznie ją obserwowałem. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała.
Uratowałem samicę Beta przed niedźwiedziem. Wtedy większość zmieniła do niej nastawienie. Ja od tamtej chwili wiedziałem, że ją kocham Było cudownie aż do czasu...
12 października 2012 roku
Foreverby:
W nocy nie spałem dużo, ponieważ do późna rozmyślałem o amuletach. Zdałem sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego, ale nie miałem już ochoty i sił myśleć o tym. Rano wstałem dosyć wcześnie, ale nie aż tak wcześnie jak samica Alfa, która była już w Jamie. Postanowiłem jej powiedzieć o moich wczorajszych rozmyślaniach.
- Heaven... - zwróciłem się do niej. - Zauważyłem coś bardzo istotnego, nie wiem czy ty też.
- No mów! - odpowiedziała mi wilczyca. - Ty i Laya jesteście samicami, i obie macie amulety z niebieskimi kryształami Żaden samiec takiego nie ma. - wypaliłem.
- Masz rację! - krzyknęła zaintrygowana. - Jak myślisz, co to może znaczyć?
- Nie wiem. - odpowiedziałem krótko i szczerze.
12 października 2012 roku

Chester:
Pewnego słonecznego dnia przybiegła Laya i powiedziała wszystkim, że przed chwilą usłyszała jak rozmawiały dwa wilki. Ponoć planowały napaść na naszą watahę. Myślałem wtedy, że jesteśmy bez szans. Zacząłem się przygotowywać psychicznie do nadchodzącej porażki, kiedy nagle Foreverby przyniósł jakiś amulet i go nam pokazał. Opowiadał o jego magicznych zdolnościach.
- Super! Wygrana jest nasza! - powiedziałem pod wpływem emocji.
Niedługo potem nasi szpiedzy przynieśli wieść, że w Zachodniej Watasze zaczyna się coś dziać. Najpierw jakiś ojciec pobił syna, potem nagła do naszej watahy dołączył roczny wilczek z wieloma ranami. To było straszne zwłaszcza, że zrobił mu to jego własny rodzic. Bardzo polubiłem tego malucha.
Bardzo mnie zdziwiło, kiedy Laya zapytała się mnie czy nie mogłaby zostać samicą Beta. To przecież nie zależy od mnie tylko Heaven i Shadow'a. Ale przywódczyni się zgodziła i wilczyca stała koło mojego boku.
W miarę spokojne życie watahy zmąciła mało spodziewana o tej porze wiadomość.
12 października 2012 roku
Chester:
Wspominałem, jak rozmawiałem sobie z Dangerous o zbliżającej się małymi kroczkami walce. Nagle przybiegli do na Jane i Jasper z wiadomością.
- Szybko! Zaatakowali nas! - krzyczał wilk na całe gardło.
- Co?! - byliśmy zaskoczeni.
- No biegnijcie! - rozkazała Jane
Natychmiast razem z towarzyszką pobiegłem na zachód. Na miejscu było już parę naszych wilków. Zaczęła się walka. Była bardzo krwawa. Na szczęście u nas tylko kilka członków zostało rannych. Natomiast u przeciwników kilkanaście zginęło. Wygraliśmy dzięki wspólnej sile i rozsądku, a także dobrej strategii Heaven.
Po skończonej walce cieszyliśmy się jak małe dzieci. Wyliśmy ze szczęścia płakaliśmy. A ja pod wpływem emocji podbiegłem do Layi i powiedziałem prosto z mostu.
- Kocham cię.
Kiedy się zorientowałem, co wyprawiam było już za późno. Teraz pozostało mi już tylko czekać na jej reakcję.
12 października 2012 roku

Heaven:
Poszłam na Łąkę Spokoju poobserwować wilczątka. Miały już pół roku! Wśród nich zobaczyłam biegającego Shine'a. Był szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Usiadłam obok zmęczonej Suki i z uśmiechem przypatrywałam się południowemu słońcu. Trawa już urosła, a większość drzew pokryła się liśćmi. Piękna, górska wiosna.
Nagle spomiędzy drzew wyskoczył Foreverby. Gdy szczeniaki go zobaczyły otworzyły pyszczki i zaczęły wyć z radości. Tropiciel również wyglądał na zadowolonego. Był z wilczkami bardzo zżyty i nie ukrywał tego.
- Szaman! Przyszedł szaman! - krzyknęła najmniejsza wilczyca.
Zdziwiłam się.
- Bo on potrafi czytać amulety! - odpowiedział mi maluch. - To nie lada sztuka!
- Prawda. - odrzekłam na to i szepnęłam do Foreverby'ego. - Niezłe masz przezwisko.
- Moja matka też była szamanką, więc mi to nie przeszkadza.
Patrzyłam przez chwilę na zabawę szczeniaków, po czym wróciłam do Górskiej Jamy. Kryształy.... Co oznaczają? Ta myśl przemknęła mi jeszcze przez głowę, zanim zasnęłam.
12 października 2012 roku

Laya:
Podszedł do mnie Chester.
- Kocham cię. - powiedział.
- Ja też ciebie bardzo lubię.
Zarumieniłam się. Od dawna byłam w nim zauroczona, chociaż jestem w watasze dość krótko. Szybko pobiegłam do Heaven - była moja najlepszą (jakby to powiedzieć?) koleżanką.
- Muszę ci coś powiedzieć! Chester mnie kocha!
Wiem, że to było dość głupie posunięcie, ale byłam taka szczęśliwa! Musiałam się komuś wygadać.
12 października 2012 roku

Foreverby:
Już tak bardzo nie przejmowałem się stratą mojej watahy. Powoli ta sytuacja odchodziła w przeszłość. Jedyne, co nadal ciążyło mi na sercu jak kamień, była strata mojej matki. Uwielbiałem "Okruchy Nieba", ponieważ w nich czułem się jak w rodzinie. Czasami miałem wrażenie, że żyję tylko dla niej. Najmłodsi członkowie naszego stada traktowały mnie jak swój wzór do naśladowania. Ostatnio ciągle bawiły się w szamanów. Nie przeszkadzało mi to, szczególnie dla tego, że oprócz nich byłem najmłodszy w stadzie. Mimo to wszyscy byliśmy sobie równi. Nie zależnie od wieku czy stanowiska. Po prostu tak, jakbyśmy byli kilkoma wilkami z jedną potężna duszą.
12 października 2012 roku
Heaven:
Znowu trafiłam na nowego wilka... Błądzącego po lesie samca. Był strasznie wychodzony, ale nie wyglądał na poranionego. Spojrzał na mnie oczami pełnymi... troski, a może bólu? Nie potrafiłam tego jednoznacznie odczytać. Bez wahania dołączył do naszej watahy.
12 października 2012 roku
Anubis:
Mój pierwszy dzień. Widziałem jak inne wilki się na mnie patrzą. Nie było to miłe. Chciałem coś powiedzieć, ale wolałem nie zaczynać pierwszy.
Nagle upadłem. Okazało się że ktoś podłożył mi nogę. Odwrócony do mnie chichrał się po cichu. Uznałem, że ze mnie. Nie mogłem zostawić tego bez odpowiedzi.
- Widzę, że jest ci do śmiechu. - wstałem i podchodziłem powoli.
- Nie no, skąd! No może, trochę.... Ha, ha, ha! Pewnie, że jest mi do śmiechu.- odpowiedział pogardliwie.
- Czyli mam rozumieć, że śmiejesz się ze mnie.
- Szybko myślisz. - odwrócił się do mnie. Zobaczyłem, że to Jasper. Alfa mi o nim dużo opowiadała.
- A chcesz się przekonać jak bardzo?!
- No proszę! Pokaż na, co cię stać! W walce też jesteś taki dobry? - rzuciliśmy się na siebie. Ale nie mieliśmy szczęścia bo właśnie weszła Alfa. I znowu zaczynałem źle...
12 października 2012 roku

Arashi:
Siedziałam nad Jeziorem Łez i z bólem wspominałam stratę mojego pierwszego stada...
Byliśmy z moją watahą w lesie na łowach. Nagle rozpętała się potworna burza. Całe niebo błyskało się, a grzmoty przeraźliwie huczały.Biegliśmy przeskakując przez kłody...i w jednym momencie straciłam wszystko.
Byłam szybka, więc biegłam na przodzie, a stado zostało z tyłu. Drzewa powaliły się na nich. Uciekłam do jamy i przeczekałam tam noc. O świcie obudziła mnie wilczyca o pięknych bursztynowych oczach.Wypytywała mnie o jakiegoś Karima.W końcu zaprzyjaźniłyśmy się. W ten sposób dołączyłam do watahy "Okruchy Nieba". Ale wciąż nie mogłam zapomnieć o poprzedniej... Tak boleśnie straconej.
12 października 2012 roku

Heaven:
Konsekwencje są bardzo ważne w watasze. Trzeba utrzymać swoją pozycję! Anubis pobił się z Jasper'em, więc czekają ich - właśnie! - konsekwencje. Dlaczego to zrobili? Nie wiadomo... Szpieg nigdy się tak nie zachowywał.
- Panowie idą ze mną. - odrzekłam stanowczo.
Zakłopotana Jane, która akurat przyszła, spojrzała ze strachem na swojego partnera pewnie zastanawiając się, co zrobił. Wilki podreptały za mną, rzucając sobie gniewnie spojrzenia. Było pewne, że już się nie polubią. Ale, co mogłam zrobić?
- O, co chodzi? - odrzekłam. - Jesteście w stadzie, w którym panuje porządek hierarchia. Jeśli się z tym nie zgadzacie zostaniecie wyrzuceni. Myślę, że to rozumiecie?
- Oczywiście, że tak! - zawołał Anubis. - To...Jasper zaczął. Podłożył mi nogę.
- Przyznajesz się? - skierował swój wzrok na szpiega.
- No...tak. Pokłóciliśmy się. Jestem bardzo porywczy.
- Właśnie się o tym przekonałam. Możecie iść. Macie ostrzeżenie! Jeszcze raz coś takiego zrobicie i czekają was większe konsekwencje. Pamiętajcie o tym. - nagle zmieniłam temat. - A więc już lepiej z tobą łapą, Jasper?
- O wiele. To przez ten amulet.
- Coś mądrości ci nie dodał. - odeszłam, a oni również to zrobili. - Talizman rozumu! - prychnęłam. - Phi!
12 października 2012 roku

Heaven:
Anubis wydawał się strasznie zagubiony. Swoją energią wysyłał wszystkim komunikat: "Nie powinno mnie tutaj być", więc żaden z wilków niezbyt go lubił. Oprócz... Danegrous. Tak, to dziwne połączenie, ale jak widać może istnieć. Nowy członek bardzo polubił wilczycę i spędzili wiele chwil na rozmowach o wszystkim.
Patrzyłam z dumą, jak rozrasta się moja wataha... A, co będzie jak urosną wilczki Suki? Chyba trzeba będzie zwyciężyć w walkach więcej terenu! Ale jeszcze pół roku. Pożyjemy, zobaczymy - jak to się mówi!
Przez przypadek podsłuchałam rozmowę Anubisa z Danegrous przed jej wyruszeniem na teren wroga.
- Co tu robisz? - zapytała wilczyca.
- Chciałem ci powiedzieć, żebyś uważała na siebie. Podobno jesteś bardzo spontaniczna, a to bardzo niebezpieczna praca.
- Spokojnie. Jak już nawalę, to pewnie zginie mój towarzysz Jasper. Ale ma ten swój amulet. Niby rozumu, ale jakoś nie widać, żeby stał się mądrzejszy.
Anubis spochmurniał, słysząc to imię.
- Nie zatrzymuję cię. Wracaj prędko! - krzyknął jeszcze i poszedł nad Rzekę.
12 października 2012 roku
Caspella:
Gdy biegałam po lesie, polując na zająca miałam tylko kilka miesięcy. Urodziłam się z tym darem. Matka i ojciec porzucili mnie samą i nigdy nie wrócili.
Wałęsałam się wśród drzew, kiedy nagle zobaczyła watahę wilków - dorosłych czworonogów, już takich ładnych i dużych. Czułam się otoczona. Sama byłam wyjątkowo malutka. Zdziwiłam się i niespodziewanie poślizgnęłam na mokrej od rosy trawie. Zjechałam z górki, robiąc wiele hałasu.
Po chwili leżałam na ziemi, a całe stado patrzyło na mnie. Potem wataha przyjęła mnie do siebie i zostałam nową członkinią "Okruchów nieba". Wśród wilków zauważyłam Shine'a. Był trzy razy młodszy ode mnie, ale wzrostem mnie przypominał. Uśmiechnął się przyjacielsko.
12 października 2012 roku


Heaven:
Prawie od tygodnia wszyscy zastanawiali się nad właściwościami amuletów. Joseph dawno się nie pojawiał, a Foreverby również nie miał pojęcia o moim talizmanie. Trzymałam go miedzy łapami i wpatrywałam w niego.
Nagle kamień zaczął się świecić. Aż źrenice mi się rozszerzyły z przerażenia. Wstałam, widząc podobną poświatę w pobliskich krzakach. Zaczęłam skradać się w tamtym kierunku.
- Heaven? To ty? - odezwał się znajomy głos Layi.
- Tak.
Amulet wilczycy również się świecił. A to oznaczało tylko jedno....
- One "włączają się", gdy jesteśmy blisko! - krzyknęłam donośnie, zdejmując naszyjnik i kładąc go na trawie. - Podaj swój.
Przyłożyłam do siebie dwa talizmany. Mój piknął cicho, a jego zapadki zaczęły się przesuwać... Po chwili rozwarł się na dwie części, a amulet Layi odskoczył na ziemię. Przyjrzałam się otwartemu wisiorkowi, ale nic nie zauważyłam. Założyłam go więc na szyję i o mały włos nie padłam z wrażenia.
- Ja... widzę twoje myśli! - krzyknęłam przerażona.
- Przyszłam tutaj, żeby ci coś powiedzieć. - nie wykazała zdziwienia. - Bo wiesz... Cała ta sytuacja mi się wczoraj przyśniła. Potrafię przepowiadać przyszłość... śniąc.
- Niemożliwe... Napisy nad twoją głową. O! Teraz zniknęły. Więc nie zawsze się pojawiają... Trzeba wezwać Foreverby'ego.
- Jest trzecia w nocy. Lepiej poczekać do rana.
12 października 2012 roku

Jasper:
Wracałem z rozmowy z Heaven. A może tylko śniłem, że to robię? Nieważne.
- "Mogę robić wszystko co chcę! Bo nowy jestem... Ta... Świetnie." Chyba go nie lubię. - gadałem do siebie, udając głos Anubisa.
- Jasper! Co ty najlepszego zrobiłeś?! - krzyczała Jane gdzieś w oddali.
- Kobieto! Nie denerwuj mnie. - zażartowałem i uśmiechnąłem się do niej zawadiacko. Od razu mi wybaczyła.
Wieczorem rozmawiałem z Foreverby'm oraz parą Alfa. Nie czułem skruchy, chociaż rzucali mi pouczające spojrzenia.
- Jasper, proszę cię... No wiesz o, co mi chodzi? - mówiła Heaven. Przewróciłem oczami.
- Słyszałem, że trochę narozrabiałeś, czy to prawda? - zapytał się Shadow.
- Tak, tak. To ja podłożyłem nogę Anubisowi. - "Nie żałuję tego" pomyślałem.
Wilk popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem, lecz jego oczy jak zawsze pozostawały takie same; nieprzeniknione, mądre i stanowcze. Miałem dość tego nowego, chociaż sam nie wiedziałem, dlaczego...
12 października 2012 roku
Caspella:
W południe poszliśmy wszyscy nad Jezioro. Maluchy bawiły się i wchodziły do lodowatej wody, nie zważając na rozkazy Suki. Zbliżał się wieczór... Wszyscy byli głodni, niektórzy spali. Zapasów powoli zaczynało brakować. Niestety wszyscy łowcy drzemali na rozgrzanych słońcem kamieniach.
Pobiegłam do Doliny Strachu, gdzie ostatnio widziałam sarnę. Zaczaiłam się i...... upolowałam ją. Udało mi się to nadzwyczaj szybko. Przywlekłam ją do stada, zjedliśmy i poszliśmy spać.
Rano okazało się, że zaspałam. Czułam się dziwnie, gdy Jane mnie budziła. Ale potem wyjaśniło się, że byłam chora! Nie wiedziałam jak to się stało. Niektórzy mówili, że to przez bieganie wieczorem za sarną w takie zimno. No cóż... Przeziębiłam się.
Było mi żal, ale nic nie mogłam na to poradzić. Na szczęście, dzięki kuracji Heaven, szybko wyzdrowiałam - już w południe czułam się dobrze. Podciągnęłam trochę zapasy, polując na kilka młodych zajączków. Ale i tak mięso znikało w oka mgnieniu.
12 października 2012 roku

Foreverby:
Pędziłem czym prędzej do Groty. Miałem się tam spotkać z przywódczynią. Byłem poddenerwowany, ponieważ miałem bardzo ważną wiadomość dla samicy Alfa.
- Heaven! - wykrzyknąłem, gdy tylko ją zobaczyłem.
- Nie wrzeszcz tak. - odpowiedziała spokojnie.
- Ja popełniłem błąd! Wiem, czemu Jasper nie stał się mądrzejszy! Bo to nie jest talizman rozumu! To talizman otępienia! Musimy go prędko zniszczyć.
- No to, na co jeszcze czekamy? - zapytała prędko wilczyca.
Pobiegliśmy do szpiega i opowiedzieliśmy mu o zaistniałej sytuacji. Ten zdjął amulet z szyji.
- Zakopmy - zaproponował.
Zrobiliśmy głęboki dół, a Jasper wrzucił tam swój talizman. W tym momencie, gdy ziemia była już uklepana, przyleciał dawno nie widziany Joseph. Aż twarz sama mi się uśmiechała, gdy widziałem tego pięknego ptaka... Z kolejnym talizmanem w pazurach. Było to tak zwane "Oko Ra" na czarnym rzemyku.
- Oto i prawdziwy talizman rozumu. - westchnąłem, gdy Joseph zarzucił go na szyję Jasper'owi.
- O czym chciałaś mi powiedzieć Heaven? - zwróciłem się do samicy.
- Posłuchaj. - rzuciła i zaczęła mi opowiadać o zjawisku, gdy spotkała się z Layą.

Caspella:
Pewnego razu śniło mi się, że nie jestem wilkiem tylko człowiekiem. Nie wiedziałam, co robić. Wszyscy patrzyli na mnie i szydzili.
Obudziłam się. Było ciemno, godzina 3 rano. Słyszałam krzyki i piski. Pobiegłam w kierunku tych dźwięków. Okazało się, że jakaś inna wataha - bardzo liczna - nas atakuje. Więc szybko pobiegłam w miejsce walki. Widziałam, że młode też próbują pomóc. Nikt ich nie zauważył.
Nadeszła chwila prawdy. Nagle poczułam, że ktoś mnie atakuje. Odwróciłam się i zaczęłam walczyć. Chciałam pomóc wilczętom, ale okazało się, że te uciekły gdzieś. Starałam się pomóc w walce innym i okazało się, że Shadow jest bardzo ranny. Większość pobiegła go uratować, a ja nie wiedziałam co się dzieje.
W ostatniej chwili zorientowałam się, że za drzewem stoi jakiś obcy wilk. "Pewnie to szpieg" - pomyślałam. Nie zauważył mnie, więc wbiegłam do lasu i zaczaiłam się. Znowu zaczęła się walka. Na szczęście wygrałam. Niestety wataha odniosła poważne straty...
12 października 2012 roku

Heaven:
Nocny atak Zachodniej Watahy przełamał nasze szyki. Bez żadnej rany przetrwali tylko ci, którzy dostali amulety. Reszta - czyli: Shadow, Chester, Suki, Dangerous, Arashi i Anubis - zostali mniej lub poważniej ranni. Jedynie Caspelli udało się zwyciężyć bez talizmanu. Wilczątka wróciły całe i zdrowe, nie zauważone na polu bitwy przez nikogo! Okazało się, że to one były przyczyną nagłych (tak zastanawiających) upadków przeciwników. Ich zabawy jednak na coś się przydały.
Muszę przyznać, że wszyscy walczyli do końca. Cudem wygraliśmy i nie zapowiadało się na ponowny atak... Był jednak problem z jedzeniem. Jelenie uciekły z Doliny Strachu, a resztki zapasów porwała Zachodnia Wataha. Zostaliśmy zupełnie z niczym.
12 października 2012 roku
Jasper:
Szedłem zamyślony przed siebie. Błogą ciszę przerwało uderzenie mojej głowy o coś twardego.
- Ałłł...! A to, za co?! - zapytał wilk. Dotknąłem swojego łba.
- Przepraszam... A to ty. - popatrzyłem gniewnie na rannego Anubisa.
- Co ja? Jestem wyklęty jakiś? - zaczynał dyskusję.
- Nie, chyba. A! Przypomniało mi się coś.
- Zaskocz mnie.
- Zadałeś mi pytanie, czy jestem taki dobry w walce... Tak się okazuje, że wygrałem swoje dwie walki, więc raczej zły nie jestem. - wypiąłem dumnie pierś.
- Tak, to co to byli za przeciwnicy? - zapytał z pogardą.
- A Foreverby i Shadow. - odpowiedziałem.
- Na pewno. - odrzekł z kpiną.
- Na pewno. - przyznał Foreverby, który pojawił się znikąd.
- Jasper, znowu zaczynasz? - zapytała rozbawiona Heaven.
12 października 2012 roku


Laya:
- Nie spodziewałam się, że znowu nas zaatakują, Heaven. - powiedziałam. - Wiesz, jak tu nie ma już szans dla nas na przetrwanie, to może znajdziemy sobie inne miejsce?
13 października 2012 roku
Heaven:
Zdziwiło mnie pytanie Layi. Inne miejsce? Mam opuścić ten, z trudem zdobyty, teren? Łąki, Lasy i Góry, które kojarzyły mi się z dobrymi czasami i doczekanym w końcu spokojem? Nie.
- Zostaniemy tutaj. Zachodnia Wataha na razie nie zaatakuje. - odrzekłam stanowczo. - Nie odpuścimy z powody WYGRANEJ walki! To oni powinni uciec, nie my.
- Dobrze. Brakuje nam jednak jedzenia. Jest początek wiosny.
- Pora roku nam dopisuje. Jelenie może i uciekły, ale pojawią się dziki oraz łosie. Zawsze tędy wędrują, kierując się na południe. Są słabe i wychudzone, a my to wykorzystamy. Nie ma czego się bać.
Laya nie wyglądała na zadowoloną z tej odpowiedzi, ale kiwnęła głową i odeszła. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie poszła Caspella...
13 października 2012 roku
Caspella:
Niedawno dołączyłam do stada, jednak dobrze się sprawuję. Po ostatniej walce wszystkie jelenie uciekły wystraszone. Nikt nie wiedział gdzie, więc postanowiłam to sprawdzić.
Przypadkiem znalazłam bardzo długą rzekę, zawiniętą w kształt litery "s". U jej źródła krył się piękny, mały las, w którym zadomowiły się jelenie. Gdy tam dotarłam zdziwiłam się. Jelenie nie miały, gdzie się ukryć, więc każdy by jednego upolował.
Skradałam się cicho, ale po chwili usłyszałam krzyk. Ktoś do mnie biegł. Okazało się że to Arashi.
- Caspella, to ty? - zdziwiła się. - Czemu nie jesteś przy stadzie?
- Przecież jestem łowcą. Miałam sprawdzić, gdzie uciekły jelenie.
- Niby tak, ale...-
- Ale? - przerwałam jej.
- Zniknęły maluchy.
- Co?!
- Nie ma ich. Cała wataha już szuka wilczątek.
- Zaraz wracam. Muszę tylko upolować... - umilkłam, odwracając głowę. Jeleni znów nie było. Czyżbym miała halucynacje?
13 października 2012 roku


Heaven:
Całe stado przeraziło się na wieści od Suki. Wystarczyła jedna chwila nieuwagi i wilczęta zniknęły! W normalnej sytuacji dostałaby za to, ale nie dość, że była ranna to jeszcze obawiała się następnego ataku. Tak więc uszło jej to na sucho.
Jako jedyna postanowiłam zapędzić się w poszukiwaniu szczeniaków do Krwistego Lasu. Shine oraz Foreverby zamierzali przeszukać Dolinę Strachu, a Jane i Jasper brzeg Jeziora Łez.
Ostrożnie weszłam między drzewa. Słyszałam ryki niedźwiedzi, walczących o martwe ciała wilków. Nie chciałam do nich dołączyć i bardzo starałam się, żeby nie zmienić swoich zamiarów.
Nagle usłyszałam krzyk i szelest, ale jakiś dziwny. Jakby... ptasich skrzydeł. Po chwili wszystko umilkło. Słychać było tylko wiatr.

W końcu poszłam w stronę dźwięku, nie mogąc wytrzymać z ciekawości. Zobaczyłam największego szczeniaka - samczyka Kaminari - trzymającego w zębach ogon bażanta. Prawe skrzydło ptaka trzymała przyszła łowczyni Nirvana o białej sierści. Za to głowę przegryzał jej szary brat Kazan (tropiciel). Ostrożna siostra - według mnie: opiekunka - siedziała obok z przerażoną minką. Miała na imię Youksi.
- Brawo, szczeniaki! - zawołałam zachwycona. - Wasze pierwsze polowanie może uratować życie watahy.
Wilczątka dumnie wypięły pierś i zaczęły ciągnąć zdobycz do Górskiej Jamy. Nie wspomniałam Suki, że zagoniły bażanta do Krwistego Lasu - miała zbyt dużo na głowie.
13 października 2012 roku
Suki:
Cieszyłam się, że Heaven znalazła szczenięta. Ale głupio mi było. Więc udałam się do mojej groty. Jama ta zwana przeze mnie ,,Moim królestwem" była wielka, bo musiałam gdzieś mieszkać i mieć plac zabaw dla młodych.
Udałam się to jednego z moich tajemnych przejść, o których nikt nie wie. Jedno prowadziło do ukochanego źródła małego jeziorka. Woda w nim była biało-niebiesko-czerwona ( nie z powodu krwi) i prowadziło do polany, na której często polowałam na sarny.
Gdy się obróciłam zauważyłam Caspell i Heaven. Zdziwiłam się, nikt nie powinien o tym wiedzieć.
- Co wy tu robicie?- spytałam - chcę być sama.
- Widziałyśmy jak wychodzisz - odpowiedziała Heaven
- Ale...Przepraszam że nie powiedziałam, ale no... głupio mi było, bo nigdy mi się to nie przytrafiło.
Zapadła minuta ciszy.
- Wiesz skąd się te zwierzęta biorą?- Caspella spytała mnie.
- Inna wahata wilków goni je i myśli że tylko oni mają tam dostęp... -odpowiedziałam - Można je łatwo upolować. -dokończyłam
- A te źródło? Skąd bierze się w nim czerwona woda?- wilczyca wypytywała.
- Nie wiem...
-A twoje szczeniaki? Twoje rodzone? One o tym wiedzą?- tym razem Heaven zadała pytanie.
- Nie, nie wiedzą. Są za małe - odrzekłam. - Nigdy już tego nie zrobię... Będę ostrożna, przyrzekam. Muszę być ostrożna, bo od dziś każdy wilk będzie mógł korzystać z tej polany. Ja jestem tajemnicza i muszę trzymać moje młode daleko od niebezpieczeństwa. Bałam się, że gdy wszyscy tu pójdą, one również dotrą na polanę za nimi. A tam mogłoby się im coś złego przytrafić.
- To tutaj wczoraj zawitałam... - odrzekła cicho Caspella. - Ale Arashi mnie odciągnęła. Kompletnie zapomniałam.
13 października 2012 roku


Heaven:
Miałam przed sobą trudną decyzję... Suki uratowała nam życie, ale też cały czas ukrywała przed nami Sarnią Polanę i Sosnowy Strumień. My umieraliśmy z głodu, a ona miała na "zapleczu" swojego mieszkanka lodówkę z mięsem. Muszę jednak przyznać, że, gdyby jakiś wilk został wyrzucony, następną walkę moglibyśmy przegrać walkowerem. Mamy za mało członków...
Poza tym widziałam potencjał w czterech szczeniaczkach Suki. Szczególnie Kaminarim. Westchnęłam, próbując dokonać wyboru. W końcu wstałam ze skały i podeszłam do opiekunki młodych.
- Zostajesz. - powiedziałam obojętnie i odeszłam. Nie chciałam, żeby się dowiedziała, jaka jestem rozdarta po tej decyzji. A jeśli zrobi to drugi raz?
13 października 2012 roku
Arashi:
Spacerowałam sobie samotnie. Niedaleko zobaczyłam siedzącego na skale Shadow'a. Podeszłam i usiadłam koło niego.Chwilę rozmyślaliśmy, patrząc na zachodzące słońce.W końcu odezwałam się :
- Jak myślisz ...o co chodzi z tymi amuletami? Tak nagle pojawiło się ich tak dużo.
- Szczerze mówiąc to też się nad tym zastanawiałem. - odpowiedział biały wilk.
- Ciekawe. Może to coś znaczy..?
- Chciałbym to wiedzieć Arashi.
Shadow wstał i zapytał czy nie idę z nim do Jamy. Wolałam zostać i jeszcze chwilę porozmyślać, póki nie zajdzie słońce. Obróciłam się za odbiegającym wilkiem. Zapatrzyłam się w promień słońca, który jakby wskazywał dużą sosnę. Ujrzałam na drzewie jakiś przedmiot odbijający się w blasku słońca.
Ostrożnie podeszłam i mocno szarpnęłam za najniższą gałąź.Po chwili spadł na trawę jakiś lśniący przedmiot przypominający amulet. Było to srebrne słońce z pofalowanymi promykami. Kiedyś widziałam taki na szyi mego ojca. Był to symbol siły , odrodzenia i prawdy.Ten amulet wprowadzał ciepło i swoimi promieniami dawał radość życia. Pędem pobiegłam do Heaven wyprzedzając Shadow'a. Sapiąc powiedziałam jej wszystko o amulecie i spytałam czy mogę go nosić. Przywódczyni krzyknęła :
- Oczywiście! Znalazłaś bardzo ciekawy amulet.
Byłam bardzo szczęśliwa!
13 października 2012 roku

Foreverby:
Maluchy Suki były bardzo niesforne. Ciągle zapuszczały się gdzieś w las bez niczyjej opieki, a gdy chciałem gdzieś się przejść, to one oczywiście musiały iść za szamanem, licząc na to, że zaprowadzę ich do amuletów. Musieliśmy bardzo na nie uważać, ponieważ to są takie umysły, których nie da się ukształtować nawet toporem.
- Jedyną opcją byłoby je związać za ogonki. - zażartowałem, lecz małe, które przyczaiły się przy mnie, odebrały to zupełnie w inny sposób.
- Już nie będziemy szamanie! - powiedziała mała wilczyca, nagle ukazując się miedzy mną a Suki.
Spojrzeliśmy po sobie. Sytuację uznaliśmy na razie za rozwiązaną. Małe już nigdzie bez zgody matki, nie ruszały się z Jaskini. Mogę powiedzieć, że dzięki mnie.
13 października 2012 roku

Foreverby:
Gdy Heaven skończyła swoją opowieść o amuletach, wiedziałem już, co robić.
- Żeby amulety nie reagowały w ten sposób gdy znajdują się blisko siebie, na talizman trzeba wylać kilka kropel wywaru z pewnego zioła. - oznajmiłem.
- Jakiego? - wilczyca widocznie nie wiedziała o co chodzi.
- Przypomina trochę trawę i pachnie jak ona, tyle, że o wiele intensywniej. Lubi zacienione i wilgotne miejsca. Przy rzece jest tego mnóstwo. - odpowiedziałem.
- Zawołam Laye i razem je zbierzemy. - oznajmiła Heaven, wybiegając z Jamy. Ułożyłem się na nasłonecznionej skale i zasnąłem.
13 października 2012 roku

Heaven:
Pobiegłam nad Rzekę zebrać te dziwne zioło, które według Foreverby'ego tam rosło. Jako pierwsza znalazła je Laya. Było zieloną, dość wysoka trawą. Zabrałyśmy ją do pysków, patrząc na świecące amulety.
Po kwadransie doszliśmy do Jamy. Obudziłam "szamana" szturchnięciem i położyłam przed nim zielsko. Zadowolony pokiwał głową.
- Potrzebujemy dużo wody i jakiś kociołek. Niech ktoś rozpali ognisko. - rozkazał nam i sam zajął się segregowaniem przyniesionych kępek roślin.
Godzinę zajęło przygotowanie wywaru. Zapach rozniósł się szybko po naszym terenie i ranne wilki podchodziły zainteresowane do Foreverby'ego. Ten jednak odganiał je kłapnięciem zębów. Tylko ja i Laya mogliśmy oglądać jego poczynania.
- Podajcie amulety. - odrzekł.
Zdjęłam talizman. Tropiciel położył je na zaokrąglonym kamieniu i pokropił paroma kroplami wywaru. Kamienie zaczęły lekko przygasać.
- Dzięki. - powiedziała Laya, zakładając swój.
- Resztę napoju możecie rozdać rannym. Powinien przyśpieszyć leczenie. - uśmiechnął się jeszcze "szaman".
13 października 2012 roku

Foreverby:
Jak widać mój wywar zadziałał. Heaven oraz Laya, gdy były obok siebie, nie miały takich problemów z amuletami jak niegdyś. Teraz talizmany tylko czasami lekko dygotały, by z czasem uspokoić się zupełnie.
- Skąd tyle wiesz o tych amuletach? - zapytała pewnego razu Laya.
- Moja matka również była szamanką. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Ale czy przez ten wywar nasze amulety nie straciły mocy? - zapytała ponownie zaciekawiona wilczyca.
- Nie, ten eliksir tylko złagodził wierzchnią moc talizmanów, a dokładniej działanie niebieskich kamieni. - odpowiedziałem profesjonalnie. - A, i mam jeszcze pytanie... Skąd macie ten kociołek? - zapytałem, uśmiechając się i wskazałem na garnek.
13 października 2012 roku

Foreverby:
Przybiegłem do Górskiej Jamy, w której leżał Shadow, z zającem w zębach.
- Wiem gdzie jest dużo zwierzyny, bardzo dużo! - krzyknąłem, kładąc zdobycz przed wilkiem.
- No to prowadź. - zerwał się Shadow. Wyglądał o wiele lepiej po mojej "miksturze". - Ale najpierw chodźmy po Heaven.
Pobiegliśmy do samicy Alfa, która ruszyła za nami. Ominęliśmy drogą okrężną Krwisty Las.
- Teraz cicho... - szepnąłem. Wychyliliśmy się zza drzewa. Na polanie było niezliczenie wiele jeleni, zajęcy i borsuków.
- Jedzenie na cały rok. - szepnęła Heaven. - Nie trzeba się będzie zapędzać na Sarnią Polanę, która należy do wroga...
- Nazwałem to Łąką Dobrobytu. - odrzekłem na koniec.
13 października 2012 roku

Suki:
Moja jama jest wielka, bo należy do dzieci i mnie. Mam z niej ładne widoki. Postanowiłam nie mieć sekretów i poprosiłam wszystkie wilki, czyli Heaven, Shadow, Chester'a, Jane, Jasper'a, Foreverby'ego, Dangerous, Layę, Arashi, Iluzję, Anubisa, Caspellę oraz Lilię, na moje ,, przemówienie" o jaskini.
- A więc nie chce już ryzykować - zaczęłam- i postanowiłam, że opowiem wam o mojej jaskini.
- Maluchy cisza! - warknął "szaman".
- Jedną jamę znacie. Prowadzi ona do źródełka i Sarniej Polany. - zaczęłam przemawiać. - Drugie tajemne przejście prowadzi jednak do wielkiego jeziora. W zimę można się tam ogrzać, a w lato ochłodzić.- martwiłam się minami wilków i, że zostanę wyrzucona.
- Ile jest tych korytarzy?- Laya spytała.
- Cztery. - odpowiedziałam szczerze.
- Co w nich jest, mamusiu? - odrzekł do mnie mój kochany Kazan.
- Nie wiem, co w nich jest. Nie byłam tam nigdy i teraz chciałam iść z wami.
Znowu zapadła cisza.
- Przepraszam, że powiedziałam dopiero teraz, ale musiałam chronić młode w zimę. Czy przyjmiecie moje przeprosiny? - zapadła cisza. Zaczęłam bać się, co powiedzą...
13 października 2012 roku
Heaven:
Opiekunka młodych zaskakiwała nas coraz bardziej. W końcu musiałam zabrać głos. Chrząknęłam.
- Jak wszyscy wiecie, Suki ukrywała przed nami Sarnią Polanę. Umieraliśmy z głodu, a ona nie powiedziała nam o niej nic. Teraz sytuacja się zmieniła. Foreverby odnalazł Łąkę Dobrobytu. Nie musimy się więc zapędzać po zwierzynę na teren wroga. Co zrobimy z Suki? Zostanie z nami, czy zostanie wyrzucona? Do was zależy decyzja.
Nastała cisza. Oskarżona spuściła łeb, a jej wilczątka popiskiwały żałośnie. Po chwili odezwał się "szaman". Szczeniaki spojrzały na niego przerażone.
- Niech zostanie z nami. Bardzo przywiązałem się do maluchów. Chyba wszyscy sądzą tak samo. Nigdy ich nie opuszczę.
Wilki zaczęły głosować za Foreverby'm. Suki miała wielkie szczęście. To dzięki niemu została w watasze.
13 października 2012 roku



Suki:
Foreverby uratował mi ogon. Dziekowałam mu cały czas. Zaczęło padać, na dworze zaczęło grzmieć. Może było burza? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że każdy wilk skrył się do swojego ,,domu". Poszłam z Youksi, Kazanem i Nirvaną do groty, żeby im nie było zimno (oczywiście do ,,sauny"). Foreverby poszedł za nami.
- Co tu robisz? - spytał mnie.
- Ogrzewam młode, nie widać?- odpowiedziałam zdziwiona. - Słuchaj dzięki, że nie chciałeś, żebym odeszła.
- Suki... lubię twoje szczeniaki i tyle. - odrzekł.
Ja czułam ,że kocha je, jak ich ojciec, którego nie znałam.
- Foreverby....- zaczęłam. - Wiem, że je lubisz i że przywiązałeś się do nich.
Nie odpowiedział.
- Mamusiu. Dalej mi zimno. - powiedziała Youksi
"Szaman" zasłonił wszystkie dziury, przez które lał deszcz i od razu zrobiło się ciepło. Nagle coś spadło z ,,okna".
- Mamo...- Nirvana się odezwała- to jakiś amulet.

Jane:
Doszły mnie słuchy, że Laya i Chester są parą! Nie wiem, czy to prawda czy też nie.
Po powrocie z nad Jeziora Łez pogadałam jeszcze chwilkę z Suki, którą bardzo lubiłam i poszłam do Layi.
- Cześć! - powiedziałam z zaskoczenia
- O cześć! Wystraszyłaś mnie!
- Przepraszam. A, co u ciebie słychać?
- A wiesz, że wspaniale.
- Czemu wspaniale?- spytałam, chichocząc.
- Bo Chester powiedział, że mnie kocha i mnie to bardzo ucieszyło! - odpowiedziała szybko.
-To fajnie. - uśmiechnęłam się. - Muszę iść, bo Jasper na mnie czeka. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - rzekła i pobiegła w przeciwną stronę.
Stęskniłam się za tym moim szpiegiem! Jak go tylko zobaczyłam to od razu rzuciłam się na niego i przewróciłam go.
- Co u ciebie Skarbku? - spytałam.
- Wszystko w porządku, a łapka cię nie boli?- odrzekł romantycznie.
- Pobolewa, a ciebie?
- Trochę. - i pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię! -rzuciłam.
- Ja też cię kocham i chcę być z Tobą na zawsze. - powiedział Jasper
I tak znowu skończył się dzień. Do stada doszły nowe wilki. Mam nadzieję, że jutro zgodzi się jakiś nowy pójść ze mną na spacer po lesie.
13 października 2012 roku
Foreverby:
Razem z Suki i szczeniakami poszedłem do źródła. Choć było tutaj ciepło, to maluchy i tak drżały z zimna. Z kamiennej półki spadł na nas złoty przedmiot. Kolejny amulet. Wziąłem go w zęby.
- Szaman ma kolejny talizman! - zakrzyknęły wesoło wilczki.
- Co on robi panie szamanie? - zapytał Kazan.
Przyjrzałem się naszyjnikowi. Wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Na złotej tarczy widniały litery MTMB. Zastanawiałem się, co oznaczają. Amulet zaświecił się, i nad nim pojawiły się napisy. M - matka, T - troska, M - miłość, B - ból. Wszyscy zachwyceni patrzyli na świetliste słowa.
- Amulet matczynej miłości... - rzekłem, patrząc na Suki. - Po raz pierwszy w życiu widzę coś takiego.
13 października 2012 roku

Arashi:
Poszłam do Doliny Strachu, licząc jeszcze na ostatnie jelenie lub łosie, które nie uciekły. Przeszłam już cały teren i nic, po prostu pustka.
Kiedy już wracałam usłyszałam ryczenie łosia. Podbiegłam w kierunku dźwięku. Tak! Złapałam trop! Niedaleko mnie leżał,

leżał młody łoś.Był samotny i bardzo duży.Kiedy go obeszłam zobaczyłam, że tylną nogę ma ranną i nie może nią poruszać. Był bez szans.
Zaczaiłam się na niego i, gdy mnie dojrzał próbował wstać i uciekać. Nie dał rady, ciągnął się tylko i posuwał kilka centymetrów. Skoczyłam na niego, przegryzłam kark i jeszcze przez chwilę się rzucał .Okazało się ,że na tego łosia polowała też Jane. Wyskoczyła zza krzaków i pomogła mi go zaciągnąć do jamy.
Pierwsi zasmakowali mięsa Heaven i Shadow jako para Alfa. Potem reszta. Było to smakowita uczta. Wilczyca dziękowała mi oraz Jane za upolowanie kolacji.
13 października 2012 roku
Suki:
- Foreverby - zaczęłam nieśmiało. - tak przemyślałam sobie, co dla mnie i dla moich ,, małpek" zrobiłeś - chwila ciszy. - Dziękuje ci. Dziś mogłam upolować strasznie dużo mięsa. Starczy na dwa tygodnie.Wiem że jesteś młodszy ode mnie, ale dziękuje.
- Suki... nie ma sprawy. - ,,szaman" odpowiedział.
Powoli wyszłam. Dzieci skakały z radości, że może ich ukochany ,,opiekun" zostanie ich ojcem. Ale się myliły.
- No nic dzieciaki. Kazan, Youksi, Nirvana i Kaminari, idźcie już spać. Ja muszę zapolować.
Po dwóch godzinach maluchy usnęły w,, łóżko", a ja wysuszyłam z Caspellą na mały spacer. Podczas niego odkryłyśmy, że rzeka, którą wilczyca znalazła rano, brała się z ,,mojego" źródła.
- O co chodzi?- spytała Caspella.
- Nic... po prostu maluchy uważały ze Foreverby będzie ich ojcem.- przygnębiona odpowiedziałam.
- Suki..- zaczęła- może miały rację? Foreverby nadaje się na ojca w sam raz.
- Może. - szybko rzuciłam.
- Może? OCZYWIŚCIE!- tropicielka zaczęła.- Popatrz, maluchy go kochają, a on je! Lubi się nimi zajmować. Poza tym kochasz go. Ja nie widzę przeszkód.
Może miała rację? Gdy wróciłyśmy myślałam o tym. Może to prawda? Nie wiem, co na to on...
13 października 2012 roku

Caspella:
Kiedy szłam do Doliny strachu na polowanie zobaczyłam, że w krzakach się coś świeci. Podeszłam do rośliny i dostrzegłam metalową figurkę ze złotym wilkiem. Wzięłam ją w zęby i zaniosłam Heaven. Samica Alfa nie wiedziała, co ona oznacza, ale kojarzyła zwierzę, które się na niej znajdowało.
- Co to?
- Kiedys go widziałam, ale nie pamiętam jak się nazywał.
- Czy ta figurka ma jakieś właściwości które są podobne do właściwości amuletu? -spytałam
- Może Shadow będzie wiedział.
Zaniosłam figurkę wilkowi, który powiedział, że właściwości posążka są podobne do amuletu Szczęścia od Shine'a.
- Jest twoja. Schowaj ją gdzieś bezpiecznie.
13 października 2012 roku
Jasper:
Wybiegłem z Jamy, miałem plan. Zerwałem kilka kwiatów i popędziłem na Łąkę Spokoju. Tam odpoczywali Jane, Heaven, Shadow, Foreverby, Anubis, Laya i Shine. Niektóre wilki uśmiechnęły się do mnie.
Niestety nie zwracałem na nie uwagi - moim celem była Jane. Siedziała i dyskutowała o czymś z samicą Alfa.
- Mogę wam na chwilkę przerwać? - Zapytałem.
- Tak. - Odpowiedziała Heaven, patrzyła się na mnie zdziwiona.
- Jane, - Zwróciłem się do niej. - chciałbym spędzić z Tobą resztę mojego życia, kocham Cię całym sercem i mam do Ciebie jedno pytanie... Wyjdziesz za mnie? - Mówiłem to szczerze, kochałem moją łowczynię. Wszystkie wilki spojrzały na mnie, a raczej na nas. Przywódczyni otworzyła pysk, chyba nie mogła uwierzyć w to co widzi.
- Ja... Jasne, że tak! Kocham Cię, Jasper! - Jane rzuciła się na mnie, całując.
Wszyscy bili brawo i wyli. Wszyscy prócz Anubisa.
13 października 2012 roku
Suki:
W końcu wiosna! Każdy się cieszył a najbardziej moje ,,małpki”. Od razu pobiegły
do ,,szamana” by mu o tym poinformować i poryczeć na niego. Chciały iść w końcu z
nim na jakąś ,,wycieczkę”.
- Jak ty to robisz? - zaczęla Laya.
- Ale, co?- spytałam.
- No, masz najtrudniejsze zadanie z nas, a mianowicie opiekować się nimi. - zaczęła wilczyca.
Zapadły minuty ciszy. Wszystkie samce udali się na łowy lub poszli na wycieczkę z Foreverby'm, natomiast my - samice - opalałyśmy się na ciepłych kamieniach nad rzeczką, którą znalazła Caspella. W naszym ,,mieście” a raczej ,,osiedlu” nikogo nie było. Jednak nie przeszkadzało nam to, bo Iluzja opalała się tak, że widziała kampus.
Moim zdaniem najlepsze było to, że mieszkaliśmy między pięcioma górami. Naprawdę było pięknie. Po jednej górze na północy, południu, wschodzie oraz zachodzie i ostatnia pośrodku. Oddzielała nas od wielkiego jeziora. Nie chodziliśmy tam, bo za dużo tam ostatnio było wilków.
Moja oraz grota Caspelli znajdowała się w górze południowej, a reszta we wschodniej i środkowej. Mieliśmy za wzgórzami dużo dolin.
- Ciekawe, co samce robią z twoimi szczeniakami? - spytała ni z tą ni zowąd Laya.- Wy też to poczułyście? - zmieniła temat.
-Ale, że co? - Heaven spytała.
- Wiecie, ja idę się schować. Pa! - powiedziałam.
W tym czasie pobiegli wszyscy - Shadow, Chester, Jasper, Foreverby, Dangerous, Shine i Anubis - z moimi szczeniakami.
- Dzieci szybko! - krzyczałam.
Z racji, że większość z nas mieszkała wysoko w górach mieliśmy to szczęście, że mam ,,wielopiętrowy dom” (pięć jam) się tam schowaliśmy. Dzieci poszły spać, a my dorośli poszliśmy do ,,sauny” popływać w miłym deszczu w grocie.
13 października 2012 roku
Dangerous:
Czułam się tak dziwnie. Nigdy nikogo nie kochałam, ale czy to miłość? Może po prostu spodobało mi się jego imię? Anubis? Kiedy mnie pożegnał tak bardzo nie chciałam iść...
- Dobra kacie! Idź! - powiedziałam do siebie
- Kacie?- zapytała Heaven.
- Moja dawna funkcja - kat...
- KKKAT!? - zapytała - A, co on robi?
- Zabija zdrajców - odrzekłam, po czym ruszyłam ze spuszczonym łbem.
Alfa stała w bezruchu.
- Nie idziesz z Jasper'em?- zapytała, wstając.
Wyglądała na bardzo zmartwioną.
- Nie!- warknęłam, odwracając się
Nawet. jeżeli nie mam amuletu to i tak przetrwam. Ruszyłam biegiem, pokonując wszelkie przeszkody. Skakałam a z każdy metrem czułam, że biegnę coraz szybciej. Pędziłam jak szalona. Przeskoczyłam gruby pień. Zatrzymałam się gwałtownie nad Rzeką. Wskoczyłam do niej i zanurkowałam.
Już po chwili wtargnęłam na teren wrogiej nam watahy. Otrzepałam się i weszłam w las. Byłam cicha i skryta. Ominęło mnie już pięć wilków, a ja nadal zostałam nie zauważona. Skradałam się powoli i cicho.
- Panna Dangerous!- usłyszałam głos za sobą
Serce stanęło mi w gardle.
Odwróciłam się.
- Widzę, że trochę czasu minęło. Jesteś teraz jak by, inna - powiedział wilk.
- Brenan - szepnęłam. - Tak, trochę minęło. Minie też trochę zanim twój przebrzydły pysk wróci do normy!- krzyknęłam rzucając się na wilka - Alfę watahy.
Walka była krótka... On miał wsparcie. Rzucili się na mnie. Odepchnęłam i zaczęłam instynktownie wyć. Wtedy pojawiła się Sharon. Wymierzyła we mnie i rozdarła pazurami brzuch. Padłam na ziemię. Czułam jak dotykają moich łap, podnoszą mnie i jak mocno rzucili mną o ziemię. Usłyszałam śmiech... Otworzyłam oczy. Byłam nad brzegiem Rzeki.
Tutaj przychodzą niedźwiedzie. Czyli zostawili mnie na pastwę losu i na śmierć z ich ręki.
Dla Heaven, dla Shadow dla ciebie! DLE CIEBIE DANGEROUS! DLA ANUBISA! DLA WATAHY! - powiedziałam z nadzieją. Wstałam i ruszyłam, chwiejąc się na boki. Została mi woda... Rzuciłam się w nurt ledwo pokonując pułapkę natury. Przepłynięcie zajęło mi średnio pół godziny...
Wstałam, podnosząc głowę. Oczy miałam zaciekłe. Czułam ranę w moim brzuchu, czułam to wszystko. Zaczęłam biec, ale po chwili padłam. Zawyłam... Ale nie dostałam odpowiedzi, jeszcze raz, głośniej! Cisza.... I znowu. Moja determinacja nie miała granic. Jest odpowiedź! Jest! Zaczęłam biec, po czym zawyłam od nowa. Kolejna odpowiedź, ale już nie tej samej wilczycy - to był Anubis! Zawyłam jeszcze raz, mocniej! Sfora odpowiedziała natychmiast. Zaczęłam biec. Heaven była już w zasięgu mojego wzroku. Biegła do mnie. Brzuch mi krwawił zostawiając czerwony ślad za sobą. Straciłam za dużo krwi i padłam...
- Dangerous!- usłyszałam głoś Anubisa..
Ale to jedyne co usłyszałam.... Zemdlałam...
13 października 2012 roku
Foreverby:
Suki miała w sobie to coś. Bałem jej się przyznać, że ona i jej szczeniaki są dla mnie wszystkim. Rzuciłbym się za nimi nawet w ogień. Znalazłem się w trudnej sytuacji, a czas mijał nie ubłagalnie szybko. Chciałbym, żeby ona o tym wiedziała i żebym nie musiał jej tego mówić, ponieważ było by to dla mnie bardzo trudne. Znalazłem jednak wyjście z tej sytuacji. W jej jaskini z liści i patyków ułożyłem coś na kształt serca z małymi F + S w środku. Miałem nadzieje, że nikt oprócz niej się nie dowie i szybko uciekłem z jej groty.
13 października 2012 roku




Foreverby:
Anubis przyprowadził do mnie ciężko ranną Dangerous. Była nieprzytomna.
- Umiesz ją uleczyć? - powiedział błagalnym tonem.
- Ja... - spojrzałem przestraszony na wilczycę. - Przyprowadź tu szybko Heaven! - powiedziałem.
Już po kilku chwilach nieprzytomną Dangerous otaczały trzy wilki.
- Szybko, pójdźcie po zioła, których ostatni używałem! - zawołałem głównie do samicy Alfa. - Heaven was zaprowadzi.
Gdy wybiegli, ranna zaczęła się budzić. Spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- An... Anubis? - zapytała na półprzytomna.
- Nie, to ja Foreverby. - odpowiedziałem.
Wilczyca położyła łeb na ziemi i znowu zemdlała. Po chwili usłyszałem nowego członka.
- Mam, mam zioła! - krzyczał. - Przybiegłem najszybciej jak mogłem. - Wrzuciłem do kotła trawę i zaparzyłem wywar.
13 października 2012 roku
Suki:
Gdy przestało lać wszyscy wrócili do swoich ,,domów"... Zeszłam do swojego ,,pokoju" i zauważyłam serce, a w nim F+S. Zrozumiałam, że chodzi o mnie i Foreverby'ego. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie ważne było to, że jestem od niego o 3 lata starsza. Ważniejsza była nasza miłość. Zrozumiałam ze gotów był dla nas skoczyć w ogień. Kocham go...
13 października 2012 roku
Arashi:
Wyszłam z Górskiej Jamy, wtem zobaczyłam dawno niewidzianego Josepha. Wydawało mi się, że chciał mnie gdzieś zaprowadzić. Biegłam za lecącym ptakiem aż do Krwistego Lasu. W oddali zauważyłam dużą błyskotkę. Wiedziałam, że nie powinnam tam iść, ale ciekawość była silniejsza ode mnie.
Szłam ostrożnie, czując obecność innego wilka. Jednak nie zrezygnowałam.
Nagle przeciwnik rzucił się na mnie i z wielką siłą ugryzł, po czym rozszarpał moją łapę. Poczułam niewyobrażalny ból. Wiedziałam, że nie dam za wygraną. Muszę być silna! Ugryzłam go w bok i rozdrapałam pazurami ranę.Było to czułe miejsce u wilków. Uciekł, chwiejąc się na nogach. Ujrzałam jeszcze, że był to wilk z Zachodniej Watahy.
Utykając próbowałam dojść do domu. Joseph znikł podczas walki. Z trudem doszłam na miejsce o własnych siłach. Byłam blisko, zauważył mnie Anubis. Podbiegł i pomógł mi dokuśtykać do Alfy. Widziałam jego pełen troski wzrok. Na szczęście o nic nie pytał. Wiedział pewnie jak się czuję.
Kiedy Shadow i Heaven mnie zobaczyli, mało się nie przewrócili. Opowiedziałam im wszystko podczas, gdy Foreverby robił mi okład ze swych "magicznych ziół". Moja łapa bardzo mnie bolała, prawie nie potrafiłam nią ruszać .Anubis zaprowadził mnie do Jamy.Położyłam się, wzdychając.On usiadł obok mnie. Już nie czułam się tak samotnie.
13 października 2012 roku
Jasper:
Biegłem z całą watahą w stronę rannej Dangerous. Nie lubiłem jej, ale też nie nienawidziłem, była dla mnie partnerką. Partnerką, która w razie potrzeby zawiadomi watahę o moim niebezpieczeństwie.
Anubis wyprzedził mnie i zatrzymałem się.
- Dangerous...! Proszę, proszę nie odchodź! - prosił błagalnie wilk, zrobiło mi się go żal... Gdyby to Jane leżała teraz bez ruchu? Co ja bym zrobił? Zastępca przywódcy zaczął ściskać ranną. Heaven popatrzyła się na mnie. Zrozumiałem, o co jej chodzi.
- Anubis, chodź. - Powiedziałem.
- Zostaw mnie! - odrzekł. Nie miałem wyboru, Foreverby pomógł mi go unieszkodliwić... Liznąłem zapłakaną Jane w policzek i poszedłem za "szamanem" i Anubisem. Reszta watahy zaniosła ranną wilczycę do Jamy. W tym czasie zastępca trochę się uspokoił.
- Przykro mi... - Powiedziałem do niego, lecz on nie odpowiedział.
13 października 2012 roku


Caspella:
Siedziałam na brzegu Rzeki. Rozmyślałam, czy nie zemścić się na przeciwnej watasze. Za to co zrobili Dangerous. Rozmyślałam, czy ona wyzdrowieje. Aż w końcu zdecydowałam.To co znalazłam wtedy w krzakach to nie jest żadna zwykła figurka! To jest bliżniaczy amulet szczęścia! Ma te same właściwości co ten od Shine'a.
Pomyślałam więc, że zemszczę się na watasze, która tak mocno zraniła Dangerous. Biegłam brzegiem Rzeki aż dobiegłam do kilku wilków, które spacerowały, pilnując swojego terenu. Przemknęłam obok nich niezauważona. Doszłam do groty, w której był przywódca watahy.
Gdy wyszły wszystkie wilki, a przywódca poszedł spać, wślizgnęłam się do jamy i nikt nic nie wiedział. Podgryzłam mu szyję, powoli jego serce zwalniało. Na dowód, że zabiłam Alfę odgryzłam mu jedno ucho i zaniosłam do Heaven. Wszyscy się cieszyli, a Dangerous najbardziej .Maluchy patrzyły na mnie z trochę przerażona miną.
13 października 2012 roku
Jasper:
Usiadłem nad brzegiem Rzeki... Niebo było piękne. Rozmyślałem nad tym, co stało się Dangerous. Nagle ktoś dotkną mnie.
- Wszystko dobrze? - Zapytała troskliwie Jane.
- Teraz tak... - Uśmiechnąłem się lekko. Łowczyni wiedziała o co mi chodzi. Usiadła obok i oparła głowę o mnie. Bardzo ją kochałem, mógłbym oddać za nią życie.
- Jasper, ja... ja - Zaczęła nie pewnie.
- Coś się stało? - Zapytałem lekko wystraszony.
- Nie, tak... no. Ja jestem w ciąży.
- Co?! - Zapytałem zaskoczony. - Jak to?
- No, a skąd się biorą szczeniaki? - Zapytała z przekąsem.
- To świetnie! Będę tatą! - Byłem taki szczęśliwy. Zacząłem wyć. Jane ulżyło. Pewnie myślała, że nie będę zachwycony tym faktem.
13 październikiem 2012 roku

Suki:
Gdy usłyszałam, że Jane jest w ciąży, przeraziłam się. Miałam już wystarczająco dużo na głowie. Dzieci. Miłość. Dom. Jedzenie. I do tego za niedługo miałam być opiekunką młodych Jane!?
Na początku się przeraziłam i bałam, ale po rozmowie z nią uspokoiłam się trochę. Czekamy na szczeniaki i prosimy, żeby były spokojniejsze od moich, które dosłownie siedzą mi na głowie.
13 października 2012 roku

Heaven:
Jane jest w ciąży... Tego się nie spodziewałam. Chyba nikt z watahy nie był na to gotowy. Postanowiłam upolować coś na zapas i zapuściłam się z rozpromienionym Jasper'em na Łąkę Dobrobytu. Nasze amulety wyglądały w słońcu, jakby były stworzone ze złota.
- Cieszysz się? - zapytałam go.
- Bardzo! Będą takie piękne maluchy... I to moje!
- Jesteś na to gotowy? Prawie cały czas będziesz z nimi spędzał.
- Tak. - odrzekł stanowczo.
- Kiedy będę mogła je zobaczyć? - zaciekawiłam się.
- Już w tą środę. Jak bardzo nie mogę się docze- przerwał. Spojrzał na polanę, na której wcześniej aż roiło się od jeleni. Teraz zionęła kompletną pustką. - Ludzie... - szepnął.
- Uciekamy! - krzyknęłam i zawróciłam. Jakiś człowiek pojawił się na horyzoncie, ale miałam nadzieję, że nas nie zauważył.
13 października 2012 roku

Foreverby:
Jasper powiedział mi, ze widział na Łące Dobrobytu człowieka.
- Zaczyna się sezon polowań. - odrzekłem, a wszyscy spojrzeli się na mnie z przestrachem. - Mam nadzieję, że nie znajdą ani nas, ani wilczątek. - dodałem z poważną miną.
14 października 2012 roku
Suki:
Gdy Heaven i Jasper wrócili i powiedzieli, że widzieli ludzi coś mi się przypomniało.
- Słuchajcie, ja mam gorsze nowiny- krzyknęłam do wszystkich.
- A mianowicie co?- Jane spytała
- Ludzie....- zaczęłam niepewnie. - oni... zaczęli zabijać wilki z innej wahaty. Widziałam na własne oczy.To nie było dawno... zaledwie 3 godziny temu.
- Zabity wilk - odrzekła przywódczyni - , ale nie nasz!
- Tak, ale nie mam pewności. Widziałam tylko jak one tu szły i ludzie też. Przecież oni już przejęli Dolinę Strachu. - odpowiedziałam.
Zapadła minuta ciszy.
- Ja powiedziałam - po cichu zaczęłam. - i nie ukrywałam jakby, co.
Nie wiedziałam, co się stanie. Nie wiem, co gorsze. Ludzie czy wilki z innej watahy.
- Dzieci to widziały?- Shadow zapytał
Spuściłam pysk co miało znaczyć ,,tak".
- Poszły za mną i Jane.
14 października 2012 roku
Arashi:
Kiedy dowiedziałam się, że moja nowa przyjaciółka jest w ciąży musiałam się z nią zobaczyć. Poprosiłam Anubisa, żeby zaprowadził mnie do niej, lecz kiedy tylko wyszliśmy z Jamy ona zjawiła się natychmiast. Zaczęłam jej gratulować i próbowałam przytulić, ale z bolącą łapą było trudno. Byłam ciekawa jakie będą maluchy Jane. Teraz to Suki będzie miała dużo na głowie!
14 października 2012 roku
Jasper:
Samica Alfa wystraszyła się nie na żarty... Ludzie? Straszne istoty...
- Heaven, mówimy o tym zdarzeniu watasze? - zapytałem, gdy byliśmy już daleko.
- Sama nie wiem, chyba powinniśmy. - była zdruzgotana. Ja osobiście miałem styczność z nimi... Zabili mi ojca. Porwali całą moją rodzinę... I na oczach moich, mojego rodzeństwa i matki zabili go i powiesili jego głowę na ścianie. Nikt nie wiedział w jaki sposób straciłem rodziców... Postanowiłem powiedzieć o tym Heaven, Shadow, Foreverby'emu i oczywiście Jane. Zrobiłem to.
- Jasper, czy tobie też coś zrobili? - zapytał powoli Shadow. Cała czwórka na mnie spojrzała.
- Mi... Oglądali mnie, rzucali mną, bili, szczypali... - odpowiedziałem.
- Szczypali - Shadow powiedział to bardziej do siebie. - Szczypali cię... czym?
- Mieli takie specjalne urządzenia, którymi dźgali mnie czasami... To straszne szczypało. - odwróciłem głowę, w oczach miałem łzy, nie chciałem aby ktoś to zobaczył. Te wydarzenia na zawsze pozostaną w mojej głowie... ból, krew, pisk... Shadow wstał.
- Gdzie idziesz? - Zapytała Heaven. Alfa nie odpowiedział.
- Foreverby, chodź ze mną... - Powiedział do "szamana" .
14 października 2012 roku


Heaven:
Zapuściłam się na Sarnią Polanę, żeby coś upolować. Było to bardzo niebezpieczne miejsce, ponieważ należało do innej watahy. Jednak nigdzie indziej nie było zwierzyny.
Zauważyłam wielkiego jelenia. Już czaiłam się na niego, już skradałam. Gdy nagle ktoś go spłoszył. Zawyłam ze złości, idąc zobaczyć kto to. W krzakach leżały trzy wilki. Dwie wilczyce i jeden samiec. Podeszłam do nich.
- Co tu robicie?!
- Trafiliśmy przez przypadek. - odrzekł czarny zwierz - Szukamy jakiejś watahy.
- Naprawdę? - aż oczy mi się zaświeciły. Przytaknęli. - Z przyjemnością was witamy! Jestem Heaven, samica Alfa. A wy?
- Black, łowca.
- Lilia, tropicielka.
- Iluzja, też tropicielka.
14 października 2012 roku
Laya:
Gdy wszyscy wyszli z Jamy, ja leżałam obok Dangerous, pilnujac żeby ludzie jej nie "dobili". W pewnym momencie usłyszałam kroki. Czy to był człowiek? Odwróciłam się i zobaczyłam inna wilczyce, pochodząca z Zachodniej watahy.
- Co robisz na naszym terenie?! - Warknęłam.
- Nie sądziłam, że ona jest dla was taka ważna, że Heaven chce poświecić samicę Bata. - Zaśmiała się.
- Co? - zająknęłam się.
Uznałam, że ona chce zabić Dangerous. Szybko skoczyłam na nią, ale to nie był dobry ruch. Silna łapa przeciwniczki podrapała mnie i odepchnęła za razem. Poleciałam na ścianę groty, złamałam tylną nogę i miałam trochę rozcięta szyję. Uznałam, że jest ona za silna. Babcia mi kiedyś mówiła o niesamowitych wilkach, które maja nadprzyrodzone umiejętności bez amuletów. Pisknęłam głośno kilka razy, wzywając innych.
Wilczyca, która mnie odepchnęła, zdechla.
- Co się dzieje? - zapytała Heaven.
Zauważyła ślady krwi na podłodze, ale wilczycy nie, ponieważ ciało leżało w cieniu.
- Zabiłaś Dangerous? - wszyscy się przerazili.
- Nie, ja jej broniłam przed... nią!
I wskazałam głowa wilczyce. Opowiedziałam wszystkim, co się stało i o wilkach z nadprzyrodzonymi mocami. O tym, jak mnie próbowała odepchnąć i jak pazurami niechcący zrobiłam jej dziury w klatce piersiowej.
- Laya! Nic ci nie jest?!
Krzyknął zatroskany Chester i podbiegł do mnie.
- Nic, tylko łapa mnie trochę boli.
Wziął mnie pod szyje i doniósł do samicy Alfa. Liznął mnie po policzku i powiedział:
- Kocham cię ponad wszystko.
Po tych słowach bardzo się wzruszylam.
-Ja ciebie też. - odrzekłam.
Chester zaproponował, że nas popilnuje i wataha poszła po eliksir Fovererby'ego.
14 października 2012 roku

Chester:
Cieszyłem się, że Laya też mnie kocha, bo jak by to wyglądało, gdyby jednak było inaczej. Ona też się z tego powodu ucieszyła. Nawet pobiegła i wszystko powiedziała Jane. Cała wataha już o nas wiedziała. A to wszystko przez tą walkę...
Nikt się nie spodziewał, że zostaniemy zaatakowani ponownie, i że przegramy. Kilka wilków w tym ja odniosło obrażenia. Mniej lub bardziej poważne. Ja miałem to pierwsze. Tylko rozszarpana skóra na głowie i zwichnięta łapa. Jakoś się żyło.
Podczas drugiego ataku zauważyłem jakiegoś wilka. Kogoś mi on przypominał, ale nie mam pojęcia kogo. Wiem tylko, że on nam pomagał walczyć, co było bardzo dziwne. O wszystkim zwierzyłem się Heaven.
- Mam pewną sprawę do ciebie.
- Cześć Chester. Jaką?
- Chodzi o tą drugą walkę. - zacząłem powoli
- Tak?
- Bo wiesz podczas walki zauważyłem obcego wilka, który nam pomagał walczyć - powiedziałem - i wydaje mi się że skądś go znam.
14 października 2012 roku

Heaven:
Chester patrzył na mnie oczekując odpowiedzi. W końcu ją udzieliłam.
- Ja też coś zauważyłam. - powiedziałam. - Bardzo mnie to zdziwiło, ale myślałam, że mam halucynacje.
- Przynajmniej wiem, że nie wariuję. - uśmiechnął się.
Zaczęliśmy dyskutować w drodze do Jeziora Łez.
- A więc mówisz, że skądś go znasz? - odrzekłam.
- Takie deja vu. Trudno to opisać. Jakbym go kiedyś spotkał... - zawiesił głos.
Jego oczy skierowane były na drugi brzeg. Ja również spojrzałam w tamtym kierunku. W cieniu stał wilk. Nie wiem czemu, ale czułam, że to ten sam, co podczas walk. Prawie całkowicie nikł w cieniu.
Nagle Chester skoczył do wody i przepłynął do zwierzęcia. Zanim ten zdążył uciec, skoczył na niego i przybił do ziemi.
- Kim jesteś? - spytał.
- Nazywam się Skipper. Mogę dołączyć do watahy?
Spojrzałam niepewnie i podejrzliwie na wilka, ale Chester energicznie pokiwał głową.
14 października 2012 roku

Skipper:
Nie wierzę, że zostałem wyrzucony z watahy tylko za to że nie potrafiłem zabić niewinnych osób. Ale jednak to prawda. Zaraz po odtrąceniu uciekłem wysoko w góry. Stamtąd dostrzegłem dwa stada. Zszedłem w dolinę i obserwowałem każdą z nich. Pierwsza po stronie zachodniej była strasznie brutalna. Wbrew mojej naturze potrafiła skrzywdzić szczeniaczka. To było straszne. Kiedy to zobaczyłem natychmiast przeniosłem się na wschodnią stronę i podglądałem tamte wilki. Były bardzo fajne, takie uczuciowe. Byłem szczęśliwy, kiedy zobaczyłem mojego kuzyna Chester'a. Bałem się do niego podejść. Do innych wilków też.
Kiedy wataha brutalów zaatakowała z zaskoczenia w nocy wschodnie wilki nie mogłem spokojnie stać. Pomogłem im walczyć i na szczęście wygrali. Ja obyłem się bez ran i schowałem się w lesie. Dalej obserwowałem wilki ze wschodniej części. Nawet nauczyłem się wszystkich imion poszczególnych wilków. Czułem się tak jakbym już do nich należał.
Pewnego dnia przebywałem nad brzegiem jeziora i postanowiłem się w końcu ujawnić zwłaszcza, że na przeciwnym brzegu był Chester i Heaven, samica Alfa. Pokazałem im się i po chwili mój kuzyn był już w wodzie. Nie chowałem się, czekałem aż do mnie podpłynie. Chciałem się z nim przywitać, ale on skoczył na mnie i przydusił do ziemi. Nie spodziewałem się tego.
Po chwili przybiegła Heaven. Chester zachowywał się tak jakby mnie nie poznawał. Właściwie to ostatni raz widzieliśmy się jak miałem rok.
- Kim jesteś? - spytał warcząc i obnażając kły.
- Jestem Skipper. Mogę dołączyć do watahy?
Chester chyba mnie poznał, bo zaczął się cieszyć ale Heaven patrzyła na mnie podejrzliwie.
- Skip? To naprawdę ty? - spytał niedowierzający samiec Beta.
- To ja kuzynie. Kopę lat.
Przywitaliśmy się po staremu. Mieliśmy tajemne przywitanie. Ja cieszyłem się całym ciałem, a Chester patrzył błagalnie na Heaven.
14 października 2012 roku
Heaven:
Jak mogłam się nie zgodzić? Chester i Skipper wyglądali na takich szczęśliwych, gdy się spotkali. Poza tym kuzyn samica Beta pomógł nam wygrać. Przyjęłam go do watahy nie bez ulgi.
- Przedstawię ci wszystkich. - zaczęłam.
- Już wszystkich znam. - odrzekł, ku mojemu zaskoczeniu. - Nauczyłem się waszych imion.
- Masz dobrą pamięć.
Oprowadziłam go po naszym terenie. Najbardziej cieszył się ze spotkania z Suki, również opiekunką młodych, oraz jej szczeniakami. Wilczęta były na początku trochę niespokojne, ale szybko zrozumiały, że można się ze Skipperem świetnie bawić.
Zostawiłam ich samym w mieszkaniu. Gdy wychodziłam wpadłam prosto na Foreverby'ego. Zdziwił się na mój widok i zerknął do jamy. Obnażył kły.
- Kto to jest?! - warknął, ale na tyle cicho, żeby nikt tego nie usłyszał.
- Nowy. Ma to samo stanowisko, co Suki.
Nie odpowiedział, tylko odwrócił się i odszedł. Czuł, że ma konkurencję.
14 października 2012 roku

Chester:
I znowu Laya wpadła w jakieś kłopoty. (Więcej w jej opowiadaniu)
- Laya! Nic ci nie jest?! - krzyknąłem i pobiegłem do niej. Widziałem tylko, że obok niej leży Dangerous.
- Nic, tylko łapa mnie trochę boli.
Westchnąłem, wziąłem ją pod szyję i zaniosłem do Heaven. Liznąłem ją po policzku i powiedziałem:
- Kocham cię ponad wszystko.
W oczach Layi pojawiły się łzy.
- Ja ciebie też.
Bardzo się cieszyłem, ale również martwiłem. Dręczyła mnie pewna sprawa. Powiedziałem wszystkim, że przypilnuję Layę i Dangerous. Heaven się zgodziła i poszli po eliksir Fovererby'ego.
Kiedy czekałem na ich powrót zastanawiałem się, co powiedzieć przywódczyni. Gry wrócili, zajęły się dziewczynami, a ja wziąłem samicę Alfa na słówko.
- Heaven, słuchaj. Wiem, że to jest trochę dziwne ale nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć. Teraz są ciężkie czasy i wiem. że to trochę zuchwałe z mojej strony, ale bardzo cię proszę, zezwól mi i Layi na ,,małżeństwo''. Ja nie mogę bez niej żyć. Błagam cię. Nie mogę już wytrzymać. Nie jestem typem walczącego wilka, wtedy oddałem pojedynek mojej przeciwniczce i raczej nigdy nie zwyciężę. Błagam cię, zgódź się!
Patrzyłem na Heaven i czekałem. Od jej kilku słów zależała moja przyszłość.
14 października 2012 roku
Heaven:
Patrzyłam w błagalne oczy Chester'a. Kolejny trudny wybór. Wataha może się obrazić, jeśli im pozwolę. Za to para, gdy im nie pozwolę. Co wybrać? Wiedziałam jednak, że Laya naprawdę kocha samca Beta i razem będą stanowić wspaniały związek. Nowe szczeniaki też by się przydały, chociaż dochodziły coraz to nowe wilki.
- Myślę, że - zaczęłam niepewnie. - mogę się na to zgodzić. Jutro nad Jeziorem Łez odbędzie się uroczystość. Ja będę ją prowadzić.
- Dziękuję, bardzo dziękuję! Jesteś wspaniała! - Chester skakał wokół mnie.
- Lepiej przekaż tą wiadomość swojej ukochanej. - mrugnęłam do niego okiem i pobiegł w stronę Jamy. Całkowicie zapomniałam o ludziach, Zachodniej Watasze i innych kłopotach. Uśmiechnęłam się.
14 października 2012 roku

Foreverby:
Odkąd w watasze pojawił się Skipper, czułem że mam konkurencję. Lecz ostatnie dni pozwoliły mi go dobrze poznać. Stwierdziłem, że Suki będzie moja, i że nowy nawet nie próbuje się o nią ubiegać. Zakumulowałem się z nim.
- Nie jesteś taki zły. - powiedziałem do niego któregoś razu. - Im nas więcej tym lepiej. - dodałem. uśmiechając się do niego.
- Ciężko jest się przyłączać do nowej watahy. Wtedy wszyscy myślą, że jesteś jakimś szpiegiem czy coś. - powiedział Skipper. - Ale ja miałem łatwiej, ponieważ Chester mnie zna. Jesteśmy przecież rodziną.
- Mam do ciebie pytanie i żądam szczerej odpowiedzi. - powiedziałem. - Czy Suki ci się podoba?
Zapadła długa pełna milczenia cisza.
- Nie. - odpowiedział stanowczo nowicjusz.
14 października 2012 roku


Foreverby:
Zwołałem zebranie za zgodą Heaven. Stawili się wszyscy, nawet szczeniaki. - Słuchajcie, mam pomysł jak wypędzić stąd ludzi! - powiedziałem do wilków zwróconych na mnie.
- Szaman jest mądry! - zawołały razem ucieszone wilczki. Uśmiechnąłem się.
- To nie czas na zabawy. - odrzekłem do nich. - Będę potrzebował was z waszymi amuletami. Weźcie je, a za 15 minut spotkajmy się na Łące Dobrobytu. Ci którzy nie mają amuletów niech idą teraz ze mną.
Pobiegliśmy na Łąkę, a za chwilę stawili się tam już wszyscy. Na skraju widnokręgu widzieliśmy ludzi ze strzelbami.
- Zwołam tu Ducha Strachu. Gdy ludzie go zobaczą, uciekną na pewno! - ogłosiłem. - Połóżcie tu swoje amulety. - wskazałem na trawę.
Wataha posłuchała i teraz wszystkie amulety leżały na sobie. Zacząłem szeptać zaklęcia, a wszyscy odsunęli się, nie chcąc mi przeszkadzać. Aulety po chwili wzniosły się wysoko, a z nich powstał wielki świetlisty smok. Ryknął ogłuszająco, a ludzie zaczęli wrzeszczeć i uciekli w głąb lasu.
- Już tu nie wrócą .. - powiedział ucieszony Chester. - Na pewno.
Smok zniknął, a amulety spadły na szyje swoich właścicieli. Wróciliśmy do Jaskiń szczęśliwi i beztroscy, nie wiedząc jeszcze, co się wydarzy.
14 października 2012 roku

Laya:
- Heaven! - krzyknęłam. Byłam taka ucieszona.
- Jak, ja ci dziękuje za to ze mogę być z Chesterem małżeństwem! Tak się ciesze.
Wiedziałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni i nie potrafiłabym bez niego żyć.
- Ja, ja pękam z radości, bo jestem zakochana...po uszy!
Na moje krzyki przybiegł Chester.
- Layo, czy coś się stało?
- Tak, stało się! Muszę wam coś powiedzieć. - i zaczęłam mówić. - W mojej dawnej watasze byłyśmy zmuszane do związków z wojownikami. Byłam tam jedną z najładniejszych samic, a wiec często byłam zmuszana do małżeństw, kiedy ginęli poprzedni. Byłyśmy gryzione,drapane i poniżane dla ich przyjemności. Pamiętacie jak powiedziałam wam o Fienirze i o ataku? To był kiedyś mój najlepszy kolega. Ale wtedy zapomniałam wam coś powiedzieć. Fenir dwa dni przed moim "wygnaniem" zaczął robić to co inni. Śmiał się, szydził, bił mnie. Ale z Chesterem tak nie jest, czuję się z nim jak w niebie.
14 października 2012 roku
Dangerous:
Leżałam na skale. Było mi ciężko jak i wstać, jak i cokolwiek powiedzieć. Anubis mnie nie obchodzi. Tak samo, jak miłość. Poczułam się dziwnie... Tak dziwnie że po prostu nie wiem. Przypomniałam sobie że... W POPRZEDNIEJ WATASZE JA BYŁAM W CIĄŻY! Jeśli poronię? Boże! Wstałam i upadłam, ale i tak to mnie nie zniechęciło. Zaczęłam biec, chwiejąc się na boki. Rana na moim brzuchu strasznie piekła, chociaż zaczęła się już powoli zrastać.
- Heaven, ja jestem w ciąży! - powiedziałam, wbiegając do Jamy.
- Co?
- Ale chyba poroniłam...
14 października 2012 roku

Heaven:
Wieść rozeszła się szybko. Nikt nie potrafił pomóc Dangerous, nikt nie wiedział, jak to zrobić... Anubis często do niej przychodził i próbował porozmawiać, ale wilczyca tylko odwracała głowę. Zastępca przywódcy wtedy również się zamknął.
Shine, Caspella i Black bardzo się zaprzyjaźnili, codziennie wyruszając na niebezpieczne łowy do Sarniej Polany. Byli tam zdani tylko na siebie, ale niemal za każdym razem przynosili chociaż zająca. Wataha nie cierpiała więc z głodu.
Wiosna już całkowicie przywitała nasze tereny. Łąkę Spokoju pokryły połacie różnokolorowych kwiatów, a wzgórza zielona trawa. Zaczęliśmy całkowicie zapominać o amuletach - ja przestałam widzieć myśli innych, a Laya przewidywać przyszłość. Joseph również prawie wcale się nie pojawiał. Wyglądało to tak, jakby talizmany zaczęły tracić swoje moce. Albo zaczęły przygotowywać się do czegoś większego...
Wilczęta Suki z każdym dniem były zwinniejsze i bardziej dorosłe. Nie przypominały już plątających się wszędzie maluchów. Czas leciał, a poród Jane zbliżał się i zbliżał. Jasper nie opuszczał jej nawet na krok i nie pozwalał się przemęczać. Troskliwy tatuś.
Zauważyłam, że Zachodnia Wataha stawała się coraz bardziej kłótliwa. Nie potrafiła wybrać nowego przywódcy, chociaż hierarchia była ściśle ustalona. Kilka wilków odeszło i stado była prawie dwa razy mniejsze od naszego. Mieliśmy pewność, że nie zaatakuje.
Nasza sytuacja powoli zaczęła się więc poprawiać. Wszystkie wilki wyzdrowiały po walce. Oprócz Dangerous i Layi oczywiście, która zaczęła się przygotowywać do ślubu. Zapanował spokój... Ale i on nie mógł trwać za długo.
14 października 2012 roku

Dangerous:
- Heaven- powiedziałam wstydliwie.
- Co się stało?
- Urodziłam. Sześć wilczków, wszystkie martwe.
Samica Alfa wyglądała na zmieszaną, mnie zresztą też nie było do śmiechu.... Ktoś dzisiaj dostanie w futerko i czuję, że to Shadow wejdzie mi dzisiaj w paradę...
14 października 2012 roku

Jane:
To była najwspanialsza noc w moim życiu. Zapewne Jasper'owi też się podobało…
Co tydzień jadłam coraz więcej i więcej i robiłam się grubsza tylko na brzuchu. Przeszłam na dietę. Ale ta dieta nic nie dała. Nadal robiłam się grubsza.
- Jejku, Jane. Ale jesteś grub…- powiedziała moja przyjaciółka Arashi.
- Wiem, wiem. Jestem gruba jak pień dębu. - stwierdziłam
- Może jesteś w ciąży?!- krzyknęła.
- Tak jestem w ciąży! Od dość dawna. - odpowiedziałam.
- Super, świetnie! Jakie szczeniaki będą piękne i jakie zdrowe i…- nie dokończyła bo zatkałam jej usta.
- Spokojnie wszystko się dowiemy w środę.
- Już tak szybko? Ale super! Idę powiadomić szczeniaki Suki, że będą miały nowych przyjaciół. - powiedziała i rzuciła się pędem.
Było już trochę zimno więc znalazłam Jaspera i razem poszliśmy do Jamy.
14 października 2012 roku
Heaven:
Tego się obawiałam... Ale nie mogłam nic poradzić. Westchnęłam i zaczęłam próbować pocieszać Dangerous, ale ta wbiła wzrok w horyzont i nie zwracała na nic uwagi. Odeszłam więc parę kroków, gdy podszedł do niej Anubis.
- Posłuchaj mnie... - odrzekł, ale wilczyca nie zamierzała zwracać na niego uwagi. Opuścił więc łeb i podreptał pomiędzy drzewa, mijając się ze Skipper'em.
Ten podbiegł do mnie i położył martwego zająca, dopiero po chwili zauważając Dangerous. Popchnął ją nosem, a ta lekko się uśmiechnęła. Zauważyłam jeszcze szczęśliwy błysk w jej oczach.
14 października 2012 roku
Arashi:
Odpoczywałam w Górskiej Jamie, kiedy nagle wszedł do niej jakiś nieznany mi wilk. Podejrzewałam, że jest z Zachodniej Watahy. Ostatnimi siłami wstałam i obnażyłam kły. Zaraz za nim wyskoczyła Heaven. Opowiedziała mi jak go przyjęli. Rzeczywiście, podczas walki zauważyłam innego wilka, ale wtedy się tym nie przejmowałam. Przywódczyni powiedziała mi o ludziach, którzy zabijają zwierzęta. Poprosiła Skippera ( to on okazałam się nowym członkiem) żeby mnie pilnował.
Wiedziałam, że w pierwszej kolejce wrogowie atakują słabszych. Siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Cudownie się dogadywaliśmy. Chyba się w nim zauroczyłam...Był zabawny, przyjacielski, troskliwy i inteligentny. Każdy jego ruch podczas tamtej walki był trafny i obmyślany. Będąc przy nim czułam się szczęśliwa i bezpieczna.On też wyraźnie mnie polubił.
14 października 2012 roku

Jasper:
Dziś po południu Suki pozwoliła mi pobawić się ze szczeniakami. Powiedziała, że nawet nieźle mi poszło...
- Będziesz dobrym tatą. - powiedziała mi na koniec i podreptała z maluchami do Jamy. Ja puściłem się pędem do Jane. Poród miał odbyć się w środę, ale nic nigdy nie wiadomo.
- Kto będzie przy porodzie? - zapytałem jej.
- No chyba, ty i no... nie wiem. - odrzekła.
14 października 2012 roku
Suki:
Zdziwiło mnie to, że nikogo nie obchodziło to że ludzie zabili wilki z innej watahy. Przecież to możemy być my! Musielibyśmy uciekać i uciekać. No i co, że wymyśliliście plan jak wypędzić ludzi? Ja wiem jacy on są. Przecież mnie o mało, co nie zabili. Byłam w zoo. Żałuję, że każdy się przejmuje Jane (co mnie cieszy, że urodzi młode).
14 października 2012 roku

Chester:
Ogromnie się cieszyłem, że Heaven się zgodziła na ślub z Layą. Ze szczęścia nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu. Poszedłem nad Jezioro Łez i nagle zobaczyłem coś w wodzie. Był to naszyjnik. Wskoczyłem do wody i zanurkowałem. Wyciągnąłem go. Był w kształcie buteleczki z serduszkiem w środku. Taki sam miała moja mama, ale nie wiedziałem, co on oznacza. Postanowiłem pójść do Layi.
- Cześć skarbie.
- Cześć Chester.
- Mam pytanie. Wiesz może co oznacza ten amulet?
Pokazałem jej go. Przypatrywała mu się dłużej.
- Nie mam pojęcia
- Dzięki. Zaraz przyjdę. tylko pójdę jeszcze załatwić jedną sprawę.
- Ok.
Ruszyłem do Jamy. Wiedziałem, że jest tam Skipper i Arisha. Kiedy wszedłem do
góry przywitałem się.
- Co cię tu sprowadza? - spytał wilk.
- Sprowadza mnie to - pokazałem Skipper'owi amulet.
- Ostatni raz widziałem go u cioci - (mojej matki).
- Wiem ale nie wiem jakie on ma działanie
- Nie wiesz? Jest to amulet miłości, może on pomóc zakochanym w różnych kłopotach. Twoja mama też taki miała i potrafiła nim zdziałać cuda, wiesz?
- Naprawdę? Dzięki, muszę już iść.
Natychmiast pobiegłem do Layi i powiedziałem jej o mocach amuletu. Cieszyła się
- Muszę jeszcze powiedzieć o tym Heaven.
Pobiegłem do samicy Alfa jak najszybciej. Zobaczyłem ją, jak goniła zająca. Niestety zdążył jej uciec i schował się w norze. Podszedłem do niej.
- Heeeaaaveen! - krzyknąłem.
Odwróciła się, a ja w tym momencie wpadłem łapą w króliczą norę. Usłyszałem tylko cichy trzask. Wilczyca podbiegła do mnie.
14 października 2012 roku